Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (55d)

I. Widziane z okna, widziane w telewizji, widziane w kinie, … za tym słowem „widziane” kryje się wiele obrazów, przeróżnych widoków. W tym obecnym czasie większość z nas, wiele czasu spędza – chcąc coś zobaczyć – przed telewizorem, komputerem. W takim razie czy można powiedzieć, że staliśmy się nieczuli na piękno otaczającego nas świata? Po obserwacji zachowań wielu osób, można do takich wniosków dojść. Jednak każdy z nas ma szansę, aby piękno otaczającego nas świata zobaczyć – w każdym dniu swojego życia. Jednak potrzebna jest do tego „odwaga”, podniesiona głowa, otwarte oczy. No i zrozumienie, że ten piękny świat został stworzony dla nas ludzi.
Dlaczego teraz o tym znów pisze? A no dlatego, że towarzyszy mi od pewnego czasu odczucie podpowiadające: „ludzie mają słaby wzrok, ale za to mają silny głos”. O tych głośnych i wulgarnych rozmowach już pisałem, ale ostatnio usłyszałem jeszcze jedną opinie, w której zawarte było też pytanie: Czy ta młodzież znad jeziora jest naćpana? W tym pytaniu i ocenie, znajduje się zadziwienie nad tokiem prowadzonych przez nich rozmów, a także nad ich zachowaniem. Widocznie takie spostrzeżenia, takie odczucia towarzyszą nie tylko mnie, ale też innym osobom.
Mam nadzieję, że słowo „naćpani” nie dotyka tak naprawdę tematu używania przeróżnych środków odurzających, przez „jeziornych” bywalców. Jeżeli miało by to miejsce, wtedy trzeba jeszcze bardziej ich zachowaniem się zasmucić i zaniepokoić. Bo świat osób nadużywających alkohol, owe wspomniane używki, z każdym dniem coraz bardziej się kurczy. Wręcz można powiedzieć, że maleje do mini rozmiarów.
Takie życie, zachowanie, tworzy też dziwne myślenie, sprawiające, że ktoś z postępującym upływem lat, przestaje dostrzegać cuda, które serwuje nam przyroda – świat zwierząt, ptaków, … Tym samy wyrzucamy z otaczającego nas świata Pana Boga, przestaje być już jego Stwórcą. Za to siebie stawiamy w centrum, no i tym samym – nie wiedząc do końca o tym – stajemy się nowymi wyznawcami religii New Age.
Nawiązując do tego chciałbym też powiedzieć, że zawsze budzą u mnie ironiczny uśmiech na twarzy, wystąpienia niektórych rolników, którzy narzekają na panująca pogodę. A tak w rzeczywistości, to zawsze kierują swoje bóle do rządzących. Najgorzej ma każdorazowy minister rolnictwa, bo to on jest winny wszelkim suszom, następnie ulewom. No oczywiście wszyscy chcą pokrycia wszelkich strat, jakie z tego powodu powstały. W tych wystąpieniach widać jak daleko odeszliśmy od Pana Boga! Nie widzimy, że to czy ciągle pada deszcz czy mamy suszę, nie zależy od rządu czy ministra – i dzięki Bogu, że tak jest! Dlatego można powiedzieć, że staliśmy się zwykłymi zjadaczami chleba, którzy nie doceniają ziemi i tego co ona rodzi? Przestaliśmy dostrzegać w tym otaczającym nas świecie, Boga Stwórcę i Dawcę, który daje wzrost, który sprawia, że słońce wschodzi nad dobrymi i złymi (zob. Mt 5,45) Mówię o tym i piszę ze smutkiem. Ale jest jeszcze na niebie coś, co w obecnych czasach jest w bardzo wielkiej cenie. Jest nią tęcza, która tak nas raduje się cieszy. Boję się tylko, że i ona zostanie nam na dobre zabrana. Bo wszelkie środowiska tworzące ruch LGBT, chcą przywiązać ją do swojej nazwy. A nam nic z niej nie pozostaje, no wspomnienie. Przepraszam ironizuję teraz! Mogą sobie gadać ile chcą, tęcza jest i pozostanie nasza!

II. „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem, żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie” (J 13,34). Takie przykazanie daje Pan Jezus apostołom, po wyjściu Judasza z Wieczernika. Wiedząc o tym wszystkim jak się zachowają w czasie męki, On jest dla nich czuły, okazuje im swoją miłość. Słuchając tych słów Chrystusa warto zwrócić uwagę na to, że ta miłość ma rozlewać się na wszystkich – na Judasza też, który w tym momencie z całą determinacją rozpoczął ostatni moment swojej drogi.
Wędrował z Panem Jezusem i pozostałymi uczniami, słuchał tych samych słów, ale jednak szedł „swoją drogą”. Kiedy apostołowie dorastali do wzajemnej miłości, on dorastał do zdrady. Słyszymy często stwierdzenie, że środowisko ma wielki wpływ na człowieka. Historia Judasza zmusza nas do ostrożnego formowania takich sądów. Przecież znamy sytuacje, że ktoś z dobrego domu, miał wzorowych rodziców, nauczycieli, a sam później trafił do świata przestępczego. Bywa też na odwrót, z domu gdzie strumieniami lał się alkohol, była przemoc, wychodzi córka czy syn, o złotym sercu.
Pytamy wtedy od czego to wszystko zależy? Od serca, od tego, dla kogo zostało ono otwarte. Serce Judasza zostało zagarnięte przez szatana. Na nic zdały się słowa, wychowanie przez samego Pana Jezusa. Nie pomogło środowisko, o jakim inni mogli tylko pomarzyć. Przecież są to ludzie, którzy później zostaną świętymi. Judasz mimo wszystko szukał przyjaźni z Kajfaszem, faryzeuszami, uczonymi w Piśmie. Jak dobrze wiemy ta przyjaźń go zgubiła, kiedy się opamiętał było już za późno.
Pan Jezus czekał z ogłoszeniem przykazania o miłości, aż Judasz opuści Wieczernik. Dlatego, tak postąpił? Chciał aby to nowe prawo zostało zachowane w stu procentach, przez tych, którzy je usłyszą. Judasz nie umiał kochać. Tym samym nie mógł być dla świata, znakiem przynależności do Jezusa (por. ks. E. Staniek, Homilie na niedziele i święta Rok A, B, C, Kraków 2003, s. 384-385).
Wszyscy dobrze znamy to przykazanie, bardzo często innych ludzi – wiedząc, że są osobami wierzącymi – z jego realizacji skrupulatnie sprawdzamy. Niestety zapominamy przy tym, że my także mamy je wypełniać. Dlatego przed oceną innych, spróbujmy najpierw zapytać siebie: jak ja, żyje tym nowym przykazaniem?

III. Przygotowując się do homilii na rocznicę pierwszej Komunii świętej, poszukiwałem pomocy w różnych pomocach homiletycznych. W jednym z nich trafiłem na ciekawe wyjaśnienie słowa KOMUNIA! Autor tego rozważania stwierdza, że przyjęcie Pana Jezusa do serca, to przeogromna łaska, ale też wielkie zadanie. Przypomina, że ten sakrament popularnie nazywamy Komunią! Następnie wskazuje, co kryje się pod tym słowem. Dobrze by było, abyśmy wszyscy sobie przypomnieli, co właśnie zawiera owo słowo, które tak często przez nas jest wypowiadane!
K – kocham Pana Jezusa
O – oczekuję Jego przyjścia
M – modlę się
U – unikam grzechu i zła
N – należę do Jezusa
I – innych prowadzę do Jezusa
A – amen – niech się tak stanie, niech tak będzie (ks. Jakub Mateja).
Czytając te wyjaśnienia ukryte pod literami słowa „KOMUNIA”, jesteśmy chyba wszyscy mocno zaskoczeni. Nie doszukiwaliśmy się, aż tak wielu znaczeń! Po jej przyjęciu dziękujemy Panu Jezusowi, że możemy Go mieć w swoim sercu. Na tym chyba, w wielu sytuacjach się kończy. Chociaż z drugiej strony, może jako baczni obserwatorzy życia, stawiamy pytania: dlaczego ci, którzy przyjmują Komunię świętą, nadal są tacy mało lepsi? Skąd u wielu osób przyjmujących komunię w każdą niedzielę, tyle złości, złośliwości? Jaki wpływ na życie rodzinne, ma codzienne chodzenie na Mszę świętą? Tych pytań może być jeszcze więcej. Trzeba pamiętać, że Komunia święta, to pokarm dla ludzi żyjących w łasce uświęcającej, ale także dotkniętych przeróżnymi słabościami. Nie do końca uporządkowanymi uczuciami, wiele osób nosi wielkie pragnienia kochania innych, ale dobrze wiemy jak te wielkie pragnienia, często przegrywają z wadami.
Pamiętajmy zatem, że Pan Jezus zapraszając nas na swoją Ucztę, nie wylicza nam naszych słabości i upadków. Ciągle przypomina tym, którzy są „daleko”, aby powrócili do Ojca. Nas, którzy mimo braków i przeróżnych rozterek, trwamy przy Nim, zachęca abyśmy czynili to nadal. Bo przecież wszyscy jesteśmy zaproszeni na przygotowaną dla nas Ucztę! Możemy każdego dnia korzystać z największego daru, jakim jest Eucharystia.
Możliwe, że przychodząc w niedzielę na Mszę świętą, dokonuje się w nas konfrontacja z naszą słabością. Składajmy to wszystko na ołtarzu, wierząc, że zostanie mocą Ducha Świętego przemienione w dobro. Ale pamiętajmy też, że każdorazowa Eucharystia jest dziękczynieniem. Uczmy się zatem dziękować za wszystko, abyśmy zobaczyli ogrom miłości spływającej do naszych serc, kiedy przyjmujemy Komunię świętą!

ks. Kazimierz Dawcewicz