I. Złość, gniew na chrześcijan, nawet nienawiść, wyrażany bywa na różne sposoby. Na stronie internetowej przeczytałem parę dni temu wiadomość, o zabiciu około 750 osób w Etiopii. To członkowie Kościoła Ortodoksyjnego, który tam jest obecny od czwartego wieku. Na temat tego wydarzenia wypowiedziała się też posłanka lewicy, która stwierdziła: po co katolicy tam się pchali. … Lepiej by było aby oni zachowali swoje stare wierzenia. Nie są to dosłownie zacytowane słowa, ale oddają sens co ta pani chciała powiedzieć. Po głosach sprzeciwu, także po nakazie władz partii, przeprosiła za swoją wypowiedź. „Ręce na klawiaturze komputera szybciej wypisują przeróżne słowa, niż pomyśli głowa” – stwierdziła. Dobre i to, ale ta cała sprawa, także Polaka leżącego w szpitalu w Anglii, skazanego na eutanazję, pokazuje zdziczenie społeczne. Brak ludzkiej wrażliwości, a przede wszystkim podważanie prawa do życia innych ludzi.
Chciałbym także zwrócić uwagę na to, że nieodpowiedzialność za napisane słowa, następnie wysłane, wypowiadane, obecna jest w życiu wielu osób. Dotyczy to nie tylko osób niewierzących, czy walczących z Kościołem. Wiele osób – katolików, nie może dojść do siebie, po słownej agresji ze strony bliskich, sąsiadów. Chęć zaistnienia w sieci internetowej sprawiła, że uległa zatarciu kontrola nad tym co chcemy napisać, powiedzieć. Możliwe, że tak samo nasze ręce piszą szybciej niż głowa pomyśli!
Naciśnięcie klawisza w komputerze, w telefonie, następuje szybko, jest to czynność bardzo łatwa. Ale pamiętajmy, że słowa „biegnące” do adresata już łatwe w przyjęciu mogą nie być. Wypada zatem wiele razy je przeczytać, ponownie przemyśleć – może nawet przespać się z nimi – przed ich wysłaniem. Unikniemy wtedy niepotrzebnych zranień, odwracających się osób na nasz widok. Chyba, że ktoś chce być przez jeden dzień „sławny”, to już całkiem inne zagadnienie. Ale najczęściej takie zachowanie świadczy o osobowej niedojrzałości, nieumiejętności wyjaśniania nieuniknionych przecież między ludźmi nieporozumień.
Jako chrześcijanie katolicy, mamy prawo bronić się przed osobami, które nas niesłusznie oskarżają, obrażają, atakują. Ale nawet wtedy, a może przede wszystkim wtedy, trzeba pamiętać o odpowiedzialności za wypowiadane słowa. Złe słowa, wypowiedziane z agresją i nienawiścią, mogą „zabić”! Dlatego też kierując się łagodnością, wyrozumiałością, ukażmy nasz ból, ale także pokażmy chrześcijańskie miłosierdzie.
Niestety wiele podobnych sytuacji opisanych na początku, przyjdzie nam przeżyć w tych czasach. Bo każdy z nas nosi w kieszeni marynarki, w torebce, szybką broń – do ranienia i zabijania innych – którą jest telefon komórkowy. A w domu na dokładkę, mamy jeszcze komputer. Nie należy się ich bać, ale zawalczmy o to, aby były przez nas wykorzystywane do przekazywania dobrych wiadomości – także Bożego błogosławieństwa i zapewnieniu o modlitwie.
II. Po pocałowaniu ołtarza, uczynienia znaku krzyża, akcie pokuty, wyśpiewaniu chwały Panu Bogu, po przedstawieniu swoich darów i próśb, rozpoczyna się Liturgia słowa w czasie Eucharystii. Pismo Święte, to świat pociągający, tajemniczy ogród, w którym przechadza się Pan. Czym właściwie jest Biblia? Okres jej powstania obejmuje kilkanaście wieków. Olbrzymi czas kiedy to Bóg stopniowo odkrywał swoją twarz w historii Ludu, który sam sobie wybrał. Wszystko właśnie zaczęło się od wybrania. W czasie tej wędrówki przez wieki, ludzie coraz więcej przyjmowali z tajemnicy Pana Boga, który dawał się poznać poprzez to co czynił i mówił. Przekazywanie prawdy o Nim dokonywało się najpierw przez wierne mówienie, opowiadanie o dziełach Pana, a dopiero później w formie spisanej.
Co jest bardzo ciekawe i zdumiewające, że Bóg wydał swoją tajemnicę tak różnorodnej wrażliwości poszczególnych ludzi, pozostawiając im wolność wyrazu poznanej prawdy. Każdy z nich pisał na swój własny sposób. Stąd mamy w Piśmie świętym fikcje literacką, aby za pomocą barwnych opowiadań przekazać to, o czym zostali pouczeni przez Boga. Prorocy, którzy głosili usłyszane słowo wprost od Pana: słowa Jego pouczenia, miłosierdzia gniewu. Znajdziemy w Biblii mnóstwo poezji, bo tam gdzie jest miłość musi pojawić się wiersz.
Wiele kart Księgi pulsuje modlitwą, która jest najszerzej otwartym oknem do serca oświeconego wieczną prawdą. Musimy sobie jeszcze uświadomić, że ta Objawiona Prawda nie została wyrażona w naukowych terminach. Na kartach Biblii jest samo życie, ludzie rodzą się, walczą, kochają, zdradzają, przebaczają, płaczą, skaczą ze szczęścia, żenią się, wychodzą za mąż, mają dzieci, wreszcie spotyka ich śmierć. Te wszystkie doświadczenia uczynił Bóg miejscem ujawniania tajemnicy swojego wewnątrz-boskiego życia.
Zrozumienie, zachwyt i posłuszeństwo Słowu Boga będą możliwe tam, gdzie nauczymy się Go słuchać, pozostając wrażliwi na wydarzenia naszego życia. My także jesteśmy prowadzeni przez Pana, a w trakcie tej drogi On stopniowo nam się objawia.
Kiedy uczestniczymy we Mszy świętej, zawsze pamiętajmy, że Bóg mówi do nas przez swoje słowo. Przez wieki formowania się Biblii zatrudnił On wielu pośredników swego Objawienia, aby dotrzeć do każdego, kto będzie szukał Prawdy sięgając po tę niezwykłą Księgę (por. Wojciech Jędrzejewski, Fascynująca prawda, Warszawa 1998, s. 26-28).
Liturgia Słowa w czasie Eucharystii, to dla każdego z nas – tak przynajmniej powinno być – stół słowa obficie zastawiony przez naszego Pana. Czerpanie z niego pełnymi garściami, to przywilej, wyróżnienie. Dlatego dobrą sprawą jest także wcześniejsze zapoznanie się z tekstami Pisma świętego, które mają być czytane. Nie bójmy się, ta „znajomość” nas nie uśpi, nie pozbawi czujności. Słowo Boże – niby znane jednak zawsze zaskakuje, odkrywa coś nowego przed nami.
Wielkie znaczenie Pisma świętego ukazuje nam św. Jan Paweł II w Liście apostolskim „Patres Ecclesiae” na tysiąc-sześćsetlecie śmierci świętego Bazylego, biskupa i doktora Kościoła. Przekazuje w nim, spostrzeżenia i uwagi, zachęty, tego wielkiego świętego. „Wyrażone ludzkimi słowami, Pismo Święte jest z istoty Boskie, posiada najwyższy autorytet: jako źródło wiary, […], jest fundamentem pewności całkowitej, niewątpliwej, niezachwianej. Pochodząc w całości od Boga, całe jest, nawet w najmniejszej cząstce, nieskończenie doniosłe i godne najwyższej uwagi.
Dlatego Pismo to słusznie nazywane jest świętym; i jak strasznym świętokradztwem byłoby sprofanowanie Eucharystii, tak też świętokradztwem jest porywać się na integralność i czystość słowa Bożego. Nie można go więc zrozumieć w kategoriach ludzkich, ale w świetle jego nauki, jakby prosząc samego Pana o wyjaśnienie rzeczy nam przez Niego powiedzianych; i nie można niczego opuścić ani dorzucić do tych pism Boskich, przekazanych Kościołowi po wszystkie wieki; chodzi bowiem o święte słowa, wypowiedziane przez Boga raz na wszystkie czasy.
Dusza więc zawsze musi zwracać się ku słowu Bożemu z czcią, wiernością i miłością. Z niego przede wszystkim Kościół musi czerpać dla swego przepowiadania, aby prowadzony słowami samego Pana, „świętych orzeczeń nie czynił czymś ludzkim”.
Do Pisma Świętego winien więc „zawsze i wszędzie” odwoływać się chrześcijanin w każdym przedsięwzięciu, stając się dzieckiem (zob. Mk 10,15), szukając w nim najskuteczniejszego lekarstwa na wszystkie swe niemoce, niemal nie ośmielając się uczynić ani jednego kroku bez jego światła” (Listy Apostolskie Ojca Świętego Jana Pawła II, Kraków 2013, s. 34-35).
III. Wiele osób poszukuje pomocy w pokonaniu swoich dolegliwości duchowych, psychicznych i fizycznych. Trwają w poszukiwaniach mistrzów życia duchowego, uczestniczą parę razy w ciągu roku w rekolekcjach. Podejmują różne terapie, systematyczne spotkania z psychologiem. Ale ku ich zdziwieniu, efekty tych wszystkich zabiegów bywają mizerne, czasami nawet żadne. Gdzie znajduje się zatem przyczyna takich niepowodzeń? Co może sprawić, że nareszcie poczujemy się wolni? Podpowiedzi, wskazania, udziela nam Henri J.M. Nouwen w cytowanej przeze mnie wiele razy książce „Chleb na drogę”.
Przebaczenie drugiemu człowiekowi ze „szczerego serca” jest prawdziwym wyzwoleniem. Udzielając przebaczenia uwalniamy drugą osobę z negatywnych więzów, istniejących między nami. Godząc się ze sobą, mówimy: „Nie chcę już dłużej pamiętać i podtrzymywać krzywd oraz obrazy, jakich dopuściłeś się względem mnie”. Ale dokonuje się jeszcze jedna pozytywna sprawa. Uwalniamy się od przykrego ciężaru bycia „ciągle obrażonym”. Jak długo nie przebaczymy tym, którzy zawinili w stosunku do nas, nosimy ich winę jako uciążliwe brzemię. Wielką pokusą jest podtrzymanie w sobie gniewu, wobec nieprzyjaciół dla nieustannego podkreślenia, iż jesteśmy osobą przez nich obrażoną i zranioną. Przebaczenie jest wyzwoleniem dla tych, którzy wyrządzili krzywdę i dla tych, którzy zostali skrzywdzeni. Jest drogą ku wolności dzieci Bożych” (Bytom 2001, s. 36).
Jest to bardzo ważne przypomnienie, chociaż powinno być ono bardzo dobrze nam znane. Pan Jezus przecież nas poucza, że mamy przebaczać nie siedem razy, ale aż siedemdziesiąt siedem razy. Jednak te ciągłe przebaczanie, jakoś nam nie wychodzi, czy też trudno przychodzi. Tak bywa, że zranienia których doświadczamy, wchodzą bardzo głęboko w nasze serce. Możliwe, że sami tego nie chcemy, ale ból, przeróżne negatywne uczucia jakie nam wtedy towarzyszą są mocne. Trzymane bardzo długo w pamięci tam się zagnieżdżają, wypuszczają korzenie, a to sprawia, że trudno jest taki „uczuciowy – pełen bólu – duży dąb” wyrwać.
W tym dziele przebaczania zapominamy także, że jest ono łaską. Dlatego o taką duchową „zdolność” wypada prosić Pana Boga. Dziękując, że skrzywdzeni przez nas ludzie nam wybaczyli, prośmy abyśmy sami potrafili przebaczać. Ważne podkreślenia i zwrócenia uwagi jest to, że brak przebaczenia negatywnie nas obciąża. Ciągłe powracanie do tego w różnych rozmowach, opowiadanie o tym jak zostaliśmy zranieni nic nie zmieni. To takie usprawiedliwianie naszych gniewnych, nerwowych zachowań. A upływający czas nie zmienia naszego stanu ducha, nadal czujemy olbrzymi ciężar, który przygniata z każdej strony.
„Przebaczenie ze szczerego serca”, oto lekarstwo na nasze emocjonalne uwiązania, obciążenia. Korzystanie z porad psychologów, psychiatrów, terapeutów, jest potrzebne – czasami nawet konieczne. To jednak przebaczenie niesie z sobą tak oczekiwane wyzwolenie, wtedy też w całej pełni doświadczamy bycia dzieckiem Pana Boga.
ks. Kazimierz Dawcewicz