Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (26d)

I. Nowe pcha się do serc i umysłów ludzi z wielką siła, nawet można powiedzieć, że drzwiami i oknami. Pisząc o tym nowym, mam na myśli zachwyt i uczestnictwo wielu młodych ludzi, dzieci i także dorosłych w Halloween. Można i chyba trzeba pytać: skąd takie pragnienia i chęć zabawy ze światem duchów? Bo przecież „większość tradycyjnych przebrań Halloween, to echo obrzędów druidycznego nowego roku. Wszystkie „niewinne” symbole i przebrania związane ze „świętowaniem” Halloween mają swój początek w starożytnych obrzędach ku czci zmarłych. Na przykład uśmiechnięty i niegroźny wizerunek wydrążonej dyni to dziś symbol wesołej zabawy, a kiedyś był to symbol potępionych dusz. W starożytności taka podświetlona dynia albo czaszka umieszczona na domu wskazywała, że jego mieszkańcy czczą szatana i należą im się względy demonów buszujących po świecie podczas Halloween. (…) Ten czas uważano za okres, kiedy granica między światami żywych i umarłych była najcieńsza, a więc i kontakt z duchami był najłatwiejszy. Było to także wielkie święto okultystów. W naszych czasach druidowie i sataniści prowadzą w tym czasie diaboliczne obrzędy, podczas których rytualnie zabija się zwierzęta, a także i ludzi.
Chociaż formy kultu i ich intensywność mogą się różnić, okultyści i sataniści darzą szczególnym uznaniem obrzędy podczas Halloween, kiedy przyzywają duchy, by posiąść tajemną moc. Sprzyja im kulturowa zasłona tego dnia, kiedy to rozpowszechnia się (szczególnie wśród dzieci) zabawę w duchy” (Maria Wolan, Pozornie niewinne i bezpieczne, Częstochowa 2006, s. 17). Po przeczytaniu tego fragmentu, który pokazuje nam czym jest te nowoczesne „święto”, wielu z nas może teraz zapytać: to dlaczego w takim razie w coś takiego nadal się „bawimy”? Odpowiedź dla nas wszystkich jest dosyć bolesna! Bo trzeba z całą odwagą powiedzieć, że ludzie wierzący, którzy mówią, że wierzą w Boga, tak naprawdę Panu Bogu nie wierzą. Nie wierzą Jego Słowu, które On wypowiada!
Czytelnik tego tekstu może stwierdzić, że są to zbyt ostre słowa. Ale takie słowa trzeba napisać, kiedy widzimy coraz więcej ludzi, którzy chcą doświadczyć wielkiej mocy. Ale nie szukają jej u Pana Jezusa, szukają jej poza Nim. Około miliona ludzi w Polsce szuka mocy u wróżek, uzdrowicieli. Słowami, które wiele osób prowadzi i wyznacza im kierunek postępowania w ciągu danego dnia, są rady zapisane w horoskopach. Wielu ludzi zajmuje się magią, czarami. Wierząc, że tam znajdą rozwiązanie swoich życiowych problemów.
Takie zachowania, myślenie, to oszukiwanie siebie, to kroczenie po cienkim lodzie, który pękając sprawi, że stracimy wszystko, pozostanie nam jedynie ciemność. Pamiętajmy zatem, że sprawdzianem naszej wiary w Pana Boga jest realizowanie i wypełnianie w życiu Jego Słowa. To co On nam proponuje, jest dla nas najlepszym dobrem!

II. Wiele razy z tych stron kierowałem do czytelników rozważań, zachętę do praktyki codziennej modlitwy. Z drugiej strony wiem, że często zadajemy pytanie: w jaki sposób mamy się modlić? Odpowiedź znajdujemy w Ewangelii z XXX niedzieli zwykłej /zob. Mk 10,46b-52/ (rok „B”). Niewidomy człowiek uczy nas, jak powinniśmy zwracać się do Pana Jezusa. Pokazuje, że modlitwa ma być czasami krzykiem potrzeby. Słysząc, że Chrystus nadchodzi on woła: „Synu Dawida, ulituj się nade mną”. Widzimy, że modlitwa człowieka spod Jerycha nie jest długa, jakaś wyszukana, ubrana w najdziwniejsze i piękne słowa. On wiele lat znosił przeróżne upokorzenia, odrzucenie, to wszystko sprawiło to, że stał się nawet żebrakiem. Ale gdzieś w sercu dojrzewała w nim wiara, bo to właśnie wiara go uzdrowiła.
Jednym z wielu elementów blokującym nasze rozmowy i spotkania z Panem Bogiem, jest lęk przed ośmieszeniem. Nie potrafimy pięknie mówić, czasami tak do końca nie potrafimy nazwać naszego bólu, który ogarnia serce. Wtedy najczęściej milkniemy, zamykamy się w sobie. Kiedy takie myśli nas dotykają, trzeba wziąć przykład z Bartymeusza, który potrafił tylko wołać. Pamiętajmy także, że łaska uzdrowienia dotyka tylko tych, którzy mają wiarę. Dotyka tych, którzy wierzą, że Jezus Syn Boży jest w stanie ich uzdrowić. Dlatego też powinniśmy każdego dnia prosić o wzrost wiary!
Trzeba w tym miejscu zwrócić jeszcze uwagę na zachowanie tłumu: „Wielu nastawało na niego, żeby umilkł” (Mk 10,48). Widocznie ów żebrak im przeszkadzał, może każdy z nich chciał coś swojego tam załatwić. Myśleli sobie: co on takiego może chcieć od Mistrza? Rzeczywistość zupełnie ich zaskoczyła, okazało się, że to właśnie on znalazł „uznanie” u Pana Jezusa.
Te nastawanie na ludzi aby umilkli, trwa do czasów nam współczesnych. Dzisiaj mówi się dużo o poprawności religijnej, społecznej, politycznej. Dobrze widziane jest, kiedy nie poruszamy pewnych niewygodnych tematów, albo mówimy tak jak wszyscy myślą i sądzą. Kiedy siedzimy cicho nawet wtedy kiedy krytykują i wymyślają naszej wierze w Pana Boga, opluwają Kościół. Coraz więcej osób krzyczy, że wiara, to prywatna sprawa każdego człowieka. Można wierzyć w domu, tam można „obnosić” się ze swoimi przekonaniami. Ale w pracy: sądzie, policji, wojsku, na uczelni, szkole, itp. trzeba je głęboko schować. Co mamy zatem robić? Jak mamy w takich sytuacjach się zachowywać?
Trzeba uczyć się zachowań i postaw od tego żebraka spod Jerycha, który nagabywany, uciszany, ciągle wołał! Wierzył i wołał do Pana Jezusa!

III. Od czasu do czasu rozmaici teolodzy, zastanawiają się nad tym, czy piekło będzie puste? Czy wszyscy ludzie zostaną zbawieni? Mówiąc o ogromie Bożej miłości i miłosierdzia, niektórzy stwierdzają, że wszystkich musi On zgromadzić w swoim królestwie. Tak mocno kochając ludzi, nie będzie chciał stracić żadnego człowieka. To wszystko prawda, to prawda, że Bóg w swojej wielkiej miłości przebaczy wszystkim wszystko, nawet grzechy, które uchodzą za najcięższe.
Czytając te słowa, może ktoś teraz sobie powiedzieć: w takim razie mogę robić co mi się rzewnie chce? Nie do końca słuszne jest takie myślenie, może okazać się dla nas zgubne. Bo prawdą jest to, że Boża miłość nas ogarnia. Jednak pominęliśmy w tych zdaniach bardzo ważny element, zagubiliśmy wolną wolę człowieka. Bóg przebacza nam wszystkie grzechy, ale każdy z nas najpierw musi mieć świadomość swoich grzechów. Aby następnie prosić Go o przebaczenie. Pan Bóg nie narusza naszej wolności, nikogo na siłę nie uszczęśliwia.
Chrystus w Ewangelii mówi w sposób bardzo jasny: że wielu będzie chciało tam wejść, ale się tam nie dostaną. Co zatem trzeba zrobić, aby wejść do królestwa niebieskiego? Zachęca byśmy nie szli na łatwiznę, ale podejmowali drogę wyrzeczeń (zob. Łk 13,24-25). Taka droga prowadzi do Pana Boga, który obdarowuje nas niezliczonymi darami i łaskami. Łatwa i szeroka droga, bywa niebezpieczna, gdyż może uśpić naszą czujność (ks. Mirosław Cichoń). Może sprawić, że całkowicie stracimy w miarę upływu czasu, świadomość istnienia Boga.
Papież św. Jan Paweł II w czasie Audiencji generalnej, prosił obecnych na niej ludzi: „Módlmy się bardzo o to, ażeby wola człowieka, który odrzuca zbawczą wolę Bożą, nie ucieleśniła się w nikim i nigdzie. Módlmy się o zbawienie wszystkich ludzi, o wieczne zbawienie dla każdego człowieka” (28 lipca 1999).
Zapewne jeszcze wiele razy usłyszymy w swoim życiu dyskusje teologów, udowadniających nam i sobie nawzajem, że wszyscy będą zbawieni! Możliwe, że nawet piekło będzie puste – ktoś z nich stanowczo stwierdzi! Pamiętajmy jednak, że wola człowieka zachowuje się w przeróżny sposób. Nie wszyscy chcą Pana Boga prosić o przebaczenie i miłosierdzie. My jednak idąc za słowami św. Jana Pawła II, módlmy się o zbawienie wszystkich ludzi, o wieczną radość przebywania u Boga dla każdego człowieka – dla siebie oczywiście też!

ks. Kazimierz Dawcewicz