Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (54d)

I. „I bądź tu dobry”, takie słowa przed chwilą usłyszałem. No właśnie, trudno jest być dobrym, kiedy widzi się tyle zła, słyszy się tyle wulgarnych słów wokół siebie, dowiadujemy się o tylu gospodarczych przekrętach. Ale dla chrześcijanina jedyną drogą aby zmienić ten otaczający świat, to życie zgodne Bożymi przykazaniami, zgodne ze słowami i radami Pana Jezusa. Pokazywanie niestrudzenie, obecność miłości do Pana Boga i bliźnich, w codziennym życiu. Patrząc na to wszystko co wokół nas się dzieje, trudno także uwierzyć w owocność tej pracy. Chodząc wokół kościoła któregoś wieczoru, słyszałem rozmawiającą młodzież wracającą znad jeziora. Tego co mówili, nie wypada mi powtarzać. Ale kiedy przypomnimy, że te „dzieciaki” otrzymały rodzinne wychowanie, chodziły do szkoły, gdzie przez nauczycieli także byli uczeni dobra, bywali na lekcjach religii, przeszli przygotowanie do I Komunii świętej, może nawet i do bierzmowania, to słysząc zachwaszczoną ich mowę, stawiamy pytanie: co z nimi się stało? Dlaczego w tak zły sposób, z tego wszystkiego teraz korzystają? Trudno o jasną i jednoznaczną odpowiedź. Niektórzy kwitują to wszystko stwierdzeniem: niech się wyszaleją! Można i tak na to spojrzeć, ale to chyba nie wystarczy. Bo przecież tak reagująca młodzież i tak się zachowująca, pozostawia złe wrażenia. Wywołuje negatywne emocje u spotkanych osób, nawet zachęcające do pewnej konfrontacji słownej z nimi.
Jedno jest pewne, nie należy ich spisywać na straty. Bo przecież są to młodzi ludzie, którzy mają rodziców, rodzeństwo. Są przez nich kochani, oni także czasami doświadczają pewnego duchowego i psychicznego cierpienia, widząc zachowującego się w tak „niezwykły” sposób syna czy córkę. Wielu nosi w sercu pewną nadzieję na zmianę, myśląc o upływającym czasie. Ale przecież jest takie powiedzenie: „czym skorupka w młodości nasiąknie, tym na starość trąci”.
Nie wiemy jak potoczy się życie owych młodych ludzi, którzy teraz tak nas emocjonalnie złoszczą, denerwują, wywołują rozmaite pytania. Trzeba wierzyć, że nie zapomną o tym dobru, które zostało im dane w rodzinach, szkole, w kościele. A ta walka, którą teraz toczą, zostanie wygrana przez dobro, miłość, … Mam też nadzieję, że widok tak zachowującej się młodzieży, nie zniechęci rodziców do dalszej pracy i troski rodzicielskiej. Nie zniechęci też nauczycieli do przekazywania im potrzebnej wiedzy, dobrych zasad postępowania! Także i my księża spotykający się z nimi, dołożymy swoją drobną cząstkę.
„I bądź tu dobry”. Czy warto być zatem dobrym człowiekiem? Odpowiadając na to pytanie, mówię: Trzeba być dobrym dla innych ludzi, trzeba pokazywać im miłość i ludzką wyrozumiałość. Bo przecież nie wiemy, kiedy ktoś skorzysta z naszego daru. Dajmy im czas na zmianę życia, na przemyślenie swoich złych zachowań. Mimo doświadczanych różnych negatywnych emocji, bądźmy dla innych ludzi dobrzy!

II. W tej chwili jesteśmy świadkami, toczącej się kampanii wyborczej do Parlamentu europejskiego. Partie polityczne, prześcigają się w różnorodnych propozycjach. Ale obok haseł gospodarczych, społecznych, znajdujemy także i wypowiedzi antychrześcijańskie. Choćby takie jak: zniesienie Funduszu Kościelnego, usunięcie katechetów, co za tym idzie wyrzucenie religii ze szkół, oraz opodatkowanie tacy. Taki program oferuje partia, bloki wyborcze, które jasno mają postawione wprowadzenie antyklerykalnych i antykościelnych zasad. Do czego to nas doprowadzi? Jakie będą owoce, takich wyborczych haseł? Teraz jeszcze tego nie wiemy. Ale wypada mi też postawić pytanie: co taki program ma wspólnego z wyborami europejskimi? Przecież w tym parlamencie, nikt tymi postulatami nie będzie się zajmował. Chyba trzeba zatem przyjąć, że jest to bardzo dobra okazja, aby przyłożyć Kościołowi.
Czytelnicy „Gościa Niedzielnego” z dnia 12 maja 2019 roku, dowiedzieli się także, że żyjemy w krwawym roku dla chrześcijan. Z danych przekazanych przez dyrektora papieskiego stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie wynika, że w 2018 roku na skutek różnych aktów przemocy zginęło 4,3 tys. wyznawców Chrystusa. Prześladowanie chrześcijan nie zna granic, nie ma przerwy nawet w najważniejsze święta chrześcijańskie. Słyszeliśmy o zamachach na Sri Lance – na dwa katolickie i jeden protestancki kościół, w których zginęło ponad 300 osób, To najkrwawszy akt przemocy wobec nas chrześcijan, a były przecież jeszcze inne, w innych częściach świata (zob. s. 6).
Dlaczego właśnie o tym teraz piszę? A no dlatego, aby wskazać na wszelkie niebezpieczeństwa, które wiążą się z wywoływaniem podziałów religijnych. Wiem i rozumiem, że Kościół można i należy krytykować za różne grzechy, które w jego łonie są popełniane, przede wszystkim przez nas osoby duchowne. Trudno aby nie zadrżały nam ze złości i gniewu wnętrza, kiedy oglądamy film „Tylko nie mów nikomu”. Ale robienie z Kościoła instytucji przestępczej jest nieuprawnione, jest wręcz przesadą. Wypływa ze złej woli, wypływa z nieznajomości tego co Kościół robił, i nadal robi dla wielu ludzi.
Te zacięte w gniewie twarze, nawołujące do rozprawy z Kościołem, do postawienia go w kącie, muszą uważać, aby nie stały się „chrustem”, który zapalony wywoła religijną wojnę! Niestety takie słowa padają. Nie daj Boże abyśmy czegoś takiego doświadczyli, tych urazów i ran, wieki i pokolenia nie są w stanie później wyleczyć.

III. Zastanawiamy się czasami nad tym, jak mamy sobie poradzić z medialnymi burzami informacyjnymi, jakie na nas spadają? Jak się zachować? Kogo mamy słuchać? Tych pytań jest więcej, ale wybrałem tylko te, aby pokazać naszą duchową rozterkę. W tym słownym bałaganie my chrześcijanie mamy jednak odskocznie. Mamy Księgę Życia jaką jest Pismo święte, trzeba tylko je czytać. Tam znajdziemy dla siebie ukojenie i uspokojenie przeróżnych rozchwianych naszych emocji, niepokojów. W czwartą niedzielę wielkanocną – niedzielę Dobrego Pasterza, usłyszeliśmy Jego słowa: „Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daje im życie wieczne” (J 10, 27-28a).
Obok tych dwóch zdań Pana Jezusa, nie powinniśmy przejść obojętnie. Bo w nich znajduje się odpowiedź na wiele naszych pytań i rozterek dotyczących życia religijnego. Owce słuchają pasterza, nie widzimy w tym nic nadzwyczajnego. Tak one się zachowują, bo to ratuje ich życie. Dla nas to także bardzo ważny przekaz, który uświadamia, że słuchanie Pana Jezusa to wielka szansa na normalność. A przede wszystkim na to, aby się nie zagubić w tych propozycjach świata, nie wpaść w wir przeróżnych postępowych prądów, które później nas wyplują jak brudną ścierkę. Pamiętajmy zatem, że wsłuchiwanie się w głos Pana Boga, to fundamentalna rzecz jaką powinniśmy robić jako chrześcijanie.
Kiedy zaczynamy słuchać Boga, coraz bardziej też zaczynamy poznawać siebie. Pamiętajmy, że słuchając Dobrego Pasterza, jesteśmy przez Niego poznani. Zgodnie z tymi słowami, Bóg zna zakamarki serc każdego z nas. Dlaczego o tym teraz piszę? Bo wielu z nas się wydaje, że możemy przed Nim coś ukryć, schować na później. Kiedyś o tym powiem – tak myślimy! Nic bardziej mylnego, udawanie przed Bogiem buduje mur niepewności, zakłamania i obłudy. Prawda dopiero nas wyzwala, otwiera na Jego miłość.
Wracając jeszcze raz do świata medialnego, trzeba powiedzieć, że nie uciekniemy przed takimi czy innymi informacjami. Część z nich jest nam potrzebna, ale z drugiej strony, ratujmy siebie przed medialnym szumem i bałaganem, który czyni w naszej głowie. Nie musimy wszystkiego wiedzieć, nie musimy wszystkiego słuchać. Tym przecież co najbardziej jest nam potrzebne, to miłość Boga Ojca, która każdego dnia odnawia naszą chrześcijańską tożsamość – to znaczy sprawia, że żyjemy z coraz większą świadomością bycia umiłowanym dzieckiem Pana Boga. Pogłębiajmy ją zatem przez codzienną modlitwę, życie sakramentalne, czytanie i rozważanie słowa Bożego.
„Moje owce słuchają mego głosu” – poucza nas Pan Jezus Dobry Pasterz. Dlatego jeszcze raz proszę, starajmy się codziennie Go słuchać. Bo w słuchaniu, znajduje się nasz ratunek i szansa na bycie piękniejszym człowiekiem, a tym samym, na stawanie się coraz lepszym chrześcijaninem.

ks. Kazimierz Dawcewicz