Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (41d)

I. Ku zaskoczeniu nas wszystkich, zima trzyma się mocno. Mrozy nie są aż tak mocne, ale dla wielu z nas bardzo przyzwyczajonych do ciepłych zim, to wielkie zaskoczenie. Chociaż mamy przecież kalendarzową zimę, nie powinniśmy takiej pogodzie się dziwić, to jednak dobre – ciepłe przyzwyczajenia mocno zapadły nam w pamięć. Tacy już jesteśmy, to co dobre łatwiej jest przez nas przyjmowane – i słusznie! Gorzej jest z puszczaniem mimo uszu, tego co jest dla nas niemiłe, trudne. Dobre czyny zapisujemy na wodzie – mawiali starożytni – urazy zaś zapisujemy na marmurach.
Dobrze, że przyzwyczajamy się do pewnych spraw. Przyzwyczajenie, to druga natura człowieka – powiadają niektórzy. Jest w tym powiedzeniu dużo prawdy, bo kiedy uważnie przyjrzymy się naszemu życiu, to stwierdzimy, że pewne rzeczy robimy z przyzwyczajenia. Mamy swoje nawyki, gesty, które są charakterystyczne tylko dla nas.
Odnośnie życia duchowego, warto wiedzieć, że też na pewnych przyzwyczajeniach funkcjonujemy. W literaturze ascetycznej można przeczytać, że ten kto systematycznie się modli – co najmniej przez dwa lata – tworzy w sobie nawyk modlitwy. Nawyk, to nie jakieś prawo modlitwy, ale może on pomóc w praktyce codziennej modlitwy.
Idąc za tym nawykiem, kiedy podejmujemy „trud” systematycznej modlitwy, to po pewnym czasie pojawia się „smak” modlitwy. Następnie pragnienie przebywania z Panem Bogiem, i to jak najczęściej. Dlatego warto zadbać o codzienną modlitwę, nawet jeżeli nie sprawia ona na początku duchowego „smaku”. To pamiętajmy, że po upływie pewnego czasu on się pojawi. Może stać się wtedy wielką pomocą, w naszej relacji z Bogiem Ojcem. Jak gdyby na „złość”, kiedy pisze te słowa, przyszło ocieplenie. Zima odpuściła, pojawił się deszcz, śniegu mamy coraz mniej. Znów wróciło ciepło, a z nim ciepłe przyzwyczajenia związane z zimą. Dobrze by było, gdyby te nasze „przyzwyczajenia”, dotyczyły też relacji z Panem Bogiem.

II. W codziennym życiu doświadczamy wielu przeróżnych sytuacji, tych radosnych, ale także i tych smutnych. Możliwe, że czasami siedzimy jak Piotr i płuczemy sieci naszego życia, narzekając, że codzienna praca nie daje nam satysfakcji. Bo z wszystkich naszych zamiarów i postanowień, zbyt wiele nie wyszło, a czasami nawet nic nie wyszło! Zastanawiamy się wtedy co mamy robić? Jak się zachować w takiej sytuacji? Odpowiedź znajdujemy we fragmencie Ewangelii z V Niedzieli Zwykłej „C” (zob. Łk 5,1-11). Piotr zniechęcony nieudanym połowem, na prośbę Pana Jezusa zarzuca sieć w jezioro. Jego posłuszeństwo, to dla na nas piękny przykład zaufania, jakie okazał Chrystusowi. Na Twoje słowo, to zrobię – odpowiada Szymon aby za chwilę stać się świadkiem cudu.
Czasami takiej postawy zaufania brak w naszym życiu, kiedy doświadczamy widoku pustych sieci. Wtedy mamy ochotę wszystko porzucić, zostawić, zająć się czymś łatwiejszym i przynoszącym zarobek. Zarzucane sieci w jezioro, to dla nas zachęta do pracy, do przekroczenia swoich ograniczeń. Nie należy w takiej sytuacji porzucać codziennej modlitwy, czytania słowa Bożego, uczęszczania na niedzielną Mszę świętą. Trzeba wykorzystywać nadarzające się okazje, do czynienia dobra. Uczynki chrześcijańskiej miłości, mają być znakiem naszej wiary.
Nie wiemy, który to już raz Piotr płukał nad jeziorem puste sieci, kiedy przyszedł do niego Pan. Mimo wszystko, nie rezygnował z dalszej pracy rybaka. Spotkanie z Panem Jezusem wszystko zmieniło, w tym cudownym połowie, dostrzegł potęgę Boga, Jego świętość, która powaliła go na kolana. Uznał swoją słabość i grzeszność, ale to nie przeszkodziło Chrystusowi powołać go do bycia rybakiem ludzi.
W swoim podążaniu za Nim, popełni jeszcze wiele błędów, zaliczy wiele wpadek. Ale doświadczenie świętej miłości, miłosierdzia i dobroci Pana Jezusa, stało się siłą do trwania na wybranej drodze. Po Jego zmartwychwstaniu, wniebowstąpieniu i Zesłaniu Ducha Świętego, stanowiły one siłę do głoszenia Ewangelii, do bycia świadkiem zmartwychwstałego Chrystusa Pana!

III. Przyzwyczailiśmy się do tego, że w codzienności naszego życia cichym towarzyszem stały się zachowania i czynny zabobonne. Wielu z nas uważa je za mało groźne, bawimy się nimi. Bo cóż strasznego jest w tym, że zawracamy z drogi kiedy przebiegnie nam ją czarny kot? Przecież nic złego się nie dzieje, kiedy widzimy kominiarza i chwytamy się za guzik, za chwilę zaczynamy także szukać osoby noszącej okulary – szczęście przecież się przyda. Zachowań zabobonnych jest znacznie więcej, podałem tylko najbardziej znane i przez nas praktykowane.
Zabobon stał się elementem folkloru, ale kiedy głębiej w te wszystkie zabobonne zachowania wnikniemy, wtedy zauważymy, że jest on oznaką braku pewności co do drogi, którą obraliśmy w życiu. Panu Bogu mamy oddawać cześć w duchu i prawdzie uczy nas Pan Jezus, a tu pojawia się ucieczka od prawdy i szukanie wsparcia nie w duchu Jezusa.
Czym w takim razie jest zabobon? Jest on grzechem. Stanowi bowiem zaprzeczenie cnoty religijności, która zgodnie z nauką Kościoła katolickiego wymaga od nas ofiarowania Bogu tego, do czego jesteśmy zobowiązani jako stworzenia (Katechizm Kościoła katolickiego,nr. 2095). Kiedy człowiek wierzący ulega zabobonom, oddaje Bogu cześć jakiej nie należy Mu oddawać, albo oddaje się Mu ją w sposób niewłaściwy, albo oddaje się część temu, komu nie należy jej oddawać.
Istnieją dwa rodzaje zabobonów. Pierwszy rodzaj, to zabobony polegające na niewłaściwym lub niestosownym kulcie, przez który podobno czci się prawdziwego Boga. Tak się dzieje, gdy pragnie się czcić Boga w sposób niedozwolony, fałszywy lub powierzchowny, niegodny, czyli w sposób sprzeczny albo nie mający nic wspólnego ze zwyczajami czy wskazaniami Kościoła. Zalicza się do nich wprowadzenie fałszywych relikwii, zapowiadanie lub rozpowszechnianie fałszywych cudów, tworzenie fałszywych objawień. Dla tych, którzy szukają „skutecznych” sposobów modlitwy, skutecznego zaklęcia na Pana Boga – aby szybko zostały spełnione prośby – może to być szukanie u osób duchownych porad, ile razy mamy odmówić jakąś litanie, aby przekonać Boga do siebie.
Do drugiej kategorii zabobonów należą, bałwochwalstwo, magia, wróżbiarstwo, fałszywy kult. Ten fałszywy kult polega na tym, że pewny rzeczom przypisujemy tajemną moc, niepodlegającej ludzkiemu działaniu. W rzeczywistości takie rzeczy, żadnej mocy w sobie nie mają. Ten kto oddaje się temu fałszywemu kultowi, uważa, że kontakt z określonymi rzeczami, wykonywanie pewnych czynności, może przynieść szczęście albo sprowadzić nieszczęście. Dlatego niektórzy tak reagują na czarnego kota, czy na widok kominiarza, itp. (zob. Międzynarodowe Stowarzyszenie Egzorcystów, Zabobon – kult fałszywego boga, Egzorcysta, nr 2(78) luty 2019, s. 8-13).
Po przeczytaniu tego fragmentu rozważania, warto przyjrzeć się swoim zachowaniom, postawom, czynom, które uważamy i nazywamy religijnymi. Może obok tych zalecanych przez Kościół, mamy swoje praktyki i zachowania ugruntowane choćby rodzinną tradycją, które wykonujemy tylko dlatego, że praktykowała je nasza prababcia, babcia, i „szybko” – tak mawiała – osiągała swój modlitewny cel. Trzeba położyć kres takiemu myśleniu i postępowaniu – trzeba położyć kres ukrytym zabobonom!

ks. Kazimierz Dawcewicz