I. Ścieżka wokół jeziora w Dywitach, służy do chodzenia, spacerowania, jeżdżenia rowerem. Można także posiedzieć na ławeczce, posłuchać śpiewu ptaków, podejrzeć pływające kaczki, perkozy, łabędzie, … Ale można także siedzieć na ławce i czytać poranną gazetę, wczytując się w najnowsze informacje. Osobę tak się zachowująca, dzisiaj spotkałem. Nie przyjechała tutaj tylko czytać gazetę, bo obok leżała lornetka do „podglądała” ptaków. W oczekiwaniu może na jakiegoś wyjątkowego i rzadkiego ptaka, urozmaiciła swoje czekanie czytaniem. Okazuje się, że każde miejsce jest dobre, aby coś nowego poznawać, o czymś nowym się dowiadywać. Ciepły poranek, temu sprzyja. Ja jednak pozostanę na chodzeniu wokół jeziora, a czytanie zostawię na później.
Dlaczego o tym piszę? Co chcę powiedzieć, widząc takie zachowanie? Po prostu chcę wskazać, na dobre wykorzystanie czasu. Bo w zaplanowanym spotkaniu z ptakami, kiedy ich „zabrakło” wtedy pojawiło się inne zajęcie. Widać w tym zachowaniu, pewien plan, nawet jakąś przewidywalność, że coś takiego może się zdarzyć. Czas jest cennym darem, dlatego warto zadbać o jak najlepsze wykorzystanie sekund, minut, godzin.
Chcąc jak najlepiej wykorzystać dany nam przez Pana Boga dzień, warto robić pewne plany, mieć w głowie jakiś szkic. Ale z drugiej strony trzeba też pamiętać, aby nie stać się niewolnikiem owych ustaleń. Dzień niesie niespodzianki, „najlepszy” plan dnia wymaga czasami korekt, rezygnacji z pewnych ustaleń, które dokonaliśmy w dniu wczorajszym. Trzeba kierować się mądrością i roztropnością, także miłością do ludzi. Rezygnacja z ustalonego zajęcia, dlatego aby komuś pomóc, świadczy o naszej otwartości, ale przede wszystkim pokazujemy serce, które kocha Pana Boga i ludzi. Ich dobro, szczęście, jest dla nas też ważne.
Trzeba o tym pamiętać, aby nie skostnieć. Skarleć w swojej „duchowości”, która nie widzi drugiego człowieka. Nauka Jana Apostoła z jego 1 Listu, mówiąca, że ten kto nie kocha drugiego człowieka, nie kocha też Boga, jest nadal aktualna. Wiem, że możemy czasami spotkać różne osoby – takie, które będą chciały nas na coś naciągnąć, oszukać. Trzeba być roztropnym, ale nie można wszystkich potrzebujących pomocy o coś podejrzewać. Bo wtedy nikomu nie pomożemy, wszystkich proszących odgonimy od siebie.
Dbajmy o jak najpiękniejszą relację z Panem Bogiem. Szukajmy Go i poznawajmy w codziennej modlitwie, będąc coraz bliżej Niego, tym samym inni ludzie staną się nam bliżsi.
Zachęcam do codziennych spacerów, do robienia pewnych planów i ustaleń. To nam pomoże, jak najlepiej wykorzystać dany nam czas. Pamiętajmy też, że modlitwa, też powinna być zaplanowana. Nie może być ona dziełem przypadku! Ale są takie sytuacje, kiedy ktoś prosi nas o pomoc, chce o czymś ważnym porozmawiać, wtedy może, a nawet powinna być przesunięta na inną godzinę!
II. Znów wracam nad jezioro dywickie! Tym razem chciałbym opisać inne zachowanie. Nad brzegiem siedział Pan, który chyba przyszedł łowić ryby. Wiadomo, że do takiego zajęcia trzeba się przygotować. On też to robił, powyrywał trochę trzciny, wyciągnął mały stołek, rozłożył wędki, zaczął nakładać przynętę. Obszedłem jezioro z dwa razy dookoła, mijając widziałem, że on ciągle coś tam „robił”. Ale przyniesione wędki, ciągle leżały na brzegu. Kiedy rozpoczynałem kolejne okrążenie, ów mężczyzna spokojnym krokiem poszedł w stronę domu. Oto i cała wyprawa, cały trud, a tak naprawdę, to nic z tego nie wynikło.
Przyglądając się naszemu życiu, możemy chyba powiedzieć, że podobnych scenariusze pisane są i przez nas. Kręcimy się to tu, to tam. Idziemy gdzieś, bierzemy do ręki miotłę, ale po chwili ją odstawiamy na bok. Kiedy po „pewnej” chwili spoglądamy na zegarek, stwierdzamy, że nic nie zrobiliśmy. Ja kiedy doświadczam czegoś takiego, to popołudniu próbuje poprawić samopoczucie i znów zaczynam coś „robić”.
Dlaczego o tym piszę? A no dlatego, aby uświadomić wszystkim czytelnikom, że podobne odczucia mogą nam towarzyszyć, także w życiu modlitewnym. Wykonujemy wiele modlitewnych zabiegów, szykujemy się do niej. Ale kiedy mamy już ją rozpocząć, wtedy przypominamy sobie, że w zlewie zostały nieumyte naczynia. No tak, trzeba je umyć, nie mogą tak stać. Znów rozpoczynamy kolejną próbę, ale wtedy zdzwoni telefon. Wypada odebrać, bo dana osoba może już nie zatelefonować. I jeszcze coś nam wypadnie, i jeszcze. Mija dzień, zrobiło się ciemno, a my uświadamiamy sobie, że przeżyliśmy go bez modlitwy. Co robimy? Spokojnym krokiem, zmierzamy do łóżka, zasypiamy.
Jakiś niezbyt optymistyczny scenariusz napisałem, ale czasami tak jest. Dlatego zachęcam aby nasze życie pisało inne – bardziej optymistyczne scenariusze. Kiedy rozpoczynamy modlitwę, odrzućmy pukające przeróżne myśli, podpowiadające nam, że czego jeszcze nie zrobiliśmy. Są sprawy, które mogą poczekać. Nawet telefonujący ludzie poczekają, jeżeli naprawdę z czymś ważnym zwracają się do nas. Zachęcam do znalezienia specjalnego czasu na modlitwę. Zacznijmy ją systematycznie praktykować, wtedy coś pięknego zacznie w naszym życiu się dziać.
Nie bójmy się tych wezwań, które z upływem lat będą się pojawiały. Pan Bóg jest obfitym dawcą – zsyła na nas swego Ducha. On nas przenika i pomaga działać wielkie rzeczy! Bądźmy też pewni, że Jego łaski zawsze będzie więcej.
III. Podróżowanie w czasie tych upałów jest męczące. Ale kiedy wsiadłem do pociągu jadącego z Wrocławia do Białegostoku, w wagonie było orzeźwiające i przyjemnie powietrze. A to za przyczyną klimatyzacji, ten lekki „chłód” wychodził wszystkim podróżującym na spotkanie. Doświadczyłem tego tylko przez parę minut, bo szybko znaleźliśmy się w Olsztynie. W tym czasie podróży, spoglądałem na mijane pola porośnięte zbożem. Przez malutką chwilę widziałem także szybującego jastrzębia. Z sobie znanej i wybranej wysokości obserwował okolice, możliwe, że szukał pokarmu. Sam widok jego rozłożystych skrzydeł, tego jak szybuje w przestworzach, wywołuje pewien podziw.
Widzenie wszystkiego z pewnej wysokości, to pragnienie wielu osób. Stąd może dlatego taką popularnością cieszy się latanie szybowcem, latanie paralotniami. Chcemy być jak „ptaki”, chcemy być ponad światem. Ale wiemy też, że takie pragnienia realizowane są tylko przez chwilę. Po pewnym czasie, trzeba i tak wrócić na ziemię i znów doświadczyć chodzenia, no i pewnego zmęczenia.
Warto także pamiętać, że trwanie w relacji miłości z Panem Bogiem, daje nam inną – szerszą perspektywę widzenia świata. W sensie duchowym możemy doświadczyć, noszenia na orlich skrzydłach (por. Wj 19,4-5). Sam Pan Bóg nas prowadzi, ochrania. Przez słuchanie Jego słowa, wypełnianie Jego woli, stajemy się Jego własnością, o którą się zawsze troszczy. Ale trzeba też pamiętać, że nasze życie nie będzie tylko toczyć się w wielkiej i nieustannej błogości. Wiemy, że bywa i jest różnie. Droga, na której nie ma żadnych trudności, wiedzie donikąd. Dlatego niech nas nie trwożą przeróżne trudności dnia codziennego! Niech raczej będą okazją do jeszcze większej ufności, i powierzenia swojego życia Panu Bogu!
ks. Kazimierz Dawcewicz