Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (43)

I. Ostatni powrót z Bartoszyc, przypomniał mi na nowo, jak ważną osobą w społeczności jest ksiądz. W busie jadącym do Olsztyna tego dnia był komplet pasażerów, nawet miejsce obok kierowcy zostało zajęte. Kierowca z panią, która siedziała obok całą drogę prowadził rozmowę. Zaczęła się ona od zapłaty za bilet. Wybierając tzw. moniaki stwierdził: „obrabuję Panią z wszystkich drobnych pieniędzy”. Po chwili dodał: „Będzie na tacę”. Nie wsłuchiwałem się w dalszą ich rozmowę, chociaż niektóre wypowiedzi mogli słyszeć także wszyscy podróżujący. Przed Dywitami usłyszałem, że rozmowa zeszła na temat księży.
Takie jest życie, trzeba o kimś czy o czymś rozmawiać, a my księża zawsze jesteśmy dobrym tematem. Ta rozmowa, to niby nic takiego, ale okazuje się, że nie jesteśmy dla ludzi osobami obojętnymi. Dobrze kiedy rozmowa dotyczy właściwych zachowań takiego czy innego duchownego. Ukazuje jego troskę o wspólnotę parafialną, bezinteresowność, bycie z ludźmi. Źle się dzieje kiedy rozmowy toczą się wokół naszych wad, niedociągnięć duszpasterskich. Szczególnie bolesne i trudne są rozmowy, w których trzeba wysłuchiwać oskarżeń związanych ze złym traktowaniem ludzi, o zachłanności finansowej. Czy też niedostatecznym poświęcaniu czasu, dla parafian.
Jako duchowni możemy na takie zachowania się złościć, niektórzy nawet się gniewają na ludzi. Ale z całą otwartością i pokorą trzeba je przyjąć, przecież takie postawy mają miejsce. Jeżeli gdzieś płynie woda, tam musi być źródło. Kapiąca woda z rurek centralnego ogrzewana uświadamia nam, że w którymś miejscu jest pęknięcie. Tak samo wypada potraktować różne wypowiedzi ludzi na nasz – księżowski – temat.
Powyższe słowa są dla nas księży zaproszeniem, do jeszcze uważniejszego zwracania uwagi na słowa jakie wypowiadamy. Na to, jak się odnosimy i traktujemy ludzi. Dotyczy to relacji do wszystkich parafian, nie tylko tych, którzy tworzą tak zwaną „elitę” danej miejscowości. Przede wszystkim zawsze należy dbać o relację z Panem Bogiem, aby ludzie widzieli w nas nie tylko urzędników. Ale osoby oddane Panu Bogu, którzy wiarę w Niego okazują poprzez pasterską miłość do parafian!

II. Co tak naprawdę decyduje, o naszej ocenie innych ludzi? Na co w pierwszym rzędzie zwracamy uwagę, kiedy z nimi się spotykamy? Powyższe pytania wypada potraktować bardzo poważnie. Bo przecież w naszej ocenie innych osób, często decydują tylko czynniki zewnętrzne. Ubiór danego człowieka, marka samochodu, którym jeździ ma duży wpływ na ocenę. Do tego należy dołączyć wykonywaną pracę, zawód, który przynosi wielkie pieniądze. Wtedy mamy już gotową opinię o danej osobie. Są to tylko niektóre widoczne dla oczu cechy konkretnego człowieka, ale wszyscy wiemy, że najczęściej w ocenie innych osób tym się kierujemy. Jednak trzeba sobie uświadomić, że pokazują one tak naprawdę tylko coś powierzchownego – czasami nieprawdziwego. Bo przecież człowiek, to także wnętrze, w którym nosi ukrywane przed postronnym obserwatorem przeżycia, myślenia.
W takim razie na co mamy zwracać uwagę, kiedy spotykamy innych ludzi? Co stanowi największą wartość człowieka? Odpowiedź na te pytania znajdujemy w Księdze Samuela. Wybór Dawida na króla Izraela, to piękna lekcja wychowania udzielona przez Pana Boga prorokowi Samuelowi. Zwraca mu uwagę, na co należy patrzyć i co mówi o jego wartości człowieka. „Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem widzi człowiek jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na to co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce” 1 Sm 16,7).
To co znajduje się w sercu, stanowi o wielkości człowieka. Pan Bóg patrzy na serce! Dla Niego nie jest ważne to, jak konkretny człowiek wygląda, jakie firmowe ubrania nosi, jaki ma samochód. Przecież dobrze wiemy, że serce wielu ludzi tak dobrze materialne usytuowanych z upływem lat karleje, usycha, co uwidacznia się w poniżaniu, a nawet pogardzie okazywanej innym ludziom. Dla Pana Boga najważniejsze jest to, co jest we wnętrzu, w duszy, w sumieniu. Czyli to co kochamy, jakie są nasze marzenia i tęsknoty, komu oddaliśmy nasze serce.
Król Dawid, który był człowiekiem według serca Bożego, w psalmie 121 wskazuje, co dzieje się w sercu człowieka, w którego króluje Bóg. Choćby szedł ciemną doliną, nie dotkną go różne przeciwności, nie zostanie pokonany. Człowiek, który słucha głosu Pana Boga, uznaje Go za Pasterza, będzie przez Niego strzeżony. On będzie strzegł jego wyjść i powrotów, osiągnie wieczne szczęście – niebo.
Zachęceni postawą króla Dawida, dbajmy o swoje serca. Troska o nie, powinna towarzyszyć nam każdego dnia. Trzeba pamiętać, że serce jest dobre i podoba się Bogu, kiedy kształtuje je wierność Bożym przykazaniom, wierność nauce Kościoła. Jest przemieniane przez słuchanie i rozważanie Słowa Bożego. Wreszcie kształtuje je codzienna bliskość z Panem Jezusem, który swoją miłością rozjaśnia wszelkie ciemności, mogące pojawić się naszych serc!

III. „Drogie córki! To prawda, że spieszycie za wonią olejków Waszego Oblubieńca, baczcie jednak, czy biegniecie z rozwagą. Biegnijcie tak, abyście otrzymały nagrodę, to znaczy, by żadna z Was nie okazała się w biegu powolna i leniwa, ale też tak, aby żadna, spiesząc się zbytnio, nie skręciła nogi i nie ustała w rozpoczętej drodze. Ścieżka wiodąca do życia, jest wąska i kręta, należy więc stąpać po niej ostrożnie, nie schodząc ani na prawo przez jakąkolwiek niedbałość, ani na lewo poprzez nadmierne umartwienia. Jednak z tych dwóch skrajności o wiele lękam się tej drugiej, byście nie dręczyły niemądrze Waszych ciał, a upadając w ten sposób, nie zboczyły z drogi Pańskiej, która prowadzi do miasta zamieszkanego (Ps 107,7), do miasta Pana Zastępów. On je umocnił na wieki (Ps 48,9) /Jordan z Saksonii Najdroższej Dianie, Wyd II 2017, s. 47/.
Zacytowałem fragment listu, który został napisany przez generała Zakonu Kaznodziejskiego – dominikanów – do zaprzyjaźnionej wspólnoty sióstr zakonnych. Ten list pochodzi z 1223 roku. Czytając go nie jesteśmy w stanie ukryć swojego zdziwienia, mądrością autora, a przede wszystkim roztropnością w udzieleniu rad duchowych. Błogosławiony Jordan przestrzega przed zbytnim umartwieniem ciał, które może sprawić zejście z właściwej drogi prowadzącej do Pana Jezusa.
Czasy średniowiecza kojarzą się wielu ludziom z wielką ascezą, umartwieniem, biczowaniem ciał. Pogardą dla tego co cielesne, zmysłowe. Autor pokazuje nam, że tylko takie myślenie, to trwanie w błędzie. Chociaż powyższe zachowania, miały miejsce w tamtych czasach. Myślenie jednak, że wszyscy tak robili świadczy o nieznajomości tej epoki, o uproszeniach, które tak często są dzisiaj wypowiadane. Na potwierdzenie mądrości Generała Dominikanów zacytuję fragment kolejnego listu: „Mówiąc wprost; dojdziecie do pełnego spełnienia nie fruwając, lecz raczej wspinając się stopień po stopniu na szczeblach doskonałości. I aby skończyć te krótkie kazanie: we wszystkich sprawach tak zachowujcie umiar, aby stał się on po prostu Waszą cechą. Jedynie miłość Boga nie zna ni kresu, ni miary. Tę zaś osiąga się nie przez cielesne umartwienia, ale przez święte pragnienie, pobożną medytację oraz przez łagodzący wpływ siostrzanej miłości, którą niech każda z Was miłuje pozostałe jak siebie samą” (Jordan …., jw., s. 50).
W czasie Wielkiego Postu, jesteśmy zachęcani do praktykowania jałmużny, postu. Należy te praktyki wypełniać z całym oddaniem, ale i umiarem. Błogosławiony Jordan poucza także i nas, abyśmy mieli święte pragnienia, które połączone z postem, rozważaniem Słowa Bożego, okazywaniem miłości bliźniego, sprawią, że wspinając się szczebel po szczeblu, będziemy wzrastać w chrześcijańskiej doskonałości.
Zostało nam do zakończenia wielkopostnych dni jeszcze dwa tygodnie. Warto zapamiętać te uwagi, nie tylko na ten umykający tak szybko czas, ale i na przyszłość. Mogą nam przecież pomóc, w uniknięciu popełnienia błędów, niepotrzebnego zejścia z właściwej drogi, która ma nas przecież prowadzić do miasta Pana Zastępów.

ks. Kazimierz Dawcewicz