Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (29d)

I. Pierwsza mroźna noc tej jesieni – mróz 3 stopnie – to takie pogodowe przypomnienie każdemu z nas, że coraz bliżej jesteśmy zimy. Kiedy doświadczamy zimna, odruchowo grubiej się ubieramy, podkręcamy kaloryfery w domu, chcemy aby było ciepło. Wiemy co mamy robić, nikt specjalnie nas nie poucza o tym, jak sobie w takich sytuacjach radzić. Chociaż są osoby, które w tym zimnym czasie zdane są na zaradność innych ludzi, ale jest ich znacznie mniej. Potrafimy sobie radzić z tymi codziennymi ziemskim sprawami, ale okazuje się, że część osób gubi się kiedy sprawy dotyczą duchowej strony życia. Można wręcz powiedzieć, że czasami zachowujemy się byle jak. Dotykająca nas jakaś pokusa, wywołuje strach, lęk. Tak wydorośleliśmy, że nie chcemy pamiętać swoich zachowań kiedy byliśmy dziećmi. Kiedy potrafiliśmy znaleźć drogę do kolan rodziców, aby tam przeczekać chwile dziecięcego lęku czy trwogi.
Kiedy doświadczamy trudnych chwil, kiedy duchowo jesteśmy rozbici, nie trzeba uciekać od Pana Boga. Wtedy trzeba zachować się podobnie jak małe dzieci, trzeba szukać za wszelką cenę „kolan” Boga naszego Ojca. Jego bliskość, czułość, wnosi w życie odrobinę spokoju, duchowego ciepła.
Kończący się rok liturgiczny kładzie przed nami i zaprasza do lektury tekstów opisujących sąd ostateczny (zob. Mk 13,24-32). Te opisy przypominają nam, że taki sąd jest nieunikniony. Wcześniej czy później takie spotkanie z Chrystusem nastąpi. Dla tych wszystkich, który Go kochają, na samą myśl o spotkaniu z Nim bije mocniej serce. Wreszcie Go spotkam, zobaczę – powtarzają. Inni kurczą się w sobie, bojąc się takiej chwili. Jeszcze inni biegają od wróżki do wróżki, nic sobie z tego nie robiąc. Pokazując swoim życiem, że wiedza z kart, słów przeróżnych horoskopów, podpowiada im co mają robić. Takie zachowanie świadczy też o małości wiary, albo nawet o jej całkowitej utracie.
W tekście z Ewangelii świętego Marka, dowiadujemy się, że o tej godzinie końca świata, wie tylko sam Bóg. Słowa Pana Jezusa są dla każdego z nas zachętą do tego, aby być zawsze na to spotkanie z Panem przygotowanym. Wizyty u wróżek, horoskopy, nam w tym nie pomogą. Ale tylko wytrwałe kroczenie i wpatrywanie się w Pana Jezusa.
W kazaniu niedzielnym na Mszy świętej (XXXIII „B”), wykorzystałem rady z kazania do dzieci, które mają nam nam wszystkim pomóc w byciu przygotowanym na taką chwilę. Powinniśmy tak żyć jakby Pan Jezus miał przyjść dziś, albo jutro. Musimy naprawdę dawać Mu znaki, że naprawdę na Niego czekamy (ks. R. Ceglarek). Pomocą w tym jest życie w stanie łaski uświęcającej. Musimy dbać o to, aby żyć ciągle w przyjaźni z Panem Jezusem. Mamy korzystać z łask, jakie dają nam sakramenty. Powinniśmy często się spowiadać i przyjmować Komunię świętą. Mamy zachowywać przykazania i pamiętać, ze najważniejsze z nich, to przykazanie miłości Pana Boga i bliźniego. Wreszcie mamy pogłębiać naszą wiarę poprzez chodzenie do kościoła i na katechezę. Dorośli powinni pamiętać, że katechezy dla nich także są organizowane.
Jak zauważyliśmy tych rad i pomocy nie jest dużo, ale w tej homilii jest jeszcze do zapisania jedna tablica. Na niej nic nie zostało napisane, jest ona pusta. Kiedy zapytałem dzieci dlaczego jest pusta, padały przeróżne odpowiedzi. Ale jedna z dziewczynek stwierdziła, że to my mamy ją wypełnić. Mamy zapisać gdzieś na kartkach swoje propozycje, uwagi, zachęty, które pomogą nam być dobrze przygotowanym do tego ostatecznego spotkania z Chrystusem Panem.

II. Ci wszyscy, którzy systematycznie karmią swoje serce i myśli słowem Bożym, znów stali się obserwatorami wydarzenia spod Jerycha (Łk 18,35-43). Niewidomy prosi Pana Jezusa o cud. Okazuje się, że w sercu tego człowieka tak mocno dotkniętego cierpieniem, bólem, Chrystus znalazł potrzebną do uzdrowienia wiarę. Ów człowiek przez wiele lat był także żebrakiem, prosił ludzi o jedzenie. Możliwe, że sam po omacku gdzieś je odnajdywał.
Czytając i rozważając ten fragment Ewangelii, najczęściej nie próbujemy zbytnio zgłębiać życia tego człowieka. Zatrzymuje nas sam cud, którego dokonał Pan Jezus. Jest to ze wszech miar zachowanie właściwe. Ale w tym wydarzeniu, możemy odnaleźć coś, co dotyczy każdego z nas. Ten tekst pokazuje, że takich osób jak ten niewidomy spod Jerycha jest dzisiaj bardzo dużo!
Ktoś może teraz zapytać: w jakim znaczeniu? Przecież czytam ten tekst, to znaczy, że widzę. Mogę nawet powiedzieć: „mam bardzo dobry wzrok, i nie można mnie zaliczyć do osób niewidomych”. Tak, zgadzam się z takim sposobem myślenia! Ale chyba można powiedzieć, że wielu z nas stało się współczesnymi „żebrakami”. Bo to przecież my stajemy przed półkami różnych sklepów, księgarń, szukając jakiegoś produktu, który zajmie nasz czas, pozwoli miło spędzić wieczór. Towar, który kupujemy jest pięknie opakowany, ale jego zawartość nie jest już tak piękna i dobra dla naszego zdrowia psychicznego i duchowego. Jeżeli dołączymy do tego wybory „towaru”, jakie po omacku wyszukujemy w telewizji, internecie, możemy powiedzieć, że mamy wszystko czego potrzebujemy. Po jakimś czasie jednak pojawia się uczucie braku, wtedy znów udajemy się na zakupy – „żebranie”. Poszerza się nam przekrój informacji z przeróżnych dziedzin życia, które jednak potrafią też zaciemnić obraz tego świata, obraz drugiego człowieka, sprawiają, że przestajemy podziwiać jego piękno, a cieszą nas jego słabości i wady. Zaczynamy patrzeć na to wszystko co nas otacza, w szarych barwach. Z upływem czasu, stajemy się niewolnikami- żebrakami, bo oglądamy i czytamy tylko to, co inni nam podadzą.
Zachowanie niewidomego, to dla każdego z nas zachęta, aby szukać spotkania z Panem Jezusem. Bo tylko On, który jest prawdą, da nam siłę do wejścia na właściwą drogę życia. Jego dotknięcie może sprawić, że odzyskamy wzrok, zaczniemy wyraźnie widzieć, zaczniemy dokonywać dobrych wyborów wypływających z naszej wiary. Będziemy potrafili stanąć przed właściwą „półką w sklepie, ….”., będziemy potrafili też we właściwym czasie wyłączyć telewizor, Internet!!!

III. Patrząc na ludzi, słuchając tego co mówią i jak mówią, można powiedzieć, że jednym z ulubionych naszych zajęć jest narzekanie. Narzekamy na gorąco, na zimno. Narzekamy na świat polityki, narzekamy w tym czasie na polskich piłkarzy. Narzekamy na dzieci i młodzież, itp. Można te przykłady mnożyć, ale chyba nie trzeba teraz tego robić, raczej warto poszukać miejsc, gdzie moglibyśmy to wszystko zmienić. Sięgnąłem po mój nowy zakup, to znaczy „Myśli na każdy dzień” papieża Franciszka. Na jeden z listopadowych dni, został wybrany fragment wystąpienia przed modlitwą Anioł Pański (1.04.2013). „Łaska zawarta w sakramentach wielkanocnych jest ogromnym potencjałem odnowy w życiu osobistym, rodzinnym, odnowy stosunków społecznych. Ale wszystko przechodzi przez ludzkie serce; jeśli pozwolę, by dotarła do mnie łaska Chrystusa Zmartwychwstałego, jeśli pozwolę, by zmieniła mnie w tym aspekcie, który nie jest dobry, który może wyrządzić krzywdę mnie i innym ludziom, to pozwalam, aby zwycięstwo Chrystusa utrwaliło się w moim życiu.
Bez łaski nic nie możemy uczynić. A z łaską chrztu św. i Komunii świętej mogę stać się narzędziem Bożego miłosierdzia. Tego wspaniałego Bożego miłosierdzia”.
W chwilach zadumy, w chwilach kiedy jest nam źle z sobą i czujemy, że inni nas omijają, szukamy przeróżnych sposobów aby z tego zamkniętego koła narzekania, krytykowania się wyrwać. Zapisujemy się na kursy pozytywnego myślenia, odwiedzamy psychologa. Jednak z upływem czasu, zbytnio wielkich efektów w swoim zachowaniu i myśleniu nie widzimy. Papież Franciszek pokazuje nam – ludziom wierzącym, gdzie znajduje się potencjał odnowy naszego życia. Znajduje się on w sakramentach wielkanocnych, w wierze w Chrystusa Zmartwychwstałego!
Patrząc krytycznie na nasze życie, chyba możemy powiedzieć, że za mało jest w nas świadomości sakramentu chrztu świętego. To przecież on sprawił, że nosimy w sobie wielką godność bycia dzieckiem samego Boga, którego możemy także nazywać naszym Ojcem. Kiedy o tym pamiętamy, wtedy towarzyszy nam nieustannie Jego miłość. To ona sprawia, że w łasce każdorazowo przyjętej Komunii świętej, stajemy się w codzienności życia głosicielami miłości, dobroci, wyrozumiałości i miłosierdzia. Odkrywamy w sobie nowe pokłady człowieczeństwa.
Codzienność przeżywania różnych spraw, wydarzeń będzie nas czasami bolała, nie unikniemy tego. Ale z drugiej strony pamiętajmy: Pan Bóg daje nam potrzebne łaski, aby ten czas przejść. Da nam także przyjaciół, których w tych trudnych chwilach tak bardzo potrzebujemy.

ks. Kazimierz Dawcewicz