Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (53)

I. Widok porozrzucanych papierów, pozostawionych po wieczorno-nocnym spotkaniu nad jeziorem, butelek, puszek po piwie, nie robi dobrego wrażenia. Okazuje się, że bawić się i imprezować to niektórzy lubią, ale pozostawienie po sobie porządku, za tym już nie wszyscy przepadamy. Takie zachowanie można uznać także za gest buntu na to wszystko co wokół się dzieje, to też pokazanie, że ja myślę i czuję inaczej. Jednak dla przygodnego przechodnia, który znajdzie się nad jeziorem, pierwsze myśli jakie przychodzą mu do głowy, że to wszystko, to znak głupoty, szczeniactwa. A może oznaka zapomnienia, bo za dużo towarzystwo wypiło alkoholu.
Pomimo różnych interpretacji tego faktu, nie da się ukryć, że takie – złe – traktowanie otaczającego nas środowiska, boli i wywołuje złość. Jedni dbają o to, aby wokół było czysto, pięknie, inni zaś robią wszystko na odwrót. Można stwierdzić, że ci którzy po sobie pozostawiają taki bałagan, kiedyś z tego wyrosną. Ale czy ten czas nie zaliczą później do czasu „straconego”?
W relacji do Pana Boga, człowiek czasami przechodzi podobną drogę buntu, złości, gniewu. Nie chce Go „znać”, obwinia Go za wszelkie niepowodzenia, których doświadcza. W życiu duchowym, psychicznym, moralnym, czasami objawia się to bałaganem, który można spotkać nad dywickim jeziorem. Jak jednak mamy na taki czas i zachowania ludzi patrzeć? Czy są to tylko chwile bałaganu?
Odpowiadając na te pytania, trzeba powiedzieć, że w niektórych sytuacjach jest to czas zbuntowania. Człowiek zagłębia się w stwarzanym przez siebie chaosie, niestety wciąga do niego jeszcze innych ludzi. Tworzy kliki towarzyskie, które budzą czasami strach, dlatego na ich widok część ludzi omija ich z daleka. Ale w sytuacjach jeszcze innych osób, te chwile buntu, przeplatane są chwilami refleksji nad swoim życiem. Można powiedzieć, że Pan Bóg tak łatwo nie odpuszcza, nie zostawia danego człowieka samego. W chwilach ciszy, zadumy, słyszy on cichy i delikatny głos Boga, który mówi: Jestem i kocham Cię!
Stąd czasami jesteśmy zaskakiwani, że właśnie ten chłopak czy ta dziewczyna znad jeziora, …., diametralnie się zmieniła. Pytamy wtedy z niedowierzaniem: Co takiego nadzwyczajnego się stało? Odpowiedź jest krótka i piękna: „To Pan Bóg, dotknął go (ją) swoją miłością”! Często wykorzystując do tego usta, serce i ręce innych kochających Go osób!
Dlatego też kiedy stykamy się z takimi „jeziornymi” sytuacjami, kiedy na drodze spotykamy ślady buntujących się ludzi, niszczących otaczającą nas przyrodę, zostawiających po sobie brud, to może zamiast wyrażać gniew, wypowiadając niecenzuralne słowa pod ich adresem, zacznijmy za nich się modlić! Możliwe, że po to tam się znaleźliśmy, aby im pomóc w odnalezieniu siebie – choćby w ten modlitewny sposób.

II. Strony internetowe podały wiadomość, że w Mosulu – drugim co do wielkości mieście w Iraku – muzułmanie i wyznawcy też innych religii, odbudowali kościół. Zapraszają też chrześcijan do powrotu, chcą aby miasto znowu stało się miejscem, w którym mieszkać będą wyznawcy różnych religii. Piękne zachowanie tych ludzi, którzy doświadczyli prześladowań przez państwo islamskie. W informacji przekazanej w internecie, napisano także, że odbudowywanie miasta rozpoczęto, od odbudowywania i porządkowania meczetów i kościołów.
Przenosząc to na nasz polski teren, trzeba powiedzieć, że myśl o budowie kościoła – choćby na nowym osiedlu – nie wszystkim od razu się podoba. Ludzie chcą mieszkać w pięknych ekologicznych terenach, daleko od miasta, okazuje się także, że daleko od kościoła. Czy to znaczy, że chcą prowadzić życie daleko od Pana Boga? Trudno jednoznacznie dać odpowiedź na to pytanie, ale laicyzacja społeczeństwa postępuje. Tym samym Kościół jako wspólnota ludzi wierzących, jawi się niektórym jako coś niepotrzebnego – przynajmniej w tym czasie.
Takie myślenie i zachowania przeciwne budowie nowego kościoła, na szczęście nie są utrwalane na stałe. Okazuje się, że po pierwszych głosach na nie, wielu ludzi zmienia zdanie. Widzi potrzebę budowania kościoła na nowym osiedlu czy miejscowości, w której zwiększa się liczebność mieszkańców. Wspólne budowanie świątyni też łączy, sprawia, że obok tych relacji ludzkich, sąsiedzkich, zaczyna łączyć ich i wspólna wiara, troska o ten żywy Kościół. W ten sposób powstają wspólnoty chrześcijańskie, które spotykają się później na wspólnej Mszy świętej. Nawiązując tym samym do uczniów Pana Jezusa z pierwszych wieków chrześcijaństwa, dla których niedzielna Eucharystia, kształtowała wspólnotę i ich serca.

III. Kościół jest potrzebny! Otwarty kościół choćby w czasie wiosny i lata, przyciąga ludzi, którzy przechodząc obok zachodzą na chwilę adoracji i modlitwy. Zauważam takie zachowania u nas w Dywitach. Przez ranne spacery, otwieram kościół już około godziny siódmej rano. Wracając na plebanie zauważyłem, że na murku przed kościołem siedzi kobieta. Możliwe, że czekała na fryzjera, ale będąc już w domu, zerkając przez okno zauważyłem jak wchodzi do kościoła.
Dla niektórych z nas może to być mało znaczący znak, ale kiedy uważniej temu zachowaniu się przyjrzymy, to uświadomimy sobie, że ta kobieta poszła aby na chwilę spotkać się z Panem Bogiem. Nie wiem jaki był jej stan psychiczno-duchowy, ale możliwe, że potrzebowała Jego chwilowej bliskości. Dla kogoś patrzącego z boku, to niby nic nie znaczący chwilowy gest. Ale może dla niej ta chwila modlitwy pomogła jej się uspokoić, wstrzymać jakąś wątpliwą decyzję.
Podkreślamy dzisiaj wszyscy, że życie to jeden wielki bieg. Ciągle gdzieś biegniemy, czegoś szukamy, z kimś chcemy się spotkać. Trudno jest nam się zatrzymać, a jak już to się zdarzy, to wtedy nie wiemy co mamy z tym wolnym czasem robić, o czym rozmawiać. Daliśmy się wkręcić w wir tego świata, rynek miejski stał się naszym domem. Z tego też powodu nasi bliscy czują się w domu sami, opuszczeni, jakby zapomniani.
Dlatego warto dbać także o to, aby znajdując czas na pracę, nie zapomnieć o wypoczynku i modlitwie. Już nasze przebywanie w domu, staje się dla naszych bliskich znakiem oznajmiającym, że są kimś ważnym; jestem tu dla was. Chwile modlitwy, adoracji, przypominają nam wszystkim, że jesteśmy kimś ważnym dla Pana Boga. Tym samym zaczynamy coraz bardziej, doceniać obecność Boga Ojca w naszej codzienności. Zasłuchani w Jego słowa, zaczynamy systematycznie polecać Mu swoje życie i naszych bliskich. Modlitwę nie ograniczamy tylko, do krótkich porannych czy wieczornych „westchnień” . Otwarty kościół – choćby w tym letnim czasie – staje się zatem wyśmienitą okazją, aby kolejny raz w danym dniu, pobyć przez chwilę z Panem Jezusem! A te spotkania z Nim, zaowocują jeszcze piękniejszym – to znaczy ewangelicznym życiem!

ks. Kazimierz Dawcewicz