I. W czasie odpustu parafialnego w jednym z kościołów naszego dobromiejskiego dekanatu, zwrócił moją uwagę napis, który ktoś wydziergał na ławce: „PLOTKARA”. Stojąc w ławce przed tym napisem, patrzyłem i „nadziwić” się nie mogłem pomysłowości autora tych słów. Ciekawe czy specjalnie wybrał to miejsce, bo tam siada czy siadywała owa plotkara? Czy też kierując się potrzebą wylania swojego niezadowolenia, napisał to słowo na chybił trafił?
Nie będę wdawał się w te zawiłości pisarskie: po co, dlaczego, ktoś tak napisał? Jednak problem plotkarstwa we wspólnotach parafialnych, to temat ciągle żywy i aktualny, długi jak rzeka. Chyba można nawet powiedzieć, że gorszący. Szczególnie ta słabość dotyka tych, którzy są na drodze poszukiwania swojego miejsca w Kościele. Albo wchodzą do niego, aby po paru latach z niego znów wychodzą, aby za chwilę znów tam się znaleźć. Takie plotkarskie zachowania, bywają dla nich gorszące. Szczególnie jeżeli dotyczy to osób, które codziennie przystępują do Komunii świętej.
Grzechy języka, to nie byle jaka sprawa. Umiejętność powściągliwości w mowie, to wielka zaleta. Nie obgadywanie innych osób, powinno stać się naszą potrzebą i zadaniem do realizacji. Chyba wszyscy – czytający te słowa także – mamy w tej dziedzinie coś do poprawienia.
A wracając do tego wydzierganego słowa: „PLOTKARA” na kościelnej ławce, ciekawe ile takich słów pojawiłoby się na ławkach w naszym dywickim kościele? Oznajmiając, że tu siedzi właśnie taki plotkarski człowiek!
II. „Jest nas wielu, którzy nie chcą, by miejsca sakralne, a zwłaszcza sanktuarium o takim znaczeniu dla narodu jak Jasna Góra, były terenem politycznej demagogii. Bardzo potrzebne dziś, na pewno nie mniej niż kiedyś, jest takie miejsce, w które wchodzi się bez politycznej demagogii i w ciszy rozmawia się z Bogiem także o sprawach politycznych. Z Bogiem i w ciszy rozmawia się inaczej niż na placach publicznych. Jasna Góra jest przestrzenią uciszenia, hałas, który nas ogłusza, niech tam zamilknie” (ks. Adam Boniecki).
Te słowa zostały napisane po tak zwanym tańcu jasnogórskim, który miał miejsce w lipcu podczas zjazdu słuchaczy i sympatyków radia „Maryja”. A wykonywali go tam z innymi, przedstawiciele partii rządzącej. Myślę, że trzeba i wypada z tymi słowami się zgodzić i je poprzeć. Zapraszanie polityków do przemawiania na liturgicznych uroczystościach jest błędem. Mogą w liturgii uczestniczyć tak jak wszyscy, ale sączyć głośno swoje polityczne pomysły już nie! Dotyczy to polityków z wszystkich partii, nie tylko tych, którzy w tej chwili trzymają ster rządów w Polsce.
Bratanie się przez Kościół z jakąś partią polityczną, zawsze było i teraz też jest źle widziane. Wszyscy mamy swoje polityczne poglądy, my duchowni także, ale obwieszczanie ich w kościele w czasie liturgii jest niedopuszczalne, tylko zniechęca ludzi do Kościoła. Jako należący do Kościoła katolickiego, mamy jednak pamiętać, że nasza wiara powinna mieć wpływ na nasze polityczne decyzje i wybory.
W takim razie czy mamy odwiedzać Jasną Górę? Możemy wybrać się na pielgrzymkę do tego maryjnego sanktuarium? Oczywiście, że tak! Tylko nie dajmy się zaprosić, do jakiegoś jasnogórskiego politycznego tańca tam będąc!
III. Nie wyglądaj rezultatów (kar. Basil Hume). To bardzo krótka rada i wskazanie angielskiego kardynała związane z modlitwą. Bardzo ważne szczególnie dzisiaj, kiedy ciągle mówi się i pisze o sukcesach takich czy innych ludzi. Chwali się lekkoatletów, którzy poprawiają swoje rezultaty na bieżni, rzutni. Zachwala się piłkarzy jakiegoś klubu piłkarskiego, którzy dobrze spisują się w rozgrywkach ligowych. W zasadzie w każdej dziedzinie życia sukcesy się docenia, nagradza. A co my robimy? Jeżeli dotyczą nas, kogoś z naszej rodziny, chwalimy się nimi, mówimy o nich wszem i wobec!
Życie modlitewne jednak kieruje się czymś innym. Tutaj osiągnięcie „rezultatów” w pojęciu światowym nie istnieje. To fakt, że kiedy zaczynamy systematycznie i dłużej się modlić – spotykać z Panem Bogiem, ulega zmianie nasze myślenie, postawa, życie. Wchodzimy w świat innych wartości, tych ewangelicznych. Ale zawsze pamiętajmy, że takie „osiągnięcia” są przede wszystkim dziełem łaski Bożej. Tak, przy naszym współudziale. To też pokazuje, że jesteśmy zawsze Panu Bogu potrzebni.
Życie modlitewne ulega pewnemu rozwojowi, dokonują się w nas zmiany. Ten pierwszy etap fascynacji osobą Pana Jezusa, zostaje zastąpiony po jakimś czasie pewnymi oschłościami, „opuszczeniem”, brakiem doświadczania bliskości. No i sama modlitwa zaczyna nas męczyć, przestaje cieszyć, wręcz nawet nuży. Okazuje się, że przesiedzenie z Chrystusem trzydziestu minut, to wielki ból, to czas zmagania się ze sobą. Wtedy też trudno mówić o widzeniu jakiś rezultatów. Co „gorsze” takich stan może trwać nawet wiele lat.
W takim razie co jest ważne w modlitwie? Bycie blisko naszego Pana! Świadomość, że jesteśmy Jego umiłowanymi dziećmi, a On kochającym nas Ojcem. Jest blisko! On zawsze chce nawiązać z nami osobistą, przepełnioną miłością relację!
ks. Kazimierz Dawcewicz