I. Kościół jest jednym ciałem. Dlatego św. Paweł napisał: „Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno ciało” (1 Kor 12, 13). Lecz to jedno ciało posiada wiele członków. I dalej Paweł doda: „Gdyby całość była jednym członkiem, gdzież byłoby ciało? Tymczasem zaś wprawdzie liczne są członki, ale jedno ciało” (1 kor 12, 19).
Nie każdy potrafi być wszystkim. Nieraz marzymy sobie, jak dobrze by było, gdyby jeden członek naszego ciała potrafił spełniać zadania innego członka. Lecz nasza ręka nie jest wyposażona w zdolności patrzenia, a nasze oko nie potrafi słuchać jako ucho.
Wszyscy wspólnie tworzymy jedno Chrystusowe Ciało, choć każdy z nas spełnia swoje poszczególne specyficzne zadania, współgrając z całością (1 Kor 12, 27). Bądźmy wdzięczni za to, że wolno nam w wielkim Ciele Chrystusa spełniać swoje małe i ograniczone zadania, lecz zadania przecież realne i konkretne, nadane nam przez Pana (Henri J.M. Nouwen, Bytom s. 2001, s. 334).
Zacytowane słowa nie wszystkim współcześnie pasują. Struktura hierarchiczna Kościoła wielu osobom zawadza. Widzą w nim stare i niepasujące do „teraz” wiekowe naleciałości, tradycję. Chęć zdemokratyzowania Kościoła jest ciągle żywa. Chociaż przyglądając się różnym rozwiązaniom państwowym, wojewódzkim, samorządowym, widzimy, że i tam istnieją struktury. W państwie jest jeden prezydent, premier, są ministrowie rządu. W województwie jest jeden wojewoda, w powiecie jeden starosta, w gminie jeden wójt. W jakiejś firmie jest jeden prezes, dyrektor, kierownicy działów, brygadziści, pracownicy. Mimo tak wielkich tendencji wolnościowych, jesteśmy od kogoś jednak zależni.
Tworząc wspólnotę Kościoła, Ciała Chrystusa, warto pamiętać, że każdy z nas ma tam do „odegrania” swoje większe, mniejsza, ograniczone zadanie. Możliwe, że wszechobecna pycha podpowiada nam, że nadajemy się do czegoś wielkiego i wyjątkowego. Szczególnie w tym czasie wielkiej fali krytyki pod adresem hierarchów Kościoła, niektórzy z nas uważają, że wszystko zrobiliby lepiej i piękniej. Może tak, a może nie! Nie wiemy tego. Najważniejsze jest jednak to, abyśmy nawet te najmniejsze zadania i role wykonywali jak najlepiej. Mając świadomość, że zostały nam one dane przez samego Pana Jezusa.
II. Ludzie idący drogą wiary potrzebują siebie nawzajem (kar. Basil Hume). To bardzo oczywista prawda, chociaż z drugiej strony spotykamy osoby, które wolą przeżywać swoją wiarę samotnie. Można nawet powiedzieć, że na swój sposób pojmują także przynależność do Kościoła. Omijają wszelkie zgromadzenia – nawet Eucharystię, aby tylko nie stracić swojego indywidualizmu, inności, nowych duchowych rozwiązań.
Dlaczego o tym piszę? Co mnie skłoniło do tego, aby tym tematem się zająć? Przeczytałem ostatnio artykuł znanej polskiej teolożki, feministki, która ułożyła swoją litanię do Maryi. Nie można jej odmówić piękna, głębi, osobistego uroku. Chociaż tekst ją poprzedzający, to krótka rozprawa z Litanią Loretańską, która teraz w miesiącu maju jest odmawiana w kościołach, kaplicach, przy kapliczkach. Litania, która gromadzi wiernych, którzy mają świadomość bycia we wspólnocie – tej małej, choćby przy kapliczce w jakiejś wsi. Potrzebują oni siebie, wiedząc, że takich osób, które kochają Maryję – Matkę Pana Jezusa – jest jeszcze trochę.
Wracając do tej nowej litanii napisanej przez ową Panią, nie trzeba się jej bać. Trzeba to przyjąć jako jej osobiste poszukiwanie, chociaż feminizmu zapach tam czuć, feminizmu, który chce przewietrzyć „ową starą Litanię”, pokazującą Maryję w przeróżnych tytułach nadanych jej w Kościele przez wieki. Warto też pamiętać, że każdy z nas jest na drodze wiary i zachowuje swoją indywidualność. Świadomość, że ja jestem kochany przez Boga Ojca powinna nam zawsze towarzyszyć. Jednak jako chrześcijanie, jako uczniowie Pana Jezusa, potrzebujemy do przeżywania wiary w Niego siebie nawzajem. Dlatego nie uciekajmy z eucharystycznych spotkań pod byle wymówką, pozorem!
III. Planuj swoje modlitwy, nie zostawiaj ich przypadkowi. Wybierz czas i miejsce – w domu, w drodze do pracy, podczas spaceru.
Zadecyduj, ile czasu będziesz próbował się modlić – pięć minut, dziesięć, piętnaście, pół godziny czy więcej (kar. Basil Hume).
Problem z modlitwą codzienną, to problem wielu z nas. Czasami szukamy tak zwanych sposobów na modlitwę. Pytamy innych jak ją „ulepszyć”, a przede wszystkim jak ją uskutecznić. Te trzy wskazania angielskiego kardynała mogą w praktykowaniu modlitwy nam pomóc. Jak przeczytaliśmy przed chwilą, trzeba dla modlitwy znaleźć jak najlepszy czas. Nie może ona być dziełem przypadku, taką „zapchajdziurą” naszego dnia. Modlitwa to rozmowa z Panem Bogiem, spotkanie z Nim. Bóg kocha nas miłością bezwarunkową, smucą Go nasze „wygłupy”, ale nie niszczą one Jego miłości do nas. Dlatego też jeżeli chcemy się modlić, musimy nadać jej wielkie znaczenie. Trzeba zrozumieć, że odgrywa ona w naszym życiu wielką rolę i zadanie. To ona nas zmienia, przemienia, uwrażliwia, …I właśnie dlatego w imię bojaźni do Pana Boga, powinniśmy wyznaczyć na nią jakiś konkretny czas, przyjąć odpowiednią postawę.
Praktyka modlitwy wymaga pewnej dyscypliny. Z początku będzie nam się wydawało, że nigdy jej się nie nauczymy. Bo przecież na naszą głowę spadają przeróżne myśli, pomysły, lęki, …i to w jej trakcie. Jeśli mimo tych „pomysłów” wytrwamy w postanowieniu modlenia się po pewnym czasie zaczniemy odczuwać Boże prowadzenie, zacznie nam ona smakować. Chociaż rozproszenia mogą nadal nam towarzyszyć.
Możemy modlić się wszędzie, ale znalezienie odpowiedniego miejsca może nam pomóc w skupieniu, wyciszeniu emocji i uczuć. Spotkania staną się wtedy jeszcze bardziej owocne. Wreszcie ważny jest czas jaki na nią poświęcamy. Zachęcam aby w tym względzie zachować roztropność. Zbyt długi czas postawiony sobie na początku modlitwy – może okazać się męczący. Nawet doprowadzić do zniechęcenia. Szczególnie dotyczy to osób, które rozpoczynają życie duchowe i modlitewne, mają „rozgrzane” mocno głowy i serca. Kiedy systematycznie znajdujemy czas na modlitwę, pokonujemy przeróżne przeszkody, to z upływającym czasem coraz głębiej dotyka nas Boża miłość. Wydłużenie czasu modlitwy stanie się czymś naturalnym – stanie się potrzebą serca.
Zachęcam do wprowadzenia owych rad. One pomogą nam w nawiązaniu relacji z Panem Bogiem oraz szukaniu każdego dnia spotkania z Nim.
ks. Kazimierz Dawcewicz