I. Święta wielkanocne już za nami. Trochę inne niż zwykle – chodzi mi o uczestnictwo wiernych w Triduum Paschalnym – ale liturgia ta sama. Mimo ograniczeń, więcej osób w tym roku osób mogło w niej uczestniczyć. To dobrze, chociaż straszono nas proboszczów kontrolami, które miały uświadomić wagę trudnej sytuacji w walce z koronawirusem, który nadal atakuje ludzi. Nie zabrakło też w tym czasie dyskusji i pytań: dlaczego kościoły są nadal otwarte? Pojawili się „eksperci” od chrześcijańskiej duchowości, którzy wskazywali, że to wszystko można przeżyć samemu w domu. No takie mamy czasy, że każdy chce zaistnieć, dobrze czy źle, najważniejsze aby być cytowanym na stronach internetowych – z imieniem i nazwiskiem oczywiście.
Teraz obchodzimy oktawę Wielkanocy. Dla nas chrześcijan, to przedłużenie tego świątecznego czasu – Wielkanoc trwa nadal! Słowo Boże czytane na liturgii Mszy świętej ukazuje osobę zmartwychwstałego Pana Jezusa, który spotyka się z kobietami towarzyszącymi podczas Jego nauczania, z apostołami i innymi uczniami. Co jeszcze przyciąga naszą uwagę? To, że po zmartwychwstaniu Chrystusa apostołowie schowali się w Wieczerniku oraz to, że podążali do Galilei na spotkanie z Nim – wracali do znanej sobie rzeczywistości.
W tym czasie pewnymi etapami otwierały się im oczy, poznawali Pana Jezusa i coraz bardziej rozumieli słowa o zmartwychwstaniu. Aby jednak wyjść z zamknięcia, swoich ograniczeń, potrzeba im było mocy Ducha Świętego. Aby wrócić na nowo do Jerozolimy i zacząć opowiadać swoim nieprzyjaciołom, przeciwnikom, o osobistym doświadczeniu Pan Boga.
Ten czas, który my teraz przeżywamy, ma wielkie znaczenie także i dla nas. To czego doświadczyliśmy w tych dniach, nie może zamknąć się tylko w zwykłej tradycji, przyzwyczajeniu, że tak „zawsze” było. Począwszy od Niedzieli błogosławieństwa palm, poświęcenia pokarmów, krótkiej adoracji Chrystusa Pana w grobie; później śniadanie, spotkania rodzinne. Te wszystkie wydarzenia są ważne, ale jeżeli tylko na tym się zatrzymamy, to coś bardzo istotnego stracimy. Stracimy kolejną okazję do spotkania z Chrystusem zmartwychwstałym, który w naszej codzienności życia (w naszej Galilei), chce się z nami spotkać. Chce nas pocieszyć, umocnić, zainspirować do lepszego życia.
Zauważmy, że zmiana nastawienia uczniów Pana Jezusa do życia, do realizacji powołania, nastąpiła po spotkaniu ze zmartwychwstałym Panem. Doświadczyli czegoś nowego, odkrywczego, wspaniałego, chcieli tym wszystkim z innymi się podzielić.
Patrząc na nasze życie, może dziwimy się swojemu wycofaniu. Dominuje w nas lęk przed powiedzeniem czegoś z serca. Przyczyny takiego stanu rzeczy mogą być różne, ale chyba najważniejsza jest ta, że mamy słabą relację z Panem Bogiem. Dlatego też nie mamy czym się dzielić z innymi ludźmi.
Święta wielkanocne – czas oktawy, to właściwy i dobry czas, aby zadbać o spotkanie z Panem Jezusem na Eucharystii, w Jego słowie, w codziennej modlitwie. A ks. Jan Twardowski przypomina nam:
„Przy pustym grobie Chrystusa zmartwychwstałego dobrze sobie przypomnieć:
że trzeba być przegranym, żeby zwyciężyć,
być ubogim, żeby coś dawać ludziom,
miłować, żeby trwać,
być bezużytecznym, żeby stać się pożytecznym dla kogoś,
żyć, po ciemku, żeby stać się światłem,
umrzeć, aby żyć,
kochać i nie przestawać cierpieć.
Kiedy wydaje się, że wszystko się skończyło, wtedy dopiero wszystko się zaczyna.”
II. Po przeistoczeniu w czasie Mszy świętej, celebrans mówi: „Oto wielka tajemnica wiary”. W mszale znajdujemy cztery odpowiedzi na to wezwanie. Pochylając się nad tajemnicą Mszy świętej, musimy pamiętać, że nie rozwiązujemy religijnej zagadki i w związku z tym nigdy nie zawołamy triumfalnie: „Już wiem, o co tu chodzi”. Możemy jedynie odpowiedzieć: „Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”.
Tajemnicy Eucharystii nie da się zrozumieć i na swój sposób oswoić. Możemy pozwolić jedynie coraz głębiej jej się ogarnąć, pozwolić aby kształtowała nasze życie. Rzecz w tym, by uczestniczyć coraz bardziej świadomie i pokornie w tej tajemnicy, a nie więcej móc o niej powiedzieć (por. Wojciech Jędrzejewski OP, Fascynujące zaproszenie, Warszawa 1998, s. 44-45).
Każdy z nas uczestniczy w Eucharystii z różnymi myślami, oczekiwaniami. Nasze serce, uczucia i emocje nie bywają zawsze uporządkowane. Uczestnictwo w tej tajemnicy, to także okazja aby zaprosić Pana Jezusa do naszego życia. Nie zawsze będziemy rozumieli Jego słowa skierowane do nas. Jednak z upływem lat coś z tej tajemnicy Eucharystii „poznamy”, otworzą się nam oczy – tak jak uczniom idącym do Emaus (Łk 24,13-35). Zaczniemy poznawać Jezusa, a przede wszystkim doświadczać Jego miłości, która zacznie też porządkować nasz świat. Bo Eucharystia jest odbiciem Bożej miłości skierowanej do człowieka (ks. G. Świecarz)
Mimo tych naszych „odkryć”, pamiętajmy zawsze, że jesteśmy na Eucharystii nie dla rozwiązania religijnej zagadki. Mamy za to z całą wiarą i odwagą odpowiedzieć, kiedy zostaniemy przez prezbitera poproszeni: „Głosimy śmierć Twoją Panie Jezu, …”; „Panie ty nas wybawiłeś, przez krzyż i zmartwychwstanie swoje, Ty jesteś Zbawicielem świata”; „Chrystus umarł, Chrystus zmartwychwstał, Chrystus powróci”; „Ile razy ten chleb spożywamy, i pijemy z tego Kielicha, głosimy śmierć Twoją Panie, oczekując Twego przyjścia w chwale”.
III. „Chodzi o to, abyśmy dzisiaj (Wielkanoc), umacniając w duszy wiarę w Boga, mieli świadomość, że ta wiara ma jeszcze drugie oblicze, oblicze wiary w człowieka. Wiary w jego rozum, wiary w jego serce. Bo jeśli uwierzymy w Boga, a nie uwierzymy w człowieka, nasza wiara będzie wiarą milczącą, wiarą, która ma nas ocalić od zła, a nie ocali naszych braci. Będzie to wiara, która nas od świata oddali, a nie przywróci nas światu. Tymczasem mamy wrócić do świata i ludziom głosić po apostolsku Dobrą Nowinę. Mamy wrócić z tym najgłębszym przekonaniem, że w dniu Zmartwychwstania nie tylko w Boga wierzyć trzeba, ale trzeba także uwierzyć w człowieka, i to nawet tego, który kilka razy zaparł się Chrystusa (ks. J. Tischner).
Są to bardzo pouczające spostrzeżenia, skierowane do każdego z nas. Tak, w tym świątecznym czasie, w trakcie spotkań, baczną uwagę i troskę poświęcamy osobom nam bliskim. To, że z nimi spędziliśmy/spędzamy czas, jest oznaką naszej miłości do nich. Trzeba jednak pamiętać, że świat ludzi nie kończy się tylko na tym gronie. Obok żyją jeszcze inni, możliwe, że nie należą do „naszego świata”, ale oni także są naszymi bliźnimi.
Potrzebują także naszego zainteresowania, uwagi, troski. Chrześcijaństwo jest wiarą w Pana Boga – ale jak przed chwilą przeczytaliśmy – wiarą w drugiego człowieka. Będąc blisko zmartwychwstałego Pana, mamy być blisko świata, blisko ludzi, którzy ten świat tworzą. Nasze spostrzeżenia i uwagi związane przy pierwszym spotkaniu z taką czy inną osobą, o niczym jeszcze nie świadczą. Stare przysłowie przecież mówi, że aby poznać człowieka, to trzeba z nim beczkę soli zjeść. Dlatego też trzeba mieć oczy otwarte, a przede wszystkim serce otwarte, które jest w stanie zobaczyć ból życia. Potrzebne jest nam serce gotowe pomóc, gotowe z odwagą głosić Dobrą Nowinę.
To co jest jeszcze ważne do podkreślenia, to zwrócenie uwagi, że naszej wiary w drugiego człowieka, potrzebują ludzie, którzy wielokrotnie zaparli się Chrystusa Pana. Czy jest ich dzisiaj dużo? Myślę, że tak, ciągle ich niestety przybywa. Wszyscy byliśmy świadkami strajku, który przeszedł przez Polskę. W gronie osób uczestniczących w nim, było dużo agresji wobec Kościoła, ale także lekceważenia wiary swoich ojców, do pewnego wieku też i swojej. Ale też przez swoje zachowania, słowa, pewne osoby jawnie zapierały się tego, że znały Pana Jezusa.
Ktoś może teraz powiedzieć, że takie słowa spłynęły po nich jak po przysłowiowej kaczce. Znając jednak życie, choćby ze spotkań w konfesjonale, kierownictwie duchowych, czy też z krótkich chwilowych rozmów, muszę powiedzieć, że sumienia nie da się oszukać. Przypomni, wypomni w swoim czasie to wszystko. Nie mówię, że takie działania będą miały miejsce w życiu wszystkich. Możliwe, że nie, przecież w tym gronie byli ludzie o sumieniu laksystycznym, szerokim. Dla których nie ma żadnych norm i świętości. Byli wśród nich cynicy, którzy depcząc godność drugiego człowieka, powtarzają ciągle, ze wszystko jest dobrze. Jednak pewna część z nich będzie kiedyś potrzebowała ludzi wiary, wierzących w Jezusa Zmartwychwstałego, którzy uwierzą, że oni mogą się zmienić. W nich uwierzą!
Ważne zatem pytania dla każdego z nas z tego tekstu płyną. Wierząc w Pana Boga, czy wierzymy w drugiego człowieka? W takiego człowieka, który w swoim dotychczasowym życiu zaparł się Chrystusa Pana, nawet kilkukrotnie?
ks. Kazimierz Dawcewicz