Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (57d)

I. Zakończył się miesiąc maj. Miesiąc piękny, który zatrzymuje nas w zachwycie nad kwitnącymi jabłoniami, wiśniami, … Białe sady, dla wielu osób niosą z sobą widok raju. Czy tak naprawdę będzie, na to trzeba poczekać do śmierci. Pięknu tych majowych dni dodaje także to, że przez cały miesiąc w kościołach, kaplicach, przy krzyżach przydrożnych, w domach, ludzie wierzący odmawiają Litanię do Matki Bożej. Wielu z nas kiedy o tym miesiącu myśli, to wtedy także wspomina swoje wyprawy na majówki, czynione z radością, a czasami z pewnym przymusem. Ale mimo wszystko po latach, widzimy tego efekty i z nostalgią o tym mówimy.
„W hymnie z VIII/IX wieku, a więc sprzed ponad tysiąca lat, Kościół pozdrawia Maryję, Matkę Boga, jako „Gwiazdę Morza”. Ave maris stella. Życie ludzkie jest drogą. Do jakiego celu? Jak odnaleźć do niego szlak? Życie jest niczym żegluga po morzu historii, często w ciemnościach burzy, w której wyglądamy gwiazd wskazujących nam kurs. Prawdziwymi gwiazdami naszego życia są osoby, które potrafiły żyć w sposób prawy. One są światłem nadziei. Oczywiście, Jezus Chrystus sam jest światłem przez antonomazję, słońcem, które wzeszło nad wszystkimi ciemnościami historii. Aby jednak do Niego dotrzeć, potrzebujemy bliższych świateł – ludzi, którzy dają światło, czerpiąc je z Jego światła, i w ten sposób pozwalają nam orientować się w naszej przeprawie. Któż bardziej niż Maryja mógłby być gwiazdą nadziei dla nas – Ona, która przez swoje „tak” otwarła Bogu samemu drzwi naszego świata; Ona, która stała się żyjącą Arką Przymierza, w której Bóg przyjął ciało, stał się jednym z nas, pośród nas „rozbił swój namiot” (por. J 1,14)? /Benedykt XVI, Spe salvi, nr 49/.
Nawiązując do słów papieża Benedykta przed chwilą przeczytanych, warto kolejny już raz sobie uświadomić, tą ważną prawdę związaną z naszym życiem: jesteśmy ciągle w drodze! Często podnosimy oczy aby zobaczyć jakiś znak dla siebie, w nocy szukamy gwiazd – ale tylko po to, aby je podziwiać. Na drodze wiary nigdy nie możemy zapomnieć o Maryi, która została nam dana przez Pana Jezusa, jako nasza Matka. Tradycja chrześcijańska nadała Jej wiele określeń i nazw. Określenie „Gwiazda Morza”, dobrze pasuje do naszego bycia w drodze. Bo tym samym staje się Ona dla każdego z nas znakiem, wskazuje bezpiecznie port do którego zmierzamy.
Dla niektórych osób powtarzanie wezwań z Litanii Loretańskiej jest nużące, nie widzą efektów tych litanijnych modlitw. Ale mimo wszystko zachęcam do tego, aby nie rezygnować w powtarzania tych słów. Mimo różnych negatywnych odczuć, one pozostawiają ślad w naszej duszy, w naszej pamięci. W najmniej spodziewanych okolicznościach przypominamy sobie, że kiedyś w maju odmawialiśmy Litanię, tym samym przypominamy sobie osobę Maryi. Będąc może na zakręcie życia, na nowo odkrywamy jej obecność. Przede wszystkim zaś to, że przez zbliżenie się do naszej Matki, zaczyna prowadzić nas Ona do Chrystusa.
Miesiąc maj dobiega już końca, co nie znaczy, że mamy na te wszystkie dni i miesiące, które są przed nami, zapomnieć o Maryi. Ten miesiąc był darem, abyśmy na nowo odnaleźli do Niej drogę, do Jej matczynego serca. A podnosząc ciężką od bólu i trosk głowę, abyśmy zobaczyli ją jako Gwiazdę, pomagającą podążać we właściwym kierunku – do Pana Jezusa.

II. Co nam przyniesie ten nowy miesiąc – czerwiec? A no zobaczymy! Rozpoczyna się pięknie, bo Dniem Dziecka. Z tej okazji dorośli organizują przeróżne imprezy dla dzieci, chcąc w ten sposób pokazać swoją troskę o nie. Ale jak z tą miłością i troską, bywa naprawdę? Wielu z nas zapewne dobrze wie i czasami głośno mówi, że jest różnie. Trzeba przyjąć, że w bardzo wielu domach dzieci mają dobrze, są kochane. Mają zapewnioną dobrą opiekę i bezpieczeństwo, ze strony swoich rodziców. Jednak nie do końca tak jest we wszystkich rodzinach. Dzisiaj także znajdujemy dzieci, które cierpią z powodu alkoholizmu rodziców, czy jednego z nich. Dużo się mówi o tym, aby nie nadużywać siły wobec dzieci, to znaczy zaniechali wszelkiego karania – bicia. Ale czy tak jest wszędzie? Trudno jest mi jednoznacznie, na to pytanie odpowiedzieć.
Chyba najważniejszym problemem z jakim borykają się obecnie dzieci, to brak rodziców obok nich. Zapracowani rodzice, zaganiani, towarzysko aktywni, nie mają czasu dla swoich pociech. Wynajęta najlepsza opiekunka, ich nie zastąpi. Kolana opiekunki, nie są kolanami ojca i matki, na których dzieci czasami chciałyby posiedzieć. Zdaje się, że wszyscy o tym wiemy, ale mimo wszystko takie błędy popełniane są współcześnie dosyć często. Powiedzenie rodziców: pracujemy dla was, abyście mieli dobrze, to za mało! Co z tego, że ktoś będzie posiadał wszystko, będzie miał duże kieszonkowe. Kiedy wiele godzin po lekcjach, musi czekać na odebranie go. Wtedy rodzą się przeróżne myśli, nawet takie, że rodzicom swoją obecnością tylko przeszkadza.
Alarmujące jest także to, że wiele dzieci i młodzieży, podejmuje próby samobójcze. Pisze o tym „Tygodnik Powszechny”. Stwierdza także, że obok takich doświadczeń młodych ludzi, same Szpitale psychiatryczne przeżywają depresje. Po prostu są niedofinansowane, pacjenci przebywają w trudnych warunkach. Odwiedzając osoby znajdujące się w Szpitalu psychiatrycznym w Olsztynie, słyszałem, że w jednej sali przebywa czasami nawet po osiem osób.
Wreszcie trudno do szpitala także się dostać, kolejka na wolne miejsce przesuwa się dosyć wolno. Nieudana próba samobójcza, podobno jest dzisiaj jedynym szybkim gwarantem otrzymania miejsca w szpitalu. Obok tego co mają do zrobienia szpitale, dużo do zrobienia mamy my wszyscy. „Próba samobójcza, wybuch nienawistnej furii czy samookaleczenie to komunikaty, których nie dało się wyrazić słowami. Nawet takie zdarzenia możemy potraktować jako szansę, by ten komunikat zrozumieć”.
„Co nam się wydaje błahe, dla dziecka może być końcem świata. Na przykład wrzask w obecności dzieci dla kilkulatka oznacza, że zaraz stanie się coś strasznego. Podczas terapii par często słyszę o złości, krzyku, także przy dzieciach. Dość kategorycznie nakłaniam rodziców, by podobne sytuacje ograniczali” (Zofia Wolska-Wrzosińska) /zob. Tyg. Powszechny z dnia 19 maja 2019 r, nr 20, s. 13-19/.
Dobrze wiemy, że współczesność niesie z sobą przeróżne zagrożenia. Dlatego my wszyscy – rodzice, nauczyciele, księżą, katecheci, powinniśmy mieć oczy szeroko otwarte. Zainteresowanie się życiem dzieckiem w odpowiednim momencie, znalezienie dla niego czas na rozmowę, na posiedzenie z nim, może bardzo mu pomóc. Nie trzeba czekać, aż wszystko za nas zrobią lekarze psychiatrzy.

III. Uroczystość Wniebowstąpienia Pana Jezusa, zawsze pomaga podnieść – przynajmniej na krótką chwilę, nasze głowy ku górze. Jest to zaproszenie, abyśmy spojrzeli w niebo i pomyśleli o nim trochę dłużej, niż to czynimy zwykle. W Dziejach Apostolskich mamy opis jak Szczepan patrzył w niebo: „Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego”. Ta wizja nieba, którą miał ów diakon w chwili męczeństwa, przypomina nam, że niebo nie jest puste. Przeróżne teorie odnośnie świata, które słyszymy, dużo mówią o otaczającym nas świecie, ale najczęściej jest to świat bez Pana Boga. Wtedy też nie ma tam, miejsca na niebo. Niebo jest i trzeba o tym pamiętać, przecież w każdą niedzielę w czasie Mszy świętej, mówimy w wyznaniu wiary: wierzę ………….… w życie wieczne” Wierzymy, że jest niebo!
W niebie przebywa nasz Bóg-Ojciec. Ten, który stworzył świat – stworzył niebo i ziemię. Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba. Bóg moich dziadków, rodziców, kolegów i koleżanek, z którymi chodziliśmy do szkoły, na studia, … Tam w niebie jest Bóg naszych znajomych parafian, którzy spoczywają na parafialnym cmentarzu, … Tam w niebie jest Bóg, znajomych z sąsiedztwa.
Tam w niebie przebywa Bóg-Jezus Chrystus, który nauczał, cierpiał, umarł za nas na krzyżu. Przebywał trzy dni w grobie, a później zmartwychwstał i wstąpił do nieba. W niebie przebywa Bóg-Duch Święty, który zstąpił na Apostołów, uświęca wszystko. Duch, który pozwala nam mówić: „moim Panem jest Jezus”.
Wreszcie tam w niebie znajduje się tron Matki Boga – Królowej naszych serc, naszej Ojczyzny. Maryja Królowa, nie przestaje tam w niebie za nami orędować – wstawiać się u Pana Jezusa.
Czytając te słowa możemy teraz wszyscy powiedzieć, że niebo nie jest puste! Dlatego nasze życie ma sens, bronienie życia to wielki sens, ratować życie, cieszyć się życiem, pracować dla innych, to wszystko ma sens! Bo niebo nie jest puste (ks. Jakub Mateja).
W zasadzie wszyscy dobrze wiemy, że życie potrafi być ciężkie! Wiemy, że przeróżne problemy mogą nas wbijać w ziemię. Ale mimo wszystko, starajmy się od czasu do czasu zapatrzyć w niebo! Wtedy na nowo odkryjemy sens pracy, sens trudzenia się, pomagania i kochania innych ludzi.

ks. Kazimierz Dawcewicz