I. Czytając ostatnimi czasy prasę nie zdziwiłem się wiadomościami w niej zawartymi. Autor tekstu stwierdza, że spotkaliśmy się zapewne z osobami wydawałoby się rozgarniętymi i cywilizowanymi, które wierzą we wróżby. Są to ludzie, którzy naśmiewają się z religii mówiąc, że to zabobon. Sami zaś korzystają z usług wróżek czy kart tarota. Lęk przed niewiadomą, przyczynia się do szukania u nich pomocy i ratunku. My chrześcijanie czegoś takiego też doświadczamy, ale potrafimy to opanować, wiara daje nam odpowiedź na najważniejsze pytania. Jeśli brakuje wiary, wkraczają do naszego życia wróżbici i magowie.
Z danych podanych w 2000 roku w Polsce działało ok. 15 tysięcy wróżbitów, 10 lat później – wedle „Dziennika Gazety Prawnej” – ich liczba wzrosła do 150 tysięcy. To dane o branży. Nieoficjalnie dane są znacznie wyższe, dziś mówi się nawet o kilkuset tysiącach różnej maści wróżbitów pracujących w naszym kraju. Dla porównania księży jest w Polsce 30 tys. Rynek wróżb jest też bardzo dochodowy, co roku Polacy wydają blisko 3 mld zł. To pokazuje skalę zabobonu, jaki ogarnia nasz kraj.
Przy utracie wiary w Pana Boga, ten świat „wróżek” jest też kreowany. Stąd taka rzesza osób z ich usług korzystająca (por. Konrad Kołodziejski, Człowiek z pentagramem, „Sieci”, nr 52 z 27 grudnia 2023, s. 40-41). Zabobon nie tylko napędzany jest chęcią zysku, chodzi w tym „dziele” także o przekonanie, że człowiek sam powinien dążyć do samospełnienia. Stąd wiele osób uczestniczy w kursach samodoskonalenia osobowości. Tych propozycji jest bardzo dużo – można wybierać jak w przysłowiowych ulęgałkach.
Jak można takim zachowaniom zapobiec? Czy da się pomóc ludziom, którzy korzystają z tej różnorodnej oferty wróżb i magii? Sprawa jest trochę skomplikowana. Dlaczego? Po pierwsze ma to związek z doświadczeniem wolności człowieka. W imię tej wolności osoba korzystająca z takich propozycji stwierdza, że są to jej wybory. Ona decyduje o swojej drodze duchowej – innym nic do tego. Nie chce być nikomu poddana. Późniejsza historia wielu osób pokazuje, że jest to zwykła ułuda. Oddając się bezkrytycznie w ręce wróżbitów i czarowników, taki człowiek sam bywa zdobywany przez siły ciemności. Ku swojemu zaskoczeniu i innych odkrywa, że wybory tak do końca nie są jego.
Kolejny element, który ciągnie ludzi w tę stronę, ma związek z przedstawianiem negatywnego obrazu Kościoła w świecie medialnym. Okazuje się, że ten Kościół nie jest wcale dobry, jest raczej zły, przepełniony skandalami, aferami. W sercu wielu osób rodzi się wtedy zawiedzenie, pojawia się pustka. Ale tylko do czasu, bo człowiek jest istotą religijną. Po pewnym czasie przy swojej „niewierze”, zaczyna szukać namiastek wiary. Wchodzi z całą nieświadomością w świat wróżb, horoskopów, …, wybiera religię dalekiego Wschodu.
Postępująca laicyzacja, przeróżne prądy neopogańskie, powrót do wierzeń słowiańskich, to wszystko stawia przed nami nowe wymagania. Chrześcijaństwo przebiło się przez świat pogański – w pierwszych wiekach – siłą wiary w Pana Jezusa, siłą miłości, trwaniem przy Ewangelii – nawet kosztem utraty życia. Świadectwo i krew męczenników nie odsuwało ludzi od chrześcijan, ale przyciągało. Tego nam brakuje w czasach obecnych, za dużo w nas teraz chęci podobania się światu. Tym samym, jako Kościół staliśmy się mało wiarygodni.
II. Przyszło „nowe”. Obudziliśmy się w poniedziałek 1 stycznia roku 2024. Można powiedzieć, że o północy Pan Bóg wziął do rąk księgę czasu, przerzucił jedną kartkę i mamy nowy rok! Dla nas to czas pisania czegoś na „karcie” naszego życia. Pojawi się tam nasze pismo – ładne i piękne, ale litery będą pisane szybko. Czasami pisane z wielką szybkości, odbiegające od naszego stylu pisania. Nowy rok jest trochę znany, ale i nieznany. Bo tak do końca wszystkiego nie wiemy, pewne wydarzenia, sprawy są przed nami ukryte. Wypada nam teraz cierpliwie czekać i przyjmować każdy dzień ze spokojem ducha.
W tym nowym roku jest też parę spraw nam wiadomych. Takich, że jest Bóg, On nas kocha. Jest Miłością, troszczy się o nas i prowadzi. Dlatego wiedząc o tym, nie powinniśmy poddawać się rozpaczy, tracić sens życia. On będzie ciągle z nami.
W Ewangelii czytanej na Mszy świętej 1 stycznia, w uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi (zob. Łk 1, 16-21) znajduje się ważny szczegół. Dziecku po ośmiu dniach nadano imię Jezus. Takie imię nie wybrali Mu rodzice, ale takie było polecenie Archanioła. Imię Jezus oznacza „Bóg jest zbawieniem”. Chrystus przyszedł nas zbawić, możemy też się nazywać i uważać siebie za synów Boga.
Dlatego mamy być pewni miłości Boga do nas w tym nowym roku. On będzie nam zawsze błogosławił. Jesteśmy zachęcani do dalszej walki z naszymi grzechami i słabościami. Ale także, abyśmy toczyli bój o jak najlepsze relacje z innymi ludźmi. Powinniśmy też zawsze pamiętać, że prowadzenie życia duchowego wymaga od każdego z nas wielkiej cierpliwości i pokory.
Nowy Rok zawsze rozpoczynamy w Kościele uroczystością ku czci świętej Bożej Rodzicielki Maryi. Ona otacza nas opieką, także zachęca do uważnego słuchania Pana Boga i wypełniania Jego woli!
III. Co możemy teraz powiedzieć o współczesności? To są czasy bardzo wrzaskliwe, krzykliwe. Pełne atrakcji muzycznych, filmowych. Furorę robią wszelkiego rodzaju – tak zwane – nadzwyczajne informacje, które później bywają omawiane, opisywane, dyskutowane na forach internetowych. Programy publicystyczne w telewizji są pełne agresji, zioną brakiem i niechęcią słuchania osoby siedzącej naprzeciwko. Taką rzeczywistość my tworzymy jako ludzie. W niej obracają się także osoby wierzące, które chcą prowadzić życie modlitewne. Okazuje się jednak, że bywa trudno teraz znaleźć dla siebie przestrzeń ciszy, która jest do tego potrzebna. Czy może zmieniło się coś teraz, na tym polu życia duchowego? Czy obowiązują nas współcześnie inne wymagania?
Nic takiego się nie wydarzyło! Chcąc się modlić, nadal obowiązują nas „stare zasady”, prawa modlitwy. „Zewnętrzna cisza i milczenie wprowadzają nas w duchową ciszę i milczenie, które wznoszą człowieka do życia w Bogu. Jeśli jednak człowiek przestanie żyć w ciszy i milczeniu, nie będzie prowadził żadnej rozmowy z Bogiem. A zatem dopóty, dopóki umysł nie wyciszy w sobie wszystkich niepokojów i poruszeń biorących się ze świata, nie zacznie nawet dukać pierwszych słów rozmowy z Bogiem” (Thomas Merton, Duchowość pustyni, Poznań 2022, s. 207).
Autor tych słów Filoksenos z Mabbug (zm. 523) podkreśla wagę ciszy wewnętrznej – konieczność wyciszenia, zanim spróbujemy na poważnie się modlić. Nowy człowiek jest człowiekiem ciszy – istnieje związek między ciszą, a radością.
Wielu ludzi – czytelnicy tego tekstu i piszący także do nich należą – nie potrafi znaleźć ciszy. Tej zewnętrznej najpierw, która skutkuje następnie ciszą wnętrza. Szukając odpowiedzi na nieudane modlitewne chwile, właśnie ją znaleźliśmy. Brak zewnętrznego i wewnętrznego wyciszenia, brak uspokojenia naszego umysłu, to wszystko skutkuje tym, że nie potrafimy wydukać sami pierwszych słów rozmowy z Bogiem!
Przestańmy narzekać na nieudane modlitewne chwile w naszym życiu. Ale zacznijmy szukać ciszy i milczenia, zanim zaczniemy się modlić. Wtedy w wyciszonym wnętrzu, doświadczymy radości spotkania z Panem Bogiem!
ks. Kazimierz Dawcewicz