I. Widoczny ruch na cmentarzu parafialnym przypomina, nawet osobom niezainteresowanym, że zbliża się dzień zmarłych. Troska o groby jest jednym z ważnych zachowań, które w większości osób towarzyszy w tych dniach. Chociaż trzeba stwierdzić, że częściej widoczne na cmentarzu są osoby starsze. Co nie znaczy, że nie ma młodzieży i dzieci, są i one, ale rzadziej znajdują czas aby tam przyjść. Kiedy stoimy przed grobami zmarłych, dotykamy historii naszych rodzin, przyjaciół, znajomych. Przypominamy sobie ich życie, datę urodzenia i śmierci. Piszę o tym choćby dlatego, że postawienie pomnika na grobie moich rodziców, i dokonana ekshumacja mojego rodzeństwa, następnie złożenie ich do tego grobu sprawiło, że „odkryłem” na nowo daty ich urodzin i śmierci. Trzech moich braci i siostra zmarli jako niemowlęta – przed moim urodzeniem. Wspominaliśmy ich w naszych rodzinnych rozmowach, ale teraz pokazali się ze swoimi imionami.
Ktoś może powiedzieć, że tych dat śmierci będzie dużo. Ale takie jest nasze życie, rodzimy się i w czasie znanym Panu Bogu umieramy. Nie należy się bać zmarłych, nic złego nie są w stanie nam zrobić. Zło, jeżeli do nas przychodzi, to przychodzi od osób żyjących. Od miesiąca października moja codzienność została ubogacona, przeżywając miesiące każdego roku – tak sobie postanowiłem – będę wspominał daty ich urodzin i śmierci. Trochę się ich nazbierało, bo są w tym gronie rodzice i pięcioro rodzeństwa. Życie każdego z nas, to ocieranie się także o śmierć, to mówienie o śmierci, zbliżanie się do niej z każdym dniem. Czasami dobrze jest sobie przypomnieć, że w tej pielgrzymce do Boga są bliscy, którzy nas wyprzedzili, którzy nas tam oczekują!
Na grobach zmarłych stawiamy pomniki, na nich pojawiają się przeróżne napisy. Czasami przepełnione smutkiem, nadzieją, odwołujące się do Pana Boga. Całe litanie można byłoby z nich napisać. Jednak najważniejsze dla nas wszystkich powinno być to, że obok wzbudzenia pamięci, maja nam one przypominać naszą drogę ku wieczności. Czasami zatrzymują nas na dłużej, aby udzielić nam lekcji życia – no i śmierci! Wypada nam za to wszystko im tylko podziękować!
II. Ci wszyscy, którzy w niedzielę przyszli na Mszę świętą (XXIX „B”), wysłuchali Ewangelii według św. Marka [10,35-45]. Zaskoczyło nas zachowanie dwóch apostołów Jakuba i Jana, którzy prosili Pana Jezusa o wyróżnienie. Chcieli siedzieć w Jego chwale, jeden po prawej, a drugi po lewej Jego stronie. Taka postawa oburzyła pozostałych uczniów, którzy też mieli swoje plany. Słuchając tego fragmentu Ewangelii, widzimy jak trudno było im zrozumieć cel życia Chrystusa. Byli świadkami cudów, troski i pomocy okazywanej przez Niego różnym ludziom. Wiele jeszcze innych zachowań, które może nie zostały opisane, a działy się na ich oczach, wprowadzały ich w świat Dobrej Nowiny. Jednak ich zwykłe ludzkie ambicje, jakieś marzenia aby być znanym i wielkim wygrały z tym, co mówił im Jezus.
Co się stało, że tak się zachowali? Czyżby zapomnieli już o tym wszystkim co widzieli i słyszeli? Chcąc znaleźć wyjaśnienie takiej sytuacji, wypada najpierw powiedzieć, że wpadli w pułapkę pychy. Dali się ponieść sławie, znaczeniu, po prostu wielkości! Pan Jezus nie zostawia ich z tymi myślami pełnymi złości, rozczarowania. Wyjaśnia na czym polega wielkość! Kieruje ich myśli, w stronę służby. Tu znajduje się ewangeliczne piękno, realizacja wymagań jakie im stawia.
Po przeczytaniu jeszcze raz tego fragmentu Ewangelii możemy chyba powiedzieć, że nasz język z szybkością błyskawicy, chce jeszcze raz poddać krytyce tak myślących i zachowujących się Apostołów. Ale zanim to uczynimy, trzeba trzeźwo spojrzeć na nasze myślenie i zachowanie. Przecież i w nas jest wiele ambicji, wywyższania się nad innych. Ulegamy pysze podobnie jak oni, nie potrafimy czasami zrezygnować z siebie, swoich oczekiwań i pragnień, aby pomóc innym ludziom. Pamiętajmy też, że dłużej słuchamy słów Pana Jezus niż uczniowie. Do tego korzystamy w miarę systematycznie z sakramentu pojednania, Eucharystii. Jest to pomoc nieoceniona, ale okazuje się, że nie zawsze nam to wystarcza.
Dlatego krytykę wypada zamienić na to, abyśmy jeszcze z większa energią i zapałem, zaczęli w naszym życiu realizować zadania jakie zlecił każdemu z nas Pan Jezus! W Nich znajduje się też i nasza, ewangeliczna wielkość i piękno!
III. „Gdyby zapytać Nowy Testament: Kim jest człowiek? – odpowiedziałby słowami Jana Apostoła: istotą, którą Bóg umiłował, że wydał za nią swego Syna (por. J 3,16). Do tej odpowiedzi doszłaby jednak zaraz druga: jest on istotą, która potrafiła zabić Tego, który został jej dany. W człowieku tym było tyle ślepoty, tyle zła, żądzy destrukcji, że postanowił on pozbyć się Chrystusa. A gdyby ktoś zaoponował: Co ja mam wspólnego z Annaszem i Kajfaszem? Znaczyłoby to tylko tyle, że nie ma on pojęcia o współuczestnictwie w odpowiedzialności, jakie łączy wszystkich ludzi. Już w naturalnym kontekście historycznym każdy odpowiada za wszystkich i wszyscy muszą ponosić konsekwencje tego, co każdy czyni, tym bardziej tutaj, gdzie chodzi o wielką wspólnotę winy i zbawienia. Ale Pismo daje na tamto pytanie jeszcze trzecią odpowiedź: człowiek jest istotą, na której życiu zaważył w decydujący sposób los Chrystusa – na której spoczywa nadal miłość Boża, ale także odpowiedzialność za to, że miłość ta musiała pójść drogą śmierci” (Romano Guardini, Bóg nasz Pan Jezus Chrystus – Osoba i Życie, Warszawa 2018, s. 268).
Kim jest człowiek? Kim my jesteśmy? Te pytania warto od czasu do czasu sobie postawić. Szczególnie może teraz, kiedy z ust wielu ludzi: polityków, dziennikarzy, aktorów, publicystów, itp., padło – lekko mówiąc – wiele cierpkich słów, pod adresem osób inaczej myślących, rozumiejących politykę, inaczej widzących kształt życia społecznego. Chlubimy się tym, że żyjemy w epoce tak wielce rozwiniętej, przepełnionej humanizmem, troską o ludzi, o świat przyrody i zwierząt. Ale te ostatnie tygodnie przed 21 października 2018 roku pokazały intelektualny brud, poranionych ludzi, którzy nie przebierali w słowach, aby innym przywalić. Czy można powiedzieć, że zapomnieli iż każdy człowiek jest istotą, którą Bóg tak umiłował, że wydał za niego swojego Syna? Chyba czasami o tym zupełnie nikt nie myślał, zapomniano o tej wielkiej godności każdego człowieka.
W tych dniach do głosu doszła ta druga wiadomość, że jest on istotą, która potrafi zabić. Możliwe, że nikt nie miał ochoty zabić swojego politycznego przeciwnika. Ale chęć słownego unicestwienia, zamknięcia ust konkurentowi, dało się odczuć i zobaczyć. Okazuje się, że mimo tylu wieków głoszenia Ewangelii, rozsiewania Słowa Bożego zapominamy, że człowiek dla drugiego człowieka nie może być wilkiem, ale powinien być bratem i siostrą godnym miłości.
Te zapomnienie, że drugi człowiek jest istotą, którą Pan Bóg bardzo kocha, dotyczy każdego z nas. W tych słowach znajdujemy zachętę do przełamywania negatywnych stereotypów, złych zachowań, odniesień do ludzi. Wszyscy mamy sobie w tym względzie coś do zarzucenia! Bardzo często, to nie miłość rządzi tym jak odnosimy się do innych, jak ich traktujemy. Ale nasze nakręcone negatywne uczucia, uprzedzenia, wywołane złymi wiadomościami, którymi w ramach plotek zostaliśmy „obdarowani”. Pamiętajmy zatem: miłość Boża nadal spoczywa na każdym z nas, także nad tymi, którzy sprawiają nam przeróżne kłopoty! Na „wrogu” politycznym też!!!
ks. Kazimierz Dawcewicz