I. Czasy mamy teraz jakieś niespokojne – te w Polsce naszej też. Co zrobić, aby one tak mocno nas nie dołowały? Jak „uciec” przed przeróżnymi informacjami, które podważają wypowiedzi innych. A ci inni chcą, abyśmy uwierzyli w szczerość i autentyczność właśnie tych słów? Tak do końca przed tym wszystkim nie da się uciec, bo jakąś wiadomość usłyszymy przypadkiem, ktoś nam ją przekaże. Ale w tym dziele filtracji przeróżnych wiadomości, możemy sobie pomóc. Jak można to uczynić?
Przez wprowadzenie pewnych zasad w codzienność życia. Po przebudzeniu spróbujmy odmówić krótką modlitwę: podziękujmy za noc przespaną i prośmy o dobry dzień; następnie odmówmy „Ojcze nasz”. Można przeczytać fragment Ewangelii – zamiast włączyć radio. Po takim krótkim spotkaniu z Bogiem, przygotowujemy się do przeżycia dnia: toaleta, śniadanie, … Tak przygotowani udajemy się do pracy, czy też podejmujemy inne zajęcia przewidziane w tym dniu.
Chcąc uniknąć zderzenia z niepotrzebnymi wiadomościami, w ciągu kolejnych godzin, zacznijmy dokonywać wyborów, które uważamy za dobre dla mnie i moich najbliższych. Dzień zakończmy krótkim uwielbieniem Pana Boga, przeproszeniem za błędy. Z uwagą można odmówić także modlitwę „Zdrowaś Maryjo”, czy też inną przez siebie wybraną.
To tylko taka moja rada, propozycja. Każdy z nas ma możliwość ustawienia pewnych spraw w ciągu dnia według swojego pomysłu. Warto zacząć praktykować ową umiejętność dokonywania wyborów, kierując się swoją wolnością i odpowiedzialnością. Wszyscy ci, którzy pracują w instytucjach, firmach, fabrykach, …, przyjmują porządek, jaki praca wnosi w każdy dzień. Ale to wszystko, co jest poza tym, należy już do nas. To my odpowiadamy za organizację tego czasu.
Współczesna cywilizacja tak mocno rozdmuchana, wyolbrzymiana, wyidealizowana w opisie przeróżnych postępów, w sposób bardzo ukryty zabiera nam wolność. „Zniewala” nasze myślenie, ma wielki wpływ na to, co robimy, jakich dokonujemy wyborów, podpowiada jaki film mamy obejrzeć. Nam się wydaje, że my dokonaliśmy takiego wyboru. Ale każdego dnia dostajemy pakiet zachowań – choćby w śniadaniowych telewizyjnych audycjach, wiadomościach wyświetlających się w telefonach komórkowych.
W dziele stworzenia Pan Bóg obdarzył nas darem wolności. Zaprasza także, abyśmy umieli z niej właściwie korzystać. Historia ludzkości to zmaganie się o wolność, aż do przelania krwi. Ale z drugiej strony kierowane są w naszą stronę przeróżne działania, aby ją ograniczyć. Zachęcam zatem do małego ćwiczenia, w tym dziele korzystania z wolności. Postarajmy się w najbliższych dniach sami dokonać wyboru książki, którą chcemy przeczytać; czy też filmu, jaki chcemy obejrzeć; wiadomości jakie chcemy wysłuchać! Niech to będzie nasz osobisty wybór!
II. W czasie rekolekcji wielkopostnych w naszej Parafii, prowadzący je ksiądz poprosił obecne wtedy w kościele osoby, aby zmieniły ławkę, w której wtedy siedzieli. Część się go posłuchała, chociaż jedna osoba bardzo tym się zdenerwowała – później dała temu swój upust. Dlaczego on to zrobił? Jaka myśl mu przyświecała? Chciał on obrazowo pokazać jak trudno jest zmienić swoje nawyki, przyzwyczajenia. Jak ciężko jest też się nawrócić.
„Prawdziwe nawrócenie domaga się o wiele więcej niż zmiana miejsca. Domaga się zmiany serca” (Henri J.M. Nouwen). Można zmienić miejsce swojego zamieszkania, aby uciec od pewnego towarzystwa; zmienić pracę, aby doświadczyć wewnętrznego pokoju. Ale jeżeli jesteśmy uważni, potrafimy dokonać właściwej oceny siebie, to zauważamy, że w tych miejscach, gdzie jesteśmy pojawia się szereg nowych kontrolowanych gier indywidualizmu. Uciekliśmy gdzieś, ale niesiemy z sobą stare nawyki i przyzwyczajenia, swój sposób myślenia.
Okazuje się, że zmiana miejsca, …, to za mało. Nawrócenie jeżeli ma być prawdziwe i autentyczne, domaga się zawsze zmiany naszego serca. Jak można tego dokonać? Ile czasu będzie to od nas wymagać? Najpierw zacznijmy „zabiegać” o łaskę cierpliwości. Kolejnym krokiem w dziele nawrócenia jest przyznanie się do swojej grzeszności. Oderwanie się od tego co nas zniewala, co ogranicza naszą wolność. Wreszcie potrzebujemy postawy zadośćuczynienia.
Podjęcie takich zachowań sprawia, że zaczniemy coraz bardziej także szukać ludzi, aby okazać im jak najwięcej miłości. W naszym sercu rodzi się łaska postu i modlitwy. Boża miłość zaczyna dotykać naszych serc, zaczyna je przemieniać. Wtedy też z upływem czasu dokonuje się prawdziwe nawrócenie – zmieni się nasze serce!
III. Elementem naszego życia, przeżyć, których doświadczamy, zachwytów, smutku jaki nas ogarnia, są łzy. Można też powiedzieć, że część z nas wstydzi się swoich łez. Uznaje je za słabość, nie potrzebne uzewnętrznienie przeżyć. Przecież powtarza się, że mężczyźni nie płaczą. W takim przekonaniu nie płakania, wychowywane są dzieci. Czy można i należy płakać? Czy prowadząc życie duchowe łzy są czymś normalnym i naturalnym?
Sięgnąłem do książki Tomasa Mertona. Tam ostatnio coś czytałem na temat łez. „Niektóre łzy biorą się ze wspomnienia naszych grzechów. Niektóre z kontemplacji naszej wiecznej nagrody, tęsknoty za Bogiem i pragnienia nieba. Niektóre biorą się z bojaźni przed piekłem i sądem ostatecznym. Źródłem łez mogą być również grzechy innych, a także smutek z powodu utrapień doczesnego życia. Wreszcie na koniec są łzy wyciskane na siłę z suchych oczu. Kasjan (Św. Jan Kasjan) gotów jest zaaprobować nawet i takie łzy, jednak tylko w wypadku zatwardziałego grzesznika odznaczającego się znikomą znajomością Boga lub takiego, który wcale Go nie zna. Ci, którzy poczynili już drobne postępy w życiu duchowym i posmakowali cnoty, „nie powinni” zmuszać się do płaczu, gdyż byłoby to dla nich bardzo szkodliwe, ponieważ uniemożliwiałoby im osiągnięcie kiedykolwiek łaski spontanicznych łez” (Duchowość pustyni, Poznań 2022, s. 195).
Przytoczony przed chwilą tekst jasno ustawia rolę łez w naszym życiu. Z Ewangelii wiemy, że Pana Jezus płakał nad Jerozolimą, płakał przy grobie Łazarza. Łzy nie były Mu obce, ale stanowiły element życia tu na ziemi – tak jak każdego człowieka. Dlatego też nie powinniśmy wstydzić się swoich łez! Przecież pewne wydarzenia niosą smutek, śmierć osoby nam bliskiej, żałoba, …, wywołują łzy. Bywają także łzy, które są wynikiem zmęczenia życiem, pewnej życiowej bezradności, rozczarowania. Trzeba pozwolić im płynąć z naszych oczu, posiadają one w sobie element psychicznego oczyszczenia. Taka osoba ma też przez parę godzin czyste oczy – bez kurzu. W życiu duchowym ojcowie duchowi nie zachęcają do wyciskania łez z „suchych oczu”. Warto pamiętać także, że taka postawa – braku łez – występuje poza sferą duchową. Spowodowana jest ona buntem, zatwardziałością, …, brakiem akceptacji dla przeżywanych wydarzeń życiowych.
Łzy, które są wynikiem naszej „bezradności”, są ważnym elementem życia. Jednak swoją duchową wartość mają łzy, jakie niesie nasza grzeszność, słabość. Myśl o sądzie ostatecznym czy piekle. Dobrze jednak by było, aby z naszych oczu płynęły jak najczęściej łzy tęsknoty za Bogiem, łzy wypływające z pragnienia nieba!!!
ks. Kazimierz Dawcewicz