Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (38F)

I. Patrzę przez okno i …, widzę to samo co wczoraj, przedwczoraj… Przynajmniej tak mi się wydaje, ale chyba w tych słowach nie ma całej prawdy. Bo to wszystko co nas otacza ulega pewnym zmianom. Możliwe, że zewnętrznie wygląda to tak samo. Ale rosną drzewa, lipa zrzuca małe listki, gdzieś w konarach drzew mogą przesiadywać ptaki „zmęczone” lataniem pod wiatr. Zniknęły kwiaty – po prostu zwiędły. My także jesteśmy zaproszeni do tego, aby coś w swoim życiu zmienić. Ta zmiana dotyczy przede wszystkim tego, abyśmy zmieniali – poprawiali swoje życie na lepsze. Jako chrześcijanie powinniśmy zadbać o zmianę myślenia, postępowania, aby było zgodne z noszonym imieniem ucznia Pana Jezusa.
„Podstawowym celem i troską życia pustyni jest szukanie Boga, szukanie zbawienia. Powszechnym pozdrowieniem wśród ojców pustyni było – obyś był zbawiony. Wiele pozostałych po nich wypowiedzi, które nazywamy apoftegmatami to po prostu odpowiedzi na pytanie: „Co mam uczynić” (Thomas Merton OCSO, Duchowość pustyni, Poznań 2022, s. 20). W tych słowach znajdujemy odpowiedź – po co mamy to wszystko robić? Każdy z nas otrzymał dar życia, jesteśmy zapraszani aby nim się zachwycić. Wtedy jesteśmy w stanie coś dobrego i pięknego na tym świecie zrobić, zachęcić innych do dobrego przeżywania swojego życia. Ale to wszystko nie dotyczy tylko tego, co dzieje się na ziemi. Każdy z nas powinien nosić w sobie pragnienie zbawienia.
Pomocą w tym dziele, może być nasze chrześcijańskie pozdrawianie siebie. Wypowiadamy w stronę innych ludzi wiele słów, ale życzenie zbawienia jest tam chyba nieobecne. Wiem, że zmieniły się duchowe klimaty w sercach mijających nas ludzi. Czasami brak tam nadprzyrodzonych pragnień, to po co mamy mówić komuś o jego zbawieniu – choćby używając pozdrowienia ojców pustyni. Możemy przecież usłyszeć słowa zwrotne, że nie żyjemy teraz na pustyni! To nie są nasze klimaty. Jest w tych słowach dużo bolesnej prawdy dla nas ludzi Kościoła. Ale tak łatwo z tego dzieła przypominania nie rezygnujmy. Pragnienie bycia zbawionym nosi w sobie każda osoba ochrzczona, nawet ta, która teraz gdzieś się zagubiła.
Mimo tego, że żyjemy w świecie, daleko od pustyni, że rzeczywistość nam się laicyzuje, nie rezygnujmy z katolickich pozdrowień: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”; „Króluj nam Chryste”; „Szczęść Boże”. Dodajmy do nich pozdrowienie i życzenie. Wypowiadane w czasach ojców pustyni: „Obyś był zbawiony”!

II, Pamiętaj, że próbujesz nawiązać kontakt z Osobą, a tą Osobą jest Bóg – Ojciec, Syn lub Duch Święty. To On chce nawiązać kontakt z tobą (kar Basil Hume). To kolejna rada związana z praktyką naszej codziennej modlitwy. Te słowa są bardzo ważne choćby dla tych, którzy szukają jakiejś duchowej przygody w świecie religii Dalekiego Wschodu. Tam do takiego spotkania osób nie dochodzi. Każda zaś modlitwa podejmowana przez osobę wierzącą jest nawiązywaniem relacji z Osobą. Modlitwa to spotkanie dwóch osób – Pana Boga, no i mnie.
Co jest ważne i warte zwrócenia uwagi w tej wypowiedzi kardynała Hume, to świadomość, że Bóg Ojciec nas szuka – chce nawiązać kontakt z nami. Czasami towarzyszy nam zniesmaczenie, złość, zniechęcenie w praktyce modlitwy. Powód takich odczuć? Wszem i wobec ogłaszamy, że wkładamy tyle wysiłku w nawiązanie relacji z Bogiem, a tu nic – cisza. Brakuje nam duchowego odczucia Jego bliskości. Wtedy też dopadają nas myśli, że nasze wysiłki jakoś nie przypadają Mu do gustu. Ale tak naprawdę nie jest. Bóg jak ten ojciec z przypowieści o marnotrawnym synu, wychodzi każdego dnia i czeka na spotkanie z nami, chce z nami się spotkać!
Nie rezygnujmy z nawiązania relacji z Bogiem – Ojcem, Synem czy Duchem Świętym. Niech nasza wiara w Jego obecność i bliskość jaką nam okazuje, będzie silniejsza od naszych, czasami wzburzonych i negatywnych emocji.

III. Wypada teraz zająć się piłką nożną! Ktoś powie: przecież rozgrywki ligowe jeszcze nie zostały wznowione, to nie ma o czym pisać. Jest, jest o czym pisać! Wybuchła z miesięcznym opóźnieniem afera w PZPN-ie. Chodzi o mecz z Mołdawią, a przede wszystkim o towarzystwo jakie samolotem leciało do Kiszyniowa i z powrotem. Było barwne, podpite, wulgarne, a przede wszystkim był tam obecny człowiek zamieszany w korupcję, jaka parę lat temu dotknęła polską piłkę nożna. Okazuje się, że obecnym włodarzom polskiej centrali piłkarskiej jego obecność wcale nie przeszkadzała.

Co o tym mamy myśleć? Jakie należy z tego wyciągnąć wnioski? Kto zawinił, że ukarany i zawieszony działacz piłkarski, znów „wkradł” się do tego towarzystwa? A może oni wcale go z niego nigdy nie wykreślili? Pytań można postawić jeszcze więcej, ale w tym wszystkim co jest najsmutniejsze, że piłkarski związek nie potrafił wydać komunikatu, który by to wszystko wyjaśnił. No zrobił to po czasie, ale niesmak pozostał.
Okazuje się, że pamięć ludzi jest dobra. Pamiętają niesmak – brud i smród, który wylał się na polską ligową piłkę, kiedy zaczęły wypływać wszystkie przekręty. Oszukiwani ludzie na trybunach, przed telewizorami, skorumpowani piłkarze, działacze, sędziowie, …To zostawiło wielki ślad – przykre doświadczenia wielu osób. Nie chcą tego jeszcze raz doświadczyć.
Pisząc te słowa tak sobie myślę, że w naszym Kościele też źle znosimy przeróżne grzechy, skandale, upadki. Chociaż po pokucie, nawróceniu, zmianie życia, takie osoby otrzymują czasami szansę dalszej pracy. Historia Kościoła, historia wielu świętych, to historia grzechów, upadków. Następnie historia spotkania z Panem Jezusem, który nie odwraca oczu od takiego człowieka. Ale zaprasza do wejścia na drogę życia Ewangelią, do niesienia Dobrej Nowiny o zbawieniu innym ludziom.
Ta cała sytuacja – zamieszanie w PZPN-ie, jest także dla każdego z nas dobrą okazją do przyjrzenia się sobie. Przyjrzenia się jakie oceny stawiamy innym ludziom, kiedy mamy coś o nich powiedzieć. Szczególnie powinniśmy zwrócić uwagę na słowa, jakie wypowiadamy pod adresem osób, które „nabroiły”. Niosą bolesną historię swojego życia, dawno temu uporządkowały swoją przeszłość, teraz żyją dobrze. Czy podniesienie trochę wyżej głowy przez nich, nie wywołuje w nas przypomnienia tamtych starych „przestępstw”?

ks. Kazimierz Dawcewicz