Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (46d)

I. W sobotę na zakończenie pierwszego tygodnia Wielkiego Postu, czytana jest Ewangelia według świętego Mateusza, która przypomina nam o obowiązku realizacji miłości nieprzyjaciół (zob. Mt 5,43-48). Pisze o tym teraz dlatego, że jest to fragment, który stał się tematem mojego pierwszego homiletycznego wystąpienia, które miało miejsce na czwartym roku seminarium. Kiedy przeżywam ten dzień, przypominam sobie tamtą sytuację. Pochwałę ojca duchownego Konrada Sarwy, słowa kolegi z piątego roku: „ładna była czytanka rano”. Stwierdzenie odnosiło się do tego, że kiedy mówiłem, to miałem opuszczoną głowę. Dla siedzących w ławkach seminarzystów wyglądało to tak, jakbym czytał z kartki – chociaż mówiłem wszystko z pamięci. Ja po prostu nie chciałem się spotkać, ze spojrzeniami moich kolegów z roku. Pamiętam, że jeszcze tamten tekst powtarzałem na wykładzie z homiletyki.
Przez wiele lat ta pierwsza napisana przez mnie homilia, podróżowała ze mną. Była w Ostródzie – wśród moich homiletycznych napisanych wystąpień. Następnie w seminarium duchownym, ostatni raz widziałem ją tu w Dywitach. Jednak nie mogę jej teraz odnaleźć. Ale to nie jest w tej chwili najważniejsze. Ważne jest to, co powiedział Pan Jezus. Kiedy czytamy te słowa, trzeba sobie uświadomić, że Boża logika kochania przekracza naszą ludzką. Przez te słowa Jezus chce nas uświadomić, abyśmy nie kierowali się gwałtownymi odruchami, ale Jego słowem. Nasze ludzkie odruchy skłaniają do nienawiści nieprzyjaciół, a słowo, które do nas On kieruje, do miłowania drugiego człowieka.
Patrząc na nasze codzienne życie możemy w zasadzie wszyscy powiedzieć, że najczęściej otaczamy się ludźmi, którzy są nam życzliwi. Takie zachowanie jest uzasadnione, bo nie chcemy ciągle kogoś przekonywać do naszych racji, odczuć, sposobu myślenia. Jednak w tych słowach Ewangelii słyszymy zachętę, abyśmy zaczęli zbliżać się do osób, od których do tej pory stroniliśmy (ww. 46-47).
Ten ewangeliczny fragment zaprasza nas do postawienia pytania: Kto taką osobą jest w naszym przypadku? Co wypada w relacjach z nią zmienić? (ks. Krzysztof Wons). Słowa tego fragmentu Ewangelii są trudne, ale z drugiej strony jeżeli chcemy być autentycznymi uczniami Pana Jezusa, to nie możemy udawać, że ich nie ma. Jeżeli zachowujemy się tak, jakby ich nie było, to wypada wszem i wobec powiedzieć, że nadal kierują naszym życiem ludzkie negatywne odruchy. Tym samym, do bycia prawdziwym uczniem Chrystusa, dużo nam brakuje! On przecież chce, abyśmy zawsze pozwolili prowadzić się Jego słowu, które wychowuje nas do miłowania – nawet naszych nieprzyjaciół!

II. Przemienienie na Górze (zob. Łk 9,28b-36), to dla apostołów kolejna chwila, w której poznają swojego Mistrza. Zastanawiające jest to, że Pan Jezus wziął ze sobą tylko trzech uczniów: Piotra, Jakuba i Jana. Objawiając swoje Bóstwo – tak po naszemu myśląc – lepiej by było, aby w tym wydarzeniu uczestniczyli wszyscy. Jednak wypada nam teraz tylko przyjąć i zgodzić się z taką decyzją. Obecność tylko tych trzech świadków, miała swój głęboki sens. Kiedy czytamy ten fragment Ewangelii, warto pamiętać, że te wydarzenie stanowi kolejny etap wychowywania apostołów. Po zmartwychwstaniu Pana Jezusa, Wniebowstąpieniu, apostołowie systematyzując wszystkie wydarzenia związane z Panem Jezusem, na pewno w pełni zrozumieli i tamte wydarzenie na górze.
Podobnemu procesowi wychowawczemu, jesteśmy poddawani współcześnie także i my. Pewne sprawy związane z wiarą, przynależnością do Pana Jezusa, zrozumieniem tego, czego On od nas wymaga, to wszystko przychodzi w czasie. Co nie znaczy, że jest to zaproszenie do nic nie robienia w tej relacji do Niego. Drzewo, wszelkie inne rośliny, potrzebują do wzrostu odpowiednich warunków. To samo można powiedzieć o nas, potrzebujemy duchowego klimatu do bycia coraz lepszym i piękniejszym uczniem!
Pierwszym miejscem, o które powinniśmy zadbać w tym duchowym wzroście i wychowywaniu, to znalezienie czasu na lekturę Pisma Świętego. Wspominałem w ostatnim rozważaniu, że potrzebujemy słowa Bożego do duchowego i moralnego rozwoju, jak powietrza do oddychania. Ci wszyscy, którzy te wezwanie do czytania i rozważania słów Biblii lekceważą, godzą się na duchową rutynę i letniość.
Kolejnym miejscem, gdzie dokonuje się nasz wzrost jest liturgia i modlitwa. Uczestnicząc we Mszy Świętej jesteśmy obdarowani Ciałem i Krwią Pana Jezusa. Eucharystia umacnia nas w drodze, daje siłę do trwania przy naszym Panu. Wchodząc w kolejny tydzień naszego życia, jesteśmy zapraszani, abyśmy to czego doświadczyliśmy w niedzielę, kontynuowali i dopełniali w ciągu tygodnia poprzez modlitwę. Te codzienne spotkania, to czas wzrastania, przemiany, poznawania siebie w świetle Bożej miłości.
Od początku istnienia chrześcijaństwa, miejscem centralnym wszelkich spotkań była wspólnota. Poddanie siebie ocenie sióstr i braci, stanowiło codzienną normalność. Wzajemne relacje, okazywanie sobie miłości i miłosierdzia, było świadectwem wiary w Pana Jezusa. Relacje z bliźnimi, mimo upływu wieków od tamtych czasów, to nadal ważna płaszczyzna rozpoznawania autentyczności wiary i miłości do Chrystusa Pana w życiu Jego uczniów.
Możliwe, że niektórzy z nas szukają nowych wskazań na ten święty czas Wielkiego Postu, chcąc za wszelką cenę coś w sobie zmienić. Z drugiej strony po latach „walki” nadal nie wiedzą jak mają to zrobić. Jakie podjąć kroki, aby „trud” tych dni był owocny. Zapraszam wszystkich szukających takiej drogi, do systematycznego czytania Pisma Świętego, do aktywnego uczestnictwa w liturgii i trwania w codziennej modlitwie. Wreszcie znalezienia swojego miejsca we wspólnocie braci i sióstr, którzy pomogą, wesprą w chwilach prób, a także powiedzą, co należy zmienić i poprawić w swoim życiu.

III. Słowo „adopcja” kojarzy nam się najczęściej z adopcją dziecka (dzieci) przez jakąś rodzinę. Okazuje się, że w tej chwili te słowo „adopcja” używane jest też do duchowych zagadnień. Spytał mnie parę godzin temu znajomy ksiądz: czy proponuję parafianom – w czasie Wielkiego Postu – adopcję grzesznika? Musze się przyznać, że o czymś takim nie słyszałem, a sama „akcja” niesie coś dobrego. Każdy z nas jest grzesznikiem, każdego dnia kiedy robimy wieczorny rachunek sumienia, widzimy obecne w nas dobro, ale także mnóstwo grzechów i przeróżnych zaniedbań. Z tego też względu każdy z nas potrzebuje modlitwy, takiego duchowego wsparcia.
Dobrze też wiemy, że doświadczenie grzechu jest przeróżne. Jako ludzie, na różne sposoby tego doświadczamy. Są także wśród nas takie osoby, które przy doświadczeniu swojej słabości, po latach oddalenia od Pana Boga, od Kościoła, nie wiedzą jak mają wrócić. Niektórzy nawet powątpiewają i pytają: czy mogą wrócić? Czy mają takie prawo do powrotu? Takich i jeszcze inne pytania, można mnożyć.
W takim razie jak możemy takim osobom pomóc? A no właśnie przez duchowe wsparcie. Takie osoby potrzebują rozmowy, powiedzenia im, że o nich pamiętamy i nadal są dla nas ważne. Wreszcie możemy zapewnić ich o naszej modlitwie! Spotykamy też i takich ludzi, którzy nie chcą z nami na te tematy rozmawiać, możliwe, że to oni w pierwszym rzędzie potrzebują naszej duchowej „adopcji”. To znaczy wzięcia ich serca, aby każdego dnia odmówić za nich krótką modlitwę. Nie muszą wcale o tym wiedzieć!
Przeżywany czas Wielkiego Postu, można te dni do tego duchowego dzieła wykorzystać. Chciałbym na koniec też powiedzieć, że ta adopcja może „trochę” potrwać. To znaczy, trzeba będzie z jakąś osobą dłużej pobyć. Ale dla duchowego nawrócenia i odrodzenia jakiegoś człowieka, zapewne warto to zrobić!

ks. Kazimierz Dawcewicz