I. Upragnione ocieplenie nie przychodzi, mamy już czas po świąteczny, a zimno nadal nam dokucza. Patrząc jednak na chodzących ludzi trzeba powiedzieć, że nie wszystkim jest zimno. Młodzież gimnazjalna chodzi ubrana lekko, tak działa młodzieńcza fantazja, możliwe, że w ten sposób chcą się popisać przed rówieśnikami. Chociaż warto też pamiętać, że świecące czasami słońce potrafi być zwodnicze, kiedy przy tym wieje silny i zimny wiatr. Ale tak już chyba musi być, uczymy się życia kiedy słuchamy rodziców i nauczycieli, ale także uczymy się życia na swoich błędach. Z takiego ubierania się w tak zimne dni, wszyscy z wiekiem kiedyś wyrastają.
Czytam w ostatnim czasie książkę „Doświadczenie Boga” George Weigela (Kraków 2016). Autor pokazuje, jak wyrósł z poglądów teologicznych, które przekazywane mu były w czasie studiów, a miało to miejsce po II Soborze Watykańskim. Jak wspomina, przez swoją przekorę, zainteresowania historyczne, odstąpił od nurtu teologii wykładanej wtedy na wydziałach teologicznych w USA. Potrzebował czasu, aby zauważyć płytkość teologii liberalnej (zob s. 87- 90). Powołuje się w tych rozważaniach na żyjącego w XIX wieku angielskiego kardynała Newmana, który był wielkim krytykiem takich nurtów teologicznych. Oceniał on takie chrześcijaństwo, jako wyrażane opinie ludzi lub hobby, albo wybór stylu życia, a nie oddanie się prawdzie. Katolicyzm rozwodniony – nie ma żadnej realnej przyszłości (s.85).
„Religia liberalna tworzy coś co żydowski uczony Dawid Gelernter nazywa światem lukrowanych ciasteczek, ponieważ religia liberalna jest „religią według własnego pomysłu”. Z drugiej strony religia objawiona jest religią, w którą jesteśmy włączeni. Religia liberalna nie ma żadnego zaufania do ogarnięcia ludzi przez prawdę rzeczy – przez zbawcze słowo Objawienia Boga Abrahama, Izaaka, Jakuba, Mojżesza i Jezusa. Boga, który objawia samego siebie, a nie twierdzenia o sobie. Dojrzała wiara katolicka to sprawa pochwycenia przez prawdę w taki sposób, że wiemy mając specjalny zmysł poznawczy – podobnie jak Edyta Stein stwierdza – „To jest prawda”. To nie jest coś, co wymyślamy. To nie jest coś, co możemy kupić. To jest coś, co możemy tylko otrzymać. Jest to dar – dar, który domaga się odpowiedzi.
A ta odpowiedź – by być jeszcze bardziej kontrkulturowym – ma na imię posłuszeństwo. Nie dziecięca zależność. Dojrzałe posłuszeństwo. Odważne posłuszeństwo” (s. 84).
Jeszcze raz zacytuję powyższego autora: „posłuszeństwo chrześcijańskiej prawdzie wyzwala, w najgłębszym rozumieniu ludzkiej wolności. Ta prawda pochodzi od Boga i zaprasza nas do osobistego spotkania z Bogiem przez Jezusa Chrystusa i Jego Kościół. Nie jest to coś według naszego pomysłu. Natomiast jest to coś, co możemy tylko przyjąć jako dar.
Miłuj go, bo jest to dar wspaniały” (s.92).
Trochę dużo zapożyczonych cytatów, ale pomyślałem sobie, że wielu z nas jest także dzisiaj bombardowanych nowymi teologicznymi myślami. Wymyślonymi gdzieś przy akademickim biurku, tylko po to, aby taki czy inny autor mógł na chwilę zabłysnąć, podważyć coś z katechizmowej prawdy. Zamieszać ludziom w głowie, by następnie z tymi wytworzonymi wątpliwościami, wytworzoną pustką, swoich czytelników po prostu zostawić.
Pamiętajmy zatem, że prawda, którą poszukujemy pochodzi od Pana Boga. W niej znajduje się zaproszenie do spotkania z Nim – do modlitwy. Te spotkania, które dokonują się przez Jezusa Chrystusa i Jego Kościół zmieniają nas, tworzą lepszymi ludźmi, a tym samym i lepszymi katolikami.
II. Druga Niedziela Wielkanocna została przez św. Jana Pawła II, ustanowiona świętem miłosierdzia. Czytając Ewangelię zauważamy, że Pana Jezus nie tylko pragnie, ale także żąda, aby uczynki miłosierdzia były znakiem rozpoznawczym Jego uczniów. Kult miłosierdzia Bożego w czasach obecnych został rozpropagowany w świecie, przez świętą siostrę Faustynę Kowalską. W objawieniach Chrystus Pan podaje trzy sposoby czynienia miłosierdzia, które powinno dosięgać naszych bliźnich. Pierwszy z nich to czyn, drugi są to słowa, a trzecim jest modlitwa (Dzienniczek).
Zastanawiamy się teraz jakie mają być te nasze uczynki miłosierne, jak mamy traktować naszych bliźnich? Nie trzeba szukać daleko, warto tylko sięgnąć po Katechizm Kościoła Katolickiego, tam znajdujemy obowiązujące nadal każdego katolika, uczynki miłosierdzia co do duszy i co do ciała.
Warto je też sobie przypomnieć. Uczynki miłosierne co do duszy to: 1. Grzeszących upomnieć, 2. Nieumiejętnych pouczać, 3. Wątpiącym dobrze radzić, 4.Strapionych pocieszać, 5. Krzywdy cierpliwie znosić, 6. Urazy chętnie darować, 7. Modlić się za żywych i umarłych. Na drugim miejscu za Katechizmem wymieńmy Uczynki miłosierne co do ciała: 1. Głodnych nakarmić, 2. Spragnionych napoić, 3. Nagich przyodziać, 4. Podróżnych w dom przyjąć, 5. Więźniów pocieszać, 6. Chorych nawiedzać, 7. Umarłych pogrzebać. Po przeczytaniu uczynków miłosiernych co do duszy i co ciała, widzimy na nowo, jak bardzo wielkie mamy możliwości wykazania się miłosierdziem. Nie trzeba wyszukiwać nowych czynów, zacznijmy spełnić te wskazane w Katechizmie.
Dobrze jest też zawsze pamiętać, aby te miłosierne czyny i zachowania, wypływały z miłości do Pana Jezusa. On przecież poucza: „Beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5). Wielką pomocą w nawiązywaniu tej relacji z Nim jest codzienna modlitwa, która jest przecież źródłem siły i potrzebnych nam łask. Wreszcie odmawiana Koronka do Miłosierdzia Bożego, pomoże nam skutecznie w nawiązaniu i podtrzymaniu przyjacielskiej relacji z Chrystusem.
Czyny, słowa i modlitwa, to trzy sposoby czynienia miłosierdzia w codzienności życia. Pamiętajmy o tych trzech słowach, pamiętajmy też, że spełniając je z coraz większą miłością, jeszcze bardziej nasze serca, będą stawały się podobne do serca Pana Jezusa.
III. Czas palenia w piecach, używania różnych systemów ogrzewczych niestety się przedłuża. Niektórzy z nas z utęsknieniem wypatrują słonecznych dni, choćby dlatego, że zrobione zapasy opałowe się skończyły, czy też są już na ukończeniu. Trzeba zatem mieć nadzieję, że upływające tak szybko dni, zbliżający się miesiąc maj, przyniosą nam znacznie więcej ciepła.
Niektórzy czytając te słowa mogą jednak powiedzieć, że nie widzą tu żadnego kłopotu. Bo przecież można w każdej chwili dokupić potrzebny opał. Tak to prawda, ale są rodziny, które takie wydatki planują szczegółowo, przeznaczając na to – starym zwyczajem – pewną sumę pieniędzy. Tak jak było to, choćby w roku ubiegłym. Dlatego teraz mogę mieć większy, lub mniejszy finansowy kłopot. Pisząc o tym zastanawiałem się przez chwilę i pytałem siebie: jak to się ma do życia duchowego? Czy człowiekowi wierzącemu może zabraknąć „opału” w drodze do Pana Boga?
Odpowiadając na te pytania trzeba powiedzieć, że w zasadzie takiej możliwości nie ma. Pan Bóg jest wierny przymierzu, które z nami zawarł w sakramencie chrztu świętego. Dlatego też w każdej chwili dnia i nocy, możemy się z Nim spotkać. Wyznaczając czas na modlitwę, sprawiamy tym samym, że nasze wnętrze wypełnia Jego miłość. Doświadczamy Jego bliskości, wsparcia, siły, aby jak najlepiej wypełniać swoje codzienne zadania i obowiązki. Otrzymujemy potrzebne nam do życia „paliwo”!
Dobrze też wiemy, że to jeszcze nie wszystko. Pozostaje nam Eucharystia i inne sakramenty, które są niewyczerpalnym źródłem łask. Martwiąc się tym, że niektórym z nas kończy lub skończył się opał, kupionym na czas zimy i wczesnej wiosny, widzimy, że duchowego „opału” nigdy nam nie zabraknie. To tylko od nas zależy,czy będziemy chcieli zawsze z niego korzystać.
ks. Kazimierz Dawcewicz