Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (46E)

I. Pewien czas temu została zainicjowana akcja występowania z Kościoła – apostazja. Ile osób do tej pory to uczyniło, trudno powiedzieć, ale to namawianie trwa nadal. Do kancelarii parafialnej zgłaszają się ludzie, którzy chcą tego dokonać. Ostatnio jeden z polskich biskupów prosił księży o modlitwę w intencji powstrzymania takich zachowań. Czy ta modlitwa przyniesie jakiś skutek? Trudno powiedzieć, chociaż ten głos może też być usłyszany przez osoby, które noszą się z takim zamiarem. Może dadzą sobie jeszcze trochę czasu na przemyślenie takiego czynu.
Jakie są przyczyny takich zachowań? Co kieruje ludźmi, którzy decydują się na rozbrat z Kościołem? Odpowiedzi na te pytania można ułożyć w pewien powtarzający się schemat. Mają swoją wagę i ciężar, czytając je towarzyszy mi świadomość, że ktoś za nich ten schemat sporządził. I tak jednym z pierwszych powodów jest obecny stan funkcjonowania Kościoła. To znaczy, „wielkie” zaangażowanie biskupów, księży, w sprawy polityczne. Istnieje silny układ podkreśla się – choćby teraz – między obecną władzą a duchownymi. Nie można zaprzeczyć, że takie zachowania występują i kiedyś występowały. Czy jednak są aż tak silne, trudno mi jednoznacznie na ten zarzut odpowiedzieć. Najlepiej znam swoje „polityczne zaangażowanie”, które jest żadne. Oczywiście mam swoje poglądy polityczne, sympatie, ale kościół parafialny, różne spotkania, nie są wykorzystywane do agitacji politycznej, nawet społecznej. Mimo to jestem świadomy tego, że bywa różnie – w diecezjach i parafiach.
Trzeba jednak powiedzieć, że obecność Kościoła w życiu politycznym i społecznym zawsze była krytykowana. W czasach PRLu Kościół o to był oskarżany, no i tak dzieje się teraz. Sam kiedyś usłyszałem od młodego człowieka na kolędzie pouczenie: „może ksiądz mówić kazanie, ale nawet o tym nie wiedzieć, że jest ono polityczne”. Przy takim widzeniu sprawy, wszelką działalność duszpasterską można potraktować jako działanie polityczne. Bo Kościół jest przeciwny aborcji, eutanazji, związkom homoseksualnym, a szeroko rozumiany świat – część polityków, działaczy społecznych różnej maści jest za tym.
Inny powód odejść, to skandale pedofilskie, homoseksualne w Kościele, które w tej chwili są nagłaśniane. Wykorzystywanie seksualne dzieci i młodzieży przez księży, złe reagowanie biskupów na takie informacje. Ukrywanie tych przypadków, przenoszenie oskarżonego duchownego z jednej Parafii do drugiej. Są to zachowania złe, które sprawiają, że Kościół kojarzy się dla pewnych osób jako klika – korporacja, w której ukrywa się takie zachowania.
Kolejny zarzut wypływa z żalu do rodziców. „Zostałem/am ochrzczony/na bez mojej zgody. Nikt mnie nie pytał o zdanie, czy chcę przyjąć ten sakrament. Wreszcie stwierdzenie, że nie mam już żadnych związków z tą instytucją, jest mi ona obca, obojętna, nie interesuje się jej życiem.
Zapewne tych zarzutów jest jeszcze więcej, ale te przedstawione są najczęściej używane. Niosą w sobie element prawdy, powinny boleć nas wszystkich tworzących Kościół. Stały się też argumentami wykorzystywanymi przez tych, którzy w tym czasie podjęli walkę z Kościołem. Ma ona zorganizowaną strukturę, bo chodzi o to, aby jak najwięcej osób odeszło. Tym samym zostanie osłabiony Kościół w Polsce, przestanie mieć wreszcie tak znaczący wpływ na życie polityczne, społeczne, no i moralne.
Wracając do prośby o modlitwę w intencji osób pragnących dokonać apostazji, pamiętajmy, że nie jest ostatnią deską ratunku aby ją zatrzymać. Chociaż modlitwa zanoszona z wiarą, posiada wielką siłę przemiany serc. Trzeba też pamiętać, że tym co przyciąga i zatrzymuje ludzi w Kościele jest ewangeliczne życie jego wyznawców – tak osób duchownych jak i świeckich.

II. W czasie Mszy świętej mamy także okazję do dziękczynienia. Słowa: Pan z wami. Z duchem Twoim, […] Dzięki składajmy Panu Bogu naszemu …[…] Zaprawdę godne to i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne, abyśmy Tobie, Ojcze święty, zawsze i wszędzie składali dziękczynienie … Umiejętność dziękowania za wszystko co otrzymujemy, jest świetnym sprawdzianem, na ile kochamy darowane nam rzeczy. Na ile też kochamy tego, kto nam je podarował.
Otaczający nas świat, to prezent jaki otrzymaliśmy od Pana Boga. Żyjemy w tym świecie, przetwarzamy go, korzystamy z niego. Oddychamy, chodzimy po ziemi, pijemy wodę, szukamy promieni słonecznych, aby w nich się ogrzać, opalić. Chodzimy po górach, pływamy w jeziorach, otaczają nas piękne kwiaty, słyszymy śpiew ptaków. Bóg obdarowuje nas swoimi podarunkami. Możemy jednak korzystać z tego całego bogactw jak żarłok, egoista, który uważa, że wszystko mu się należy. Biorąc to, nie umiemy dziękować.
Można tak się zachować, ale wypada zachować się zupełnie inaczej. Rzucić się na szyję kochającego nas Boga Ojca, który tak pięknie nas obdarował! Ukochać Go za to wszystko!
Takiej postawy jesteśmy uczeni na Mszy świętej. Każda chwila spędzona przy ołtarzu jest taką okazją, ale szczególnie ten moment, który nazywa się modlitwą Eucharystyczną. Greckie słowo eucharistein oznacza właśnie dziękczynienie. Ksiądz mówi: w górę serca, dzięki składajmy Panu Bogu naszemu. W górę serca – mamy oderwać swoje myśli od czekającego nas obiadu, kolacji, zaraz po Mszy świętej. Pomyślmy o Tym, dzięki któremu to jedzenie może w ogóle istnieć.
Dobrze wiemy, że nie samym jedzeniem – chlebem człowiek żyje. Wznieśmy więc serca jeszcze wyżej, aż do serca Boga, który sprawił, że możemy kochać. Wtedy widzimy również jak Boże serce zostało zranione przez nasze grzechy, egoizm, zazdrość, nienawiść. Dziękujemy za to, że On pokonał ciemności i zmartwychwstając dał nam prawdziwe życie, które nie ma końca.
O tych wszystkich niepojętych dziełach Pana Boga opowiada modlitwa Eucharystyczna, która – kiedy uważnie ją słuchamy – wprowadza nas w zachwyt zaproszeniem: dzięki składajmy Panu Bogu naszemu (por. Wojciech Jędrzejewski OP, Fascynujące zaproszenie, Warszawa 1998, s. 39-40).
Za każdym razem, kiedy uczestniczymy we Mszy świętej, bywamy uczeni tego dziękczynienia. Możliwe, że go nie dostrzegamy, nie uświadamiamy sobie. Często ma to związek z tym, że nie umiemy po prostu dziękować – nawet naszym najbliższym. Posiadamy wielki deficyt nie używania słowa dziękuję! Tym samym myślimy, że wszystko przychodzi do nas tak sobie. W słowie dziękuje zawiera się świadomość, że ktoś na to co otrzymujemy zapracował. Następnie to kupił i z nami tym wszystkim się podzielił. Uczmy się dziękować, zacznijmy tego słowa częściej używać.
Chodząc po tej ziemi, zrywając piękne kwiaty, zwiedzając różne zakątki Polski i świata, zachwyćmy się tym wszystkim. Pomyślmy, że to wszystko jest prezentem od samego Pana Boga. Podziękujmy Mu za to oraz za tych, których postawił na drodze naszego życia!

III. Niektórzy z nas starają się uciec od tego wszystkiego co nazywamy pandemią. Mniej czasu siedzą przed telewizorami, ukrócone zostały kontakty towarzyskie. Ale okazuje się, że uciec przed tym wszystkim się nie da. Śmierć, która dotyka coraz więcej osób, przypomina o istniejącym zagrożeniu. Mamy telefony komórkowe, to też dzięki nim dowiadujemy się o nowych zakażonych osobach. Trudny czas w tej chwili przeżywamy na wielu płaszczyznach życia: zdrowotnej, psychicznej, społecznej. Wiele osób źle znosi ograniczenia jakie zostały nałożone, brakuje im rozmów, tych herbacianych, kawowych posiedzeń.
Mimo zagrożeń, te zamknięte dni mogą stać się okazją do nadrobienia zaległości. Wyłączając telewizję, możemy wziąć do ręki książkę, która czekała na nas od paru miesięcy, a może nawet lat. Leżała i lamentowała, pytając: „dlaczego mnie kupiłeś człowieku?” Do obejrzenia czekają dobre filmy, które można nazwać pułkownikami naszej „filmoteki”. Bo przecież kiedyś sobie obiecaliśmy, że przyjdzie czas, to je obejrzę – warto to teraz zrobić.
Pewnej grupie osób brakuje niedzielnej Mszy świętej, brakuje im wizyty w kościele. Wprowadzone limity osób mogących być w świątyniach zniechęcają, lęk przed zakażeniem „zatrzymuje” w domu. Trzeba otworzyć się zatem na transmisje telewizyjne, radiowe, internetowe. Rozumiem, że to nie jest to, do czego przez lata się przyzwyczailiśmy. Co było cotygodniową „wyprawą” na spotkanie z Panem Bogiem – w Jego słowie i Komunii świętej.
Zły wpływ na naszą relację z Panem Bogiem ma częste narzekanie na brak czasu. W tych miesiącach pandemii, kiedy wiele spraw i spotkań uległo zatrzymaniu, na brak czasu chyba nie powinniśmy narzekać. Zatem dobrze by było zadbać o systematyczną modlitwę. Pewne czynności wykonywane systematyczne, stają się naszym przyzwyczajeniem. Jeżeli zrobimy to z modlitwą, po pewnym czasie okaże się, że wytworzyliśmy w sobie nawyk – dobry nawyk. Za który kiedyś – jak się wszystko uspokoi – będziemy dziękować.
Nie powinniśmy tak łatwo się oddawać narzekaniu i krytykowaniu tych pandemicznych dni, miesięcy. Widzimy, że jednak coś dobrego może z nich wyniknąć. Dobrego dla naszego duchowego, psychicznego, rodzinnego życia.

ks. Kazimierz Dawcewicz