Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (49F)

I. Kiedy wracaliśmy z księżmi z posiedzenia Kapituły Kętrzyńskiej (16 listopada) mijaliśmy ludzi, którzy mimo pewnego chłodu, wytrwale pokonywali wyznaczone sobie kilometry. Trzeba podziwiać hart ducha, dbałość o swoje ciało – zdrowie. Wielu z nas brakuje takich chwil na powietrzu. Nie musi być to intensywny spacer, ale samo już przebywanie na zewnątrz dobrze działa na zdrowie. Jak to zrobić, aby trwałe nastawienie przesiadywania w domu zmienić? Co jest potrzebne do tego, aby o wyznaczonej przez siebie godzinie wyruszyć na jakąś trasę?
Po pierwsze potrzebna jest nam wszystkim troska o siebie – miłość samego siebie! Co za tym idzie, także troska o swoje zdrowie. Reklamy zachęcające do fizycznej aktywności są ważne i potrzebne. Jednak osobiste przekonanie, że taka aktywność ma dobry wpływ na nas jest najważniejsze. Wiemy przecież, że wiele osób, które dopadły różne choroby po latach ma żal do siebie. Mogłem/am postąpić inaczej! Mogłem/am od siebie trochę więcej wymagać! Mogłem/am … Ale często jest już za późno.
Narzekanie na nic się zda, jest tylko oznaką człowieka zgorzkniałego, który przesiedział swoje życie w fotelu. Zamiast spacerów, przebywania na powietrzu, wybrał coś łatwiejszego i wygodniejszego. Znając takie osoby, mając świadomość tego, jak trudno jest z nimi wytrzymać, trzeba coś z tym zrobić. Po to, abyśmy sami nie zaczęli powielać tych złych wzorców. Zawalczmy zatem o swoje wyjścia na powietrze, o chwilę intensywnych spacerów, które zmienią także nasze nastawienie do siebie. Zacznijmy z sympatią patrzeć na spacerujące osoby, zobaczymy w ich postawie zachętę do naśladowania.
Podróże, to przebywanie z innymi osobami przez pewien czas. To prowadzenie rozmów, słuchanie, poznawanie czegoś nowego. Ale podróżowanie to także obserwowanie mijanej przyrody, to chwilowe „spotkania” z idącymi gdzieś ludźmi. Dbających o swoje zdrowie, zachęcających i nas do fizycznej aktywności.

II. Zawsze na coś czekamy, czegoś oczekujemy. Czekamy na zbliżające się święta Bożego Narodzenia, czekamy na urodziny, na prezenty, na spotkanie z rodziną. Osoby interesujące się sportem czekają na mecz swojej ukochanej drużyny, na Olimpiadę w Paryżu w 2024 roku. Czy jeszcze na coś czekamy, czegoś oczekujemy? Tak – jako chrześcijanie powinniśmy oczekiwać powtórnego przyjścia Pana Jezusa, także naszego z Nim spotkania.
Bez oczekiwania na powtórne przyjście Pana, nasze życie stanie w miejscu, będziemy dreptać w jednym punkcie, godząc się na płaskie przyjemności, które oferuje konkretna chwila. Kiedy Apostoł wzywa nas, by powstać ze snu, dodaje: „Żyjmy przyzwoicie jak w jasny dzień, nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości. Ale przyobleczcie się w Pan a Jezusa Chrystusa i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom” (Rz 13,13-14).
Radując się obietnicą powtórnego przyjścia Pana, potrafimy przeżywać Jego obecność dzięki przyjętej postawie oczekiwania (Henri J.M. Nouwen).
Czas świętej liturgii, który teraz przeżywamy (XXXIII tydzień zwykły), mocno nam tę prawdę przypomina. Postawa oczekiwania, postawa dobrze wykorzystanego czasu, zarządzanie talentami – minami – powinna być obecna tu i teraz. Nie powinniśmy takiej postawy odkładać na jutro. Wtedy każdy dzień naszego życia, będzie przepełniony radosną nadzieją oczekiwania. Mimo to, że czasami będziemy doświadczali pewnych trudności, niepokojów, smutku, rozczarowań.
Pamiętajmy zatem jako uczniowie Chrystusa Pana, aby mieć postawę oczekiwania. On nas prosi abyśmy czuwali. WTEDY lepiej będziemy wykorzystywali czas, który został nam dany. Nie będziemy kręcić się po swoich domach, mieszkaniach, czekając tylko na kolejny numer kolorowego magazynu, czy też kolejny odcinek ulubionego serialu telewizyjnego. Jeżeli oddamy się tylko takim oczekiwaniom, w pewnym momencie stracimy ostrożność odróżniania między tym, co nas do Boga prowadzi, a tym, co nas od Niego odwodzi. Nie pozwólmy zatem na utratę duchowej wrażliwości (Henri Nouwen).
W tych jesiennych listopadowych dniach szukamy jakiegoś zaczepienia, czegoś co nam pomoże lepiej przeżyć te deszczowe i pochmurne dni. Dobry obejrzany film, dobra książka, spotkanie z przyjaciółmi mogą nam w tym pomóc. Ale jako osobom wierzącym niech ciągle nam towarzyszy oczekiwanie na powtórne przyjście naszego Pana. Wtedy te dni długich ciemności, zostaną rozświetlone Jego wszechobecną miłością, która pokona nasz smutek, przygnębienie, …

III. „Pewnego dnia podczas lektury Wyznań Teresa zalała się łzami. Doszła do punktu, w którym Augustyn opowiadał o wezwaniu, jakie usłyszał będąc w ogrodzie. Wraz ze łzami wypłynęła z Teresy cała letniość, przeciętność i słabości wciąż jeszcze obecne w jej życiu duchowym.
Po tym doświadczeniu Teresa zmieniła raptownie swoje życie zewnętrzne: ograniczyła czas rozrywki, żyła w stałym skupieniu. Stopniowo przemieniła się w czyste naczynie zdolne pomieścić wysokie łaski, jakie Bóg zaczynał w nią wlewać” (Angela Tagliafico, Ignacy Loyola Teresa z Avila. Dwie drogi duchowe, Poznań 2015, s. 186).

Warto te słowa przeczytać parę razy. Może ktoś zapyta: dlaczego aż tyle? A no dlatego, że my narzekamy na brak potrzebnych łask od Pana Boga. Modlimy się, chodzimy systematycznie na niedzielną Mszę świętą. Mimo to, nie dostajemy tego, co jest nam potrzebne. Zastanawiamy się także, co robimy nie tak? Co stanowi przeszkodę dla Bożej łaski? Odpowiedź na te pytania znajdujemy w tym zacytowanym tekście.
Po tym duchowym doświadczeniu – zalania się łzami – Teresa zmieniła diametralnie swoje życie. Wypłynęła z niej cała letniość, stała się czystym naczyniem, które było przygotowane na przyjęcie wszystkich łask jakie Pan Bóg zamierzał jej dać. Patrząc na nasze życie co możemy powiedzieć. Za dużo w nas letniości, rozgadania, ciekawości. Tym samym nie jesteśmy owym czystym naczyniem, które jest w stanie pomieścić łaski jakie Pan chce nam udzielić. Pan Bóg udziela nam łask, ale otrzymujemy tyle ile jesteśmy w stanie teraz pomieścić. Nie wypada zatem złościć się na Pana Boga, raczej wypada zasmucić się sobą – doznać smutku, który zaowocuje naszym nawróceniem.
Święta Teresa otrzymała dar łez podczas lektury duchowej. Może trzeba nam podjąć taką duchową praktykę. Dołączyć do odmawianych modlitw lekturę dobrej, duchowej książki, która zaowocuje słodkimi łzami nawrócenia. A wraz z nimi wypłynie wszystko co nie pozwala łasce Bożej być w nas obficiej!

ks. Kazimierz Dawcewicz