Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (49)

I. Co widzę, kiedy spoglądam przed siebie? Jakie obrazy mnie zatrzymują? A jakie odkrywam dopiero po paru latach? Po przeczytaniu tych pytań, ktoś może teraz powiedzieć, że otaczająca go rzeczywistość nie jest zbyt ciekawa. Wszystko jest nam dobrze znane, dlatego niektórzy z nas mogą powiedzieć, że chodzą po „domowym świecie” na pamięć. Niestety część z nas zachowuje się czasami jak półautomat, powielający kolejnego dnia takie same zachowania.

Pewnej zmianie takie zachowania mogą ulec wtedy, kiedy spotykamy się z ludźmi, którzy przyjeżdżają do „naszej” miejscowości pierwszy raz. Czy pojawiają się w niej po wielu latach, odwiedzając rodzinne strony. Wtedy najczęściej spotkanie z daną miejscowością, przyrodą ją okalającą, ludźmi, wzbudza w nich podziw. Słuchając pochwał mieszkańcy często są zaskoczeni, ale kiedy otworzą szerzej oczy, zaczynają dostrzegać także otaczające ich piękno. Bo przecież wystarczy parę kilometrów wyjechać za miejscowość w której mieszkamy, aby dać się zachwycić pięknem przyrody, krajobrazu.

Pisząc o wzrastającym w nas przyzwyczajeniu i niedostrzeganiu piękna otaczającego nas świata, chciałbym też wskazać, że coś podobnego możemy doświadczyć w przeżywaniu swojej wiary. Elementem dla niej niebezpiecznym, powstającym w nas jest rutyna. Powtarzane systematyczne zachowania, gesty, znaki, mogą stracić z upływem lat swoją duchową wartość i przesłanie. Wykonywane mechanicznie, bezmyślnie, stają się tylko wyuczonymi znakami. Dlatego warto czasami przyjrzeć się swojemu uczestnictwu we Mszy świętej, codziennej modlitwie – pacierzowi. Zobaczyć, czy uczestniczy w nim tylko moje ciało, czy też myśli, pragnienia?

Może codziennie przechodzimy obojętnie obok stojącego przy drodze krzyża? Warto przypomnieć sobie, że kiedyś uczono, aby wtedy uczynić znak krzyża, zdjąć czapkę. Czy tak robię? Te czynione pobożnie znaki, stają się przypomnieniem o obecności Pana Boga w naszym życiu. Obudzeni z letargu obojętności, zaczniemy wreszcie podziwiać swoje życie, a przede wszystkim piękno jakie wnosi w nie miłość Pana Boga. Zachwyceni miłością naszego Pana i Ojca, wreszcie zaczniemy też zachwycać się tym co nas otacza!

II. Czwarta niedziela wielkanocna, nazywa jest też niedzielą Dobrego Pasterza. Od lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku, jest to niedziela modlitw o powołania kapłańskie, misyjne i zakonne. Możliwe, że widoczny spadek powołań do kapłaństwa w tamtym czasie, sprawił, że papież Paweł VI ustanowił ten dzień Światowym Dniem modlitw o Powołania. Obserwując teraz życie Kościoła wypada powiedzieć, że powołań ciągle jest za mało do potrzeb. Wiele osób szuka przyczyn tego stanu, inni narzekają na tych kapłanów, którzy są. A jeszcze inni po prostu się modlą w tej intencji.

To, że Kościół potrzebuje prezbiterów, wiedzą to ci wszyscy, którym zależy na jego rozwoju. Co zrobić aby było ich więcej? Należy odważnie głosić Ewangelię, dbać o religijne życie katolickich rodzin, dobrze prowadzić katechezę. Wreszcie nie zapominać nigdy, o modlitwie w intencji powołań. Bo powołanie do kapłaństwa i życia zakonnego, to dar pochodzący od samego Boga. Dlatego z tej modlitewnej troski o powołania, nigdy nie powinniśmy zrezygnować.

Uczestnicząc w IV niedzielę wielkanocną we Mszy świętej jeszcze raz usłyszeliśmy, że to Chrystus jest naszym Pasterzem (zob. J 10,1-10). Zna każdego po imieniu, prowadzi nas po ścieżkach naszego życia, a także chroni i strzeże. Ważną informacją dla wielu było to, że Chrystus Pasterz zna nas po imieniu. Tak jak my znamy po imieniu naszych sąsiadów, znajomych, przyjaciół, tak samo zna On i nas. Znając karmi swoim słowem, zachęca też abyśmy sięgali po Jego słowo każdego dnia, rozważali je. Tym samym pozwalali prowadzić się nad wody, gdzie będziemy mogli odpocząć.

Karmi nas swoim Ciałem, które wzmacnia nasze słabe ludzkie siły. W sakramencie pojednania orzeźwia nasze dusze, wnosi pokój. Oddając za nas życie na krzyżu, potwierdza, jak bardzo nas kocha. Dzięki zaś Duchowi Świętemu jesteśmy Jego owczarnią – Kościołem. Skoro tak, to warto zapytać siebie, jakimi „owcami” w tej owczarni Chrystusa Pasterza teraz jesteśmy?

Aby doświadczyć tej bliskości Chrystusa Pasterza, aby pozwolić Mu się prowadzić, trzeba Go także dobrze poznać. Taka nauka płynie do naszego umysłu i serca, kiedy czytamy Ewangelie, czy też wtedy, kiedy odmawiamy choćby Psalm 23. Zapraszam, aby często po niego sięgać i nim się modlić!

III. Kościół to wspólnota wspólnot, w których ludzie gromadzą się aby oddawać chwałę Panu Bogu. Zanosić do Niego swoje modlitwy i prośby przez Jezusa Chrystusa Syna Bożego. Po Soborze Watykańskim, Kościół doświadczył i nadal doświadcza powstawania nowych wspólnot. Dotyczy to zgromadzeń zakonnych i zakonów, ale także wspólnot działających przy parafiach. W sytuacji Kościoła w Polsce takimi nowymi ruchami jest Oaza, Odnowa w Duchu Świętym, Rodziny Nazaretańskie, Neokatechumenat. Po upływie czasu od pojawienia się tych wspólnot w Kościele, w obecnej chwili, powstają nowe wspólnoty: ewangelizacyjne, modlitewne. Powstało także wiele ośrodków rekolekcyjnych, które przez cały rok gromadzą osoby szukające modlitewnej ciszy i skupienia.

Tak się składa, że w naszej Parafii działająca Wspólnota modlitewna Odnowy w Duchu Świętym, obchodzi jubileusz 10 lecia powstania. Ta rocznica do dobra okazja, aby przypomnieć, że każda Parafia powinna być wspólnotą wspólnot. W ramach duszpasterskiej działalności każdej Parafii, znajduje się dużo miejsca, aby takie grupy powstawały. Wiemy, że nie wszyscy tego poszukują i chcą do nich należeć, ale dla tych, którzy szukają więcej – to znaczy więcej Pana Boga, właśnie tam mogą Go znaleźć. To powinien być główny cel istnienia takich wspólnot, nie wzajemna ludzka „adoracja” siebie, ale wzajemna pomoc w drodze do poznawania i kochania Pana Boga.

Wspólnoty działające przy parafiach wywołują rozmaite komentarze. Spowodowane jest to ich aktywnością, a co za tym idzie, częstszą obecnością w kościelnych uroczystościach. Tym samym ich częsty widok wywołuje u innych osób zazdrość. Dla niektórych obserwatorów ludzie, którzy je tworzą, powinni być doskonali i święci. Wszelkie ludzkie ich przywary, budzą komentarze, nawet zgorszenia. Dlatego nie można nigdy zapomnieć, że te wspólnoty tworzą osoby grzeszne, słabe. A znaleźli się tam, aby przy pomocy wspólnoty, a przede wszystkim dzięki łasce Pana Jezusa, doskonalić się i przemieniać. Jednak aby to się stało, potrzeba czasu i wielkiej ludzkiej także cierpliwości.

Wszystkie wspólnoty przeżywają także swoje trudne chwile. Najczęściej spowodowane są i wywoływane ludzką małością. Chęcią dominacji i rządzenia, zazdrością, ludzką ograniczonością, osobowościowymi uprzedzeniami. Patrząc na naszą Wspólnotę – która obchodzi ten mały Jubileusz – trzeba powiedzieć, że i ona nie uniknęła takich doświadczeń. Mimo wszystko wyszła z nich zwycięsko, oczyszczona, i nadal przyciąga do siebie nowe osoby. Spotyka się systematycznie, podejmuje nowe duchowe wezwania, aktywnie uczestniczy w życiu naszej Parafii.

Kościół potrzebuje wspólnot, warto o tym pamiętać. Na kanwie tego stwierdzenia, wypada mi teraz podziękować za obecność Wspólnocie „Liban” w życiu naszej parafialnej wspólnoty. Proszę także, aby nadal była aktywnie w niej obecna i rozsiewała ewangeliczną radość, dobroć i wzajemną miłość, która swoje źródło ma w nieustannej miłości Pana Boga naszego Ojca.

ks. Kazimierz Dawcewicz