I. Kończy się miesiąc maj, z nim zwyczaj odmawiania każdego dnia w tym miesiącu Litanii Loretańskiej do Najświętszej Maryi Panny. Ci z nas, którzy na takim nabożeństwie w maju nie byli, mają okazję odmówić ją w domu. Nie jest ona przecież przypisana tylko do jednego miesiąca. Warto pamiętać, że żyją obok nas ludzie, którym towarzyszy ona przez cały czas. W takim razie ktoś może zapytać: po co tak często ją odmawiać? Szukając odpowiedzi na to pytanie dowiadujemy się, że takie osoby chcą przeżywać każdy dzień swojego życia razem z Maryją! Słuchając uważnie nauczania Kościoła, znaleźli w niej Matkę, która o nas wszystkich się troszczy. Jutro Dzień Matki, to dobra okazja do okazania wdzięczności naszym mamom, które o nas się troszczą i myślami zawsze są przy swoich dzieciach. Mam nadzieję, że pamiętamy o nich nie tylko raz w roku. Każdy dzień jest przecież dobrą okazją, aby swoją miłość i wdzięczność im pokazać. Dla mnie po śmierci mojej mamy, to pierwszy taki dzień bez niej. Będę w tym dniu na pierwszej Komunii świętej córki mojego bratanka.
Wracając do Maryi warto zapoznać się ze słowami papieża Benedykta, który przypomina dlaczego Matka Pana Jezusa jest tak mocno obecna w życiu Kościoła. „Maryja została zachowana od wszelkiej skazy grzechu, ponieważ miała być Matką Odkupiciela. To samo dotyczy tytułu „Wniebowzięcia”: nie mogła podlegać rozkładowi, będącemu skutkiem grzechu pierworodnego, Ta, która zrodziła Zbawiciela. Wiemy, że wszystkie te przywileje nie zostały udzielone Maryi po to, aby Ją od nas oddalić, lecz przeciwnie, by Ją do nas przybliżyć. Dzięki temu bowiem, że jest w pełni z Bogiem, Niewiasta ta jest nam bardzo bliska i pomaga nam jako matka i siostra. Również jedyne i niepowtarzalne miejsce Maryi we wspólnocie wierzących wynika z Jej podstawowego powołania do bycia Matką Odkupiciela. I właśnie jako Matka Odkupiciela Maryja jest również Matką Mistycznego Ciała Chrystusa, którym jest Kościół” (Audiencja generalna, 2 stycznia 2008).
Czytając te słowa odkrywamy wagę i piękno słów, które wypowiadamy w czasie odmawiania – lub śpiewania – litanii do Najświętszej Maryi Panny. Widzimy w niej całą miłość, jaka przez wieki była i jest obecna w sercach uczniów Pana Jezusa, a która została przelana na Maryję. Ci z nas, którzy kochają Chrystusa Pana, nie mogą nie kochać Jego Matki! Odmawianie Litanii loretańskiej jest jednym z wielu znaków tej miłości, a także prośbą o jej nieustanną opiekę nad nami. Jest czasem, gdzie jeszcze głębiej poznajemy Jej matczyne serce.
II. Rozpoczął się biały tydzień, po niedzielnej uroczystości I Komunii świętej. Zapytałem w poniedziałek: jak było wczoraj? Wszystkie dzieci jednym chórem odpowiedziały, że bardzo dobrze! Trzeba się cieszyć, że rodzice stworzyli dzieciom taki świąteczny klimat. W tym pierwszym dniu, zostały poświęcone książeczki komunijne. Dzieci dowiedziały się do czego mają one służyć, gdzie ma być ich miejsce. Pokazałem im – zwyczajem lat ubiegłych – swoją książeczkę komunijną, która jest ze mną do dzisiaj. Zauważyły różnicę między swoimi książeczkami, a moją. Stwierdziły, że ich są grubsze, no i ładniejsze, moja taka zniszczona. Powiedziałem im wtedy, że jeżeli przez lata jest używana, to ma prawo tak wyglądać. Poprosiłem aby wieczorem ze swojej książeczki, odmówiły za rodziców modlitwę. Od razu ktoś zapytał: „Proszę księdza, a na której jest ona stronie?”.
Zachowanie ciekawe, rozbawiło wszystkich obecnych w kościele. W tej dziecięcej reakcji, pokazana została szybkość ich działania. Może chodziło im o jej zaznaczenie, aby nie zapomnieć wieczorem ją odmówić? Daj Boże aby ją odmówiły, może przez takie małe zadanie modlitewne, ta książeczka pomoże im w codziennej rozmowie z Panem Bogiem. Która przecież jest ważna dla każdego wierzącego człowieka – także dla dziecka.
Wracając do tej komunijnej książeczki, zachęcam abyśmy zwrócili uwagę na swoją. Co z nią się stało? Czy mam ją ze sobą nadal? Czy pomaga nam w modlitwie? Wiem, że ktoś może powiedzieć, że nie wypada do tej dziecinnych modlitw zaglądać. Dorośli przecież inaczej się modlą niż dzieci. Ale to jest mylne myślenie, warto ją otworzyć i od czasu do czasu, odmówić z niej modlitwę – choćby za rodziców. Może krótkie dziękczynienie, po przyjęciu Komunii świętej.
W mojej czarnej książeczce komunijnej znajduje się propozycja modlitwy wieczornej. Rozpoczyna się od znaku krzyża, później jest zachęta do podziękowania i wypowiedzenia próśb. Następnie do rachunku sumienia, do żalu, do komunii duchowej. Modlitwy kończąca dzień to: modlitwa do Anioła Stróża, za zmarłych. Na koniec napisano: Można odmówić pieśń: Wszystkie nasze dzienne sprawy, …(zob. Jezus pochwalony, Olsztyn 1964, s. 26-29).
Niektórzy z nas czasami się zastanawiają, później też pytają: jak ma wyglądać moja wieczorna modlitwa? Odpowiedź znajdujemy w cytowanej przeze mnie książeczce od I Komunii świętej. Nie wstydźmy się zatem wrócić do swoich komunijnych modlitewników, a nuż pomoże nam w „odświeżeniu i odmłodzeniu” naszego ducha!!!
III. Gazeta „Rzeczpospolita” z tego tygodnia (wiadomość zaczerpnięta z KAI – wtorek) podała informacje, że o 8 procent wzrosła agresja wobec chrześcijan. Zmniejszyły się złe agresywne zachowania wobec wyznawców islamu i negatywne postawy antysemickie. Wskazano, że źródło takich złych zachowań wobec chrześcijan, znajduje się w rozszerzaniu ruchów lewicowych i laickich. A konkretnie w innym rozumieniu rodziny, chęci zmian moralnych w społeczeństwie – choćby swobodnego prawa do aborcji, „małżeńskich” związków homoseksualnych. Wydawać by się mogło, że czasy prześladowań już dawno się skończyły. Ale codzienność pokazuje, że nauka, którą głosi Kościół nie wszystkim się podoba. Ludzie, którzy nadal uważają Chrystusa Pana za swojego Boga, wywołują u postronnych osób agresję i emocjonalną złość.
Można na takie zachowania się złościć, można się gniewać na tych wszystkich, którzy chcą nas katolików postawić pod pręgierzem. Jednak kiedy głębiej wnikniemy w procesy takich zachowań, zaczniemy uważniej wsłuchiwać się w słowa Pana Jezusa, to wtedy powiemy: to nic nowego! Chrystus, to wszystko przepowiedział. Zaznaczył jednocześnie, że będzie zawsze ze swoimi uczniami. A Duch Święty będzie pouczał nas o tym, co mamy w takich trudnych chwilach mówić. Nie chcę powiedzieć, że jest to coś dobrego. Wszyscy teraz żądają, aby im okazywać szacunek i tolerancję. Idąc tokiem takiego myślenia i nauczania, trzeba stwierdzić, że podobne zachowania względem chrześcijan, powinny okazywać innowiercy, ateiści, różni lewicowcy i lewacy.
Taka informacja – o wzroście prześladowań chrześcijan – to dla nas jednocześnie zachęta do jeszcze lepszego ewangelicznego życia. W pierwszych wiekach istnienia chrześcijaństwa, życie uczniów Pana Jezusa często budziło zachwyt, podziw, ale także i agresję. Mimo doświadczanego prześladowania, śmierci wielu męczenników, to wszystko nie osłabiało ich wierności Ewangelii. Wierność okazywana Chrystusowi, miłość okazywana siostrom i braciom w codziennym życiu, przyciągała postronne osoby do Kościoła. Warto zatem podjąć ewangeliczną drogę życia, nie lękajmy się, że usłyszymy złe słowa pod naszym – katolików – adresem. Może także ktoś z atakujących nas osób, kiedyś zobaczy w naszych parafialnych wspólnotach ziarno ewangelicznej prawdy, miłości, miłosierdzia. A z upływem czasu odkryje piękno osoby Pana Jezusa, którego następnie uzna za swojego Boga i Pana!
ks. Kazimierz Dawcewicz