I. Od paru dni na drzwiczkach konfesjonału, w którym spowiadam, leży obrazek Jezusa Miłosiernego. Wypadł z książeczki penitentce, która prosiła po odbytej spowiedzi o podpis. Teraz, kiedy słucham spowiedzi świętej, mój wzrok zatrzymuje się na tym obrazku – ukazującym Pana Jezusa. Czytam także podpis „Jezu, ufam Tobie”. Jest to dla każdego z nas wielkie wezwanie i zadanie do zrealizowania, zaufać Chrystusowi Panu. Wszyscy dobrze wiemy, że zaufanie sprawia nam wielki problem. Czasami z perspektywy przeżytych latach dostrzegamy jak bardziej ufaliśmy sobie, swojej sile, umiejętnościom, talentom, niż Jemu. Ufaliśmy innym ludziom, czyniąc ich czasami prawie bożkami.
Dlaczego tak trudno jest nam zaufać Panu Jezusowi? Co sprawia, że mimo tylu łask i darów, jakie otrzymujemy nadal bywamy tacy nieufni? Odpowiedzi na te pytania będą różne. Tak jak różny w wyznawaniu wiary jest każdy z nas. Szukając ich, najpierw trzeba zwrócić uwagę na naszą wiarę. Brak zaufania, pokazuje braki w wierze, to pewien zastój w jej przeżywaniu. Można chyba też powiedzieć, że to oznaka braku rozwoju duchowego. Wierzymy w Pana Boga, ale póki co nie wierzymy Bogu. Tym samym potwierdzamy, że droga którą nas prowadzi nie jest do końca dobra, nie do końca ją akceptujemy. Nadal chcemy żyć po swojemu – tu znajduje się problem.
Kierując się w życiu swoimi zapatrywaniami, chęcią podobania się innym, wypowiadanymi słowami często tę nieufność potwierdzamy. Czy takie myślenie można zmienić? Czy ulegnie ono kiedyś przemianie? W jakiejś mierze zależy to od każdego z nas. Jeżeli nie podejmiemy rozwoju duchowego, zabraknie w nas żywej relacji z Panem Jezusem – wiara pozostanie tylko tradycją – będziemy nadal ufać przede wszystkim swoim poglądom, …
Ale warto też pamiętać, że Pan Bóg ma swoje sposoby aby takie ludzkie zapatrywania zmienić. Czasami przyczynia się do tego trudne wydarzenie – choćby śmierć osoby nam bliskiej. „Niespodzianka” zmieniająca nasze zapatrywania może pojawić się „tak sobie”, spontanicznie. Przez nieplanowane wejście do kościoła, gdzie będzie trwała jakaś akcja liturgiczna. Słowa, słyszane od lat, zostaną usłyszane inaczej – pokażą swoją moc i piękno. Tych zwykłych sytuacji, które mogą stać się nadzwyczajnymi działaniami Chrystusa Pana, może być jeszcze więcej. Obrazek z napisem „Jezu, ufam Tobie”, który wypadnie komuś z książeczki do nabożeństwa, znaleziony przez nas sprawi, że zaczniemy na ten wizerunek Jezusa patrzeć z większą uwagą. Zaczniemy nad tym napisem częściej się zastanawiać. To wszystko przyczyni się do tego, że postawimy sobie pytanie: czy ja, ufam mojemu Panu! Wtedy też rozpocznie się proces nawrócenia, zmiany myślenia – wejdziemy na drogę duchowego wzrastania, która zaowocuje zaufaniem Panu Jezusowi!
II. „Miłość, miłość i jeszcze raz miłość Boga, ponadto nie ma nic większego ani w niebie, ani na ziemi. Największa wielkość to jest – miłować Boga, prawdziwa wielkość jest w miłości Bożej, prawdziwa mądrość jest – miłować. Wszystko, co jest wielkie i piękne – w Bogu jest; poza Bogiem nie ma piękna ani wielkości (św. Faustyna Kowalska, Dzienniczek, 990).
Co możemy powiedzieć o tych słowach, jak je skomentować? Czy odnajdujemy siebie w tej zachęcie do miłowania Boga? Nosimy w sobie pragnienie miłości, chcemy także, aby inni nas kochali. Jednak sama realizacja tych pragnień, myśli, chęci, sprawia wiele kłopotu. Trudno jednoznacznie powiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Dlaczego realizacja takiej miłości, nie do końca dobrze nam wychodzi.
Pierwszą sprawą na którą warto zwrócić uwagę – aby coś w tym dziele zmienić – to świadomość tego, że jesteśmy kochani przez Pana Boga miłością bezwarunkową. Doświadczenie takiej miłości zmienia, otwiera nasze serca, które zaczynają być z upływem czasu przepełniane miłością. Kiedy doświadczamy takiej miłości, zmienia się także obraz Pana Boga. Zmieniamy się także i my.
Wszystko co jest wielkie i piękne w Bogu jest – takie słowa mogliśmy przed chwilą przeczytać. Wiele zabiegów podejmuje współczesny człowiek, aby być pięknym. Biega w wyznaczone dni, odwiedza siłownie, podejmuje rozmaite ćwiczenia fizyczne, odwiedza kosmetyczki. Wszystko robi po to, aby poczuć się trochę lepiej, aby „zajaśnieć” przed innymi swoim wyglądem, podkreślić swoją urodę. To wszystko jednak dotyczy tylko naszego ciała, zewnętrznego wyglądu.
Trzeba dbać o swój wygląd, ale warto pamiętać, że nie zawsze idzie to w parze z pięknem naszego wnętrza. Ludzie wyglądający zewnętrznie „pięknie”, bywają nieludzcy. Brak w ich zachowaniu dobra, szlachetności, uczynności, udzielenia pomocy ludziom potrzebującym. Święta Faustyna zachęca każdego z nas do poszukiwania wielkości i piękna w Panu Bogu. Otwarcie się na Jego wielkość i piękno, bezgraniczną miłość, uczyni nas pięknymi!
III. Minął już czas wigilii, którą obchodziliśmy przed świętami Bożego Narodzenia. Wtedy z wyciągniętą ręką, w której trzymaliśmy opłatek – chleb, podchodziliśmy do naszych bliskich. Tak dzieje się co roku. Nie wiem czy wszyscy jesteśmy świadomi tego, że kiedy dzielimy się chlebem, to dzielimy się naszym sercem. Możliwe, że takich wydarzeń opłatkowych w tym czasie przed i po świętach bywa dużo, dlatego nam to umyka.
Ten świąteczny czas, to bardzo dobra chwila, aby zatrzymać się nad tajemnicą serca – naszego serca także. Warto zwrócić uwagę na trzy prawdy związane z sercem.
Pierwsza prawda ma związek z podziałem. Serce rośnie i doskonali się wówczas, gdy dobrowolnie się je rozdaje. Im bardziej się nim dzielimy, tym bardziej wzrastamy. Zwróćmy uwagę na gest Pana Boga – dzieli się z nami swoim Synem. A co robi Jego Syn? On dzieli się z nami swoim Sercem – dzieli się sobą: „Bierzcie i jedźcie, to jest Ciało moje”. To dzielenie było, trwa teraz, będzie się dokonywało, aż do Jego powtórnego przyjścia.
Druga prawda związana z sercem przypomina nam, że każde serce jest dobre. Dobre serce posiada ojciec awanturnik, narkoman, złodziej, więzień, … Tacy ludzie powinni sobie uświadomić, że otrzymali od Boga dobre serce. Skąd pojawiają się zatem złe czyny? Zło, to wynik tego, że nie chcą dzielić się swoimi sercami z innymi. Chociaż może być i tak, że dar ich serca był przez lata odrzucany. Później „zaowocowało” to twardością serca, zatrzymania wszystkiego tylko dla siebie.
Trzecia prawda związana z naszym sercem – sercem trzeba dzielić się mądrze. Tu tkwi trudność. Gdzie mamy szukać podpowiedzi, jak mamy to zrobić? Ewangelia podaje nam rozwiązanie. Słowa zapisane w Ewangelii radzą nam, oddać serce w ręce samego Boga. Tak uczyniła Maryja. Bóg podzielił się z nią swoim Synem. A Ona oddała Mu swoje serce. Odpowiedziała na taki akt miłości: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według Twego słowa” (zob. Łk 1,26-38). Od tego wydarzenia serce Maryi obdarowuje pokolenia, uszczęśliwia miliony ludzi (por. ks. E. Staniek, Homilie i rozważania Rok A B C, Kraków 2004, s. 181-183).
Może tajemnica serca nie została przez nas odkryta w ten wigilijny wieczór – kiedy stanęliśmy z chlebem – z naszym sercem przed bliskimi. Niech nam jednak towarzyszy w tych dniach, które są przed nami. Bo właśnie w sercu, znajduje się klucz do szczęścia. Naszego szczęścia i osób nam bliskich!
ks. Kazimierz Dawcewicz