I. „Kościół jest także obiektem naszej wiary. W „Credo Apostolskim” wyznajemy: „wierzę w Boga Ojca … w Jezusa Chrystusa … w Ducha Świętego, w Święty Kościół Powszechny, w Świętych obcowanie, odpuszczenie grzechów, w Zmartwychwstanie umarłych i w życie wieczne”. Musimy wierzyć w Kościół! „Credo Apostolskie” nic nie mówi o tym, że Kościół jest organizacją, która pomaga wierzyć w Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego. Zostaliśmy wezwani by uwierzyć w Kościół z tą samą mocną wiarą, w jaką wierzymy w Samego Boga.
Nieraz o wiele łatwiej nam wierzyć w Boga, aniżeli w Kościół. Gdy jednak oddzielamy naszą wiarę w Boga od wiary w Kościół, stajemy się po prostu ludźmi niewierzącymi. Pan Bóg darował nam Kościół, jako miejsce, w którym pragnie przebywać i pozostawać z nami – „jako Bóg z nami” (Henri J.M. Nouwen, Chleb na drogę, Bytom 2001, s. 324).
W zasadzie zacytowane przeze mnie słowa, nie wymagają komentarza. Chociaż wiele osób mogą mocno zadziwić, a nawet zaboleć. Szczególnie tych, którzy głoszą hasło „Wierzę w Jezusa, ale w Kościół już nie”. Oddzielając wiarę w Boga od Kościoła – jak przeczytaliśmy – stajemy się po prostu ludźmi niewierzącymi. Czytając drugi raz te słowa, może komuś z nas zjeżyły się teraz włosy na głowie. Ale z drugiej strony może taka mocna odpowiedź na niewiarę w Kościół, kogoś obudzi. Wzbudzi refleksję, nad skupieniem się nad prawdziwą tajemnicą Kościoła. A nie nad tą, którą lansują teraz media.
Rozumiem i współczuję tym wszystkim, którzy mocno trzymani są przez grzechy popełniane przez ludzi Kościoła. Mimo to, warto pamiętać, że Kościół nadal posiada w sobie moc dania nowego życia, przeprowadzenia człowieka z ciemności do światła, przeprowadzenia od niewiary do wiary. Ta moc łaski, nowego życia, moc światła płynie od samego Chrystusa Pana. On ciągle jest obecny w swoim Kościele, mimo wszelkiej słabości, którą z sobą tam wnosimy!
II. Po co jest nam potrzebna wiara w Chrystusa? Dlaczego Pan Jezus przyszedł na ziemię? Co sprawiło, że poniósł śmierć na krzyżu? Są to ważne pytanie, które warto sobie postawić u progu Wielkiego Postu. Przyzwyczailiśmy się do Jego obecności w Kościele, tym samym mało w nas jest troski o to, aby okazywać Mu większą wdzięczność za to, że jest Bogiem z nami!
Pan Jezus przychodzi na ziemię, by nieść ratunek. Przyszedł Syn Boży, aby nas uleczyć. Przyszedł po to, aby nasze grzechy zostały nam odpuszczone. Pragnął śmierci na krzyżu z miłości do nas. „Cóż to jest Panie, czego poszukujesz tak żarliwie? – pyta w swoich listach do kapłanów Doktor Kościoła. On odpowiada: Ojcze, nie szukam niczego innego, ani nie chcę niczego innego, jak tylko tego, byś tą miłością, jaką Mnie kochasz, ukochał także ich”. Jak gdyby mówił: „Wiem, Ojcze, że umiłowałeś ich ze względu na Mnie; chcę zostać w nich, ponieważ miłując Mnie miłujesz ich”. Całe swe życie przeszedł nasz Odkupiciel szukając naszej pociechy, wśród zmęczenia i znoju, jak wewnątrz tak i na zewnątrz swego Najświętszego Ciała. {…}
Wpatrujemy się w Pana Jezusa, choćby wtedy, kiedy czytamy i rozważamy Jego Ewangelie. Warto sobie uświadomić i przyjąć do serca, że to wszystko zrobił On dla mnie. Spróbujmy nasze myśli, nasze spojrzenia, w Nim utkwić. Przeżywając taką duchową postawę, doświadczymy także wielkiej pomocy. Przede wszystkim wtedy, kiedy dotkną nas przeróżne cierpienia, trud życia.
Skoro Pan Jezus tak wiele wycierpiał, uczynił to wszystko dla mnie to, kiedy dotykają nas cierpienia spróbujmy nie patrzeć tylko na nie. Lecz patrząc na Jezusa Chrystusa, wiedząc dla kogo je przyjmujemy, staną się wtedy słodkie jak miód. On chce abyśmy zbliżali się do Niego, wtedy zdobywamy na nowo to wszystko co straciliśmy przez swoją słabość (por. św. Jan de Avila, Pisma dla kapłanów, Poznań 2017, s. 262-266).
Czytając te słowa można powiedzie, że najlepiej pasują one do adresatów, to znaczy do kapłanów. Takie myślenie jest mylne, Pan Jezus przychodzi na ziemię nieść ratunek wszystkim ludziom. Nie ma w tym gronie wybranych, szczególnie kochanych. Każdy z nas jest dla Niego ważny. Dlatego niech Jego miłość do nas, która posunęła się aż do męki na krzyżu, stanie się ogniem palącym wszelkie bariery, zapory, mury, jakie przed Nim stawiamy!
III. Rozpoczął się wczoraj Wielki Post (22.02.2023 r.). Tradycja katolicka towarzysząca od wieków tym dniom, zaprasza nas do podjęcia pewnych wyrzeczeń, umartwień. „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie…”. Uczeń Pana Jezusa powinien być gotowy na przyjęcia Krzyża, ale także powinniśmy starać się o inne drobne umartwienia, by podtrzymywać żywego ducha pokuty. Dla postępu w życiu wewnętrznym, bardzo pomocne będzie praktykowanie każdego dnia pewnych stałych, uprzednio zaplanowanych drobnych umartwień.
Święty Maksymilian Maria Kolbe przypomina: „Rozpoczął się już post, a z nim pamiątka cierpień Pana Jezusa. Dobrze by było, ażeby każdy sobie codziennie choć ze dwa lub trzy umartwienia zadał, drobne, małe, ale za to stałe przez cały post – umartwienie oczu, powstrzymywanie się od jakiegoś słowa żartobliwego i tym podobne, które nie szkodzą zdrowiu, bo siły i zdrowie musimy mieć, aby dla chwały Niepokalanej pracować”.
Te umartwienia, których sami poszukamy z miłości do Boga, będą nieocenione w walce z lenistwem, egoizmem, pychą itp. Pomogą nam one w pracy, w punktualności, zachowaniu porządku, … Ponieważ ogólną skłonnością natury ludzkiej jest unikanie wszystkiego, co wymaga wysiłku, powinniśmy być bardzo skrupulatni w tej materii, by nie poprzestać tylko na dobrych intencjach (por. Francisco F. Carvajal, Rozmowy z Bogiem, Ząbki, 1998, t. II, s. 19-21).
Zatem zabierajmy się do duchowej pracy! Postarajmy się wejść w duchowy klimat tych świętych wielkopostnych dni. Czyńmy to przez praktykę modlitwy, umartwienia, jałmużnę, przez uczestnictwo w nabożeństwach Drogi Krzyżowej i Gorzkich Żali. Zachęcając do pokuty i umartwienia, proszę także jednak, o umiar i rozsądek w pokutnych zapędach!
ks. Kazimierz Dawcewicz