Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (22F)

I. Dwa główne sakramenty, Chrztu i Eucharystii, stanowią duchowe filary, podpory Kościoła. Chrzest oraz Eucharystia nie są tylko zwykłymi instrumentami, dzięki którym Kościół spełnia swe posłannictwo. Nie stanowią także środków, dzięki którym stajemy się członkami Kościoła i w Kościele pozostajemy. Bez tych dwóch sakramentów Kościoła w ogóle nie ma.
Kościół jest ciałem Chrystusa, które jest „budowane”, dzięki sakramentom Chrztu oraz Eucharystii. Kiedy ludzie przyjmują chrzest „w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego” i gromadzą się wokół ołtarza Chrystusa, przyjmując Jego Ciało i Krew Pana, stają się Ludem Bożym, nazywanym również Kościołem (Henri J.M. Nouwen, Chleb na drogę, Bytom 2001, s. 321).

Przypomnienie o dwóch filarach, na których zbudowany jest nasz Kościół, powinno nam pomóc w głębszym spojrzeniu na wspólnotę jaką tworzymy. Jak przeczytaliśmy sama obecność ludzi w jakiejś wspólnocie – takiej czy innej – jeszcze o niczym nie świadczy. Aby tam zadziało się coś ewangelicznego, aby można było zacząć tam widzieć Kościół, potrzeba aby ci ludzie, którzy przyjęli chrzest święty, obdarzeni łaską wiary, gromadzący się wokół ołtarza Chrystusa, karmili się Jego Ciałem i Krwią.
Po przeczytaniu tych słów, może bardziej zrozumiemy do czego wszyscy, jako katolicy jesteśmy powołani. Same powiedzenie „jestem katolikiem” przecież jeszcze o niczym nie świadczy. Czasami może i powinno być odebrane jako wyśmiewanie Kościoła katolickiego. Jeżeli nie idzie za tym życie jego nauką, brak też uczestnictwa w niedzielnej Eucharystii. Każdy osobisty brak – popełniony świadomie i dobrowolnie – na niedzielnym eucharystycznym spotkaniu, osłabia przecież więź z Jezusem. Tym samym otwiera nas na bezkrytyczne przyjmowanie światowych nowinek. Podważana jest aktualność Dobrej Nowiny, głoszonej przez samego Chrystusa.
Dlatego warto pamiętać, innym także o tym przypominać, że Chrzest i Eucharystia, stanowią duchowe filary, podpory Kościoła. Nasze bycie w nim, to nieustanne słyszenie zaproszenie do przyjmowania Ciała i Krwi Pana Jezusa.

II. „Jeśli nigdy nie przeszedłeś przez ciemność, nie możesz mówić ludziom o świetle. Jeśli nigdy nie przeżyłeś wątpliwości, prawdopodobnie nie będziesz umiał mówić przekonująco o wierze. Musisz poznać tamtą stronę życia – stronę męki, stronę ukrzyżowania – aby móc przekonująco mówić o stronie zmartwychwstania” (kar. Basil Hume).
Nikt z nas nie lubi mówić o swoich słabościach, upadkach. Uważamy je za coś poniżającego, okradającego naszą godność. Przede wszystkim boimy się, że stracimy dobre imię i opinię u innych. Tak, odkrycie prawdy o sobie z początku boli, ale z upływem czasu wyzwala, sprawia że potrafimy mocno postawić swoje nogi na ziemi. Zaczynamy normalnie żyć, przestajemy się ukrywać. Jeszcze bardziej uświadamiamy sobie naszą godność dziecka Bożego. Mocniej „wtulamy się” w ramiona Boga Ojca. Jesteśmy bardziej otwarci na Jego miłość, na wszelkie łaski. To przecież one, przy naszym współudziale, zaczynają tworzyć duchowe piękno, bardziej upodabniające nas do naszego Pana i Stwórcy.
Jak już wspomniałem krytyczne słowa, opinie zawsze bolą. Pokazują, że my to nie tylko wydumana przez nas wielkość, ale także różne niedoskonałości, przywary, wady są naszym stałym towarzyszem. Może tak być, że po takim doświadczeniu, przez pewien czas ciemności, złość, gniew, będą zalegały w naszym wnętrzu. Jeżeli z wiarą to wszystko przyjmiemy, pójdziemy z tym do Pana Jezusa, rozpocznie się wtedy powolne odrodzenie. Z upływem czasu światło Jego łaski zacznie rozświetlać nasze wnętrze.
„Korzyść” z tego będzie też taka, że przy spotkaniach z różnymi ludźmi, przeżywającymi swoje ciemności, wątpliwości, będziemy wiedzieli o czym oni mówią. Będziemy mogli przekonująco im mówić i wskazywać drogę, na której odnajdą światło.
„Musisz poznać tamtą stronę życia – stronę męki, stronę ukrzyżowania – aby móc przekonująco mówić o stronie zmartwychwstania”.

III. „W dzisiejszym ateistycznym i sceptycznym świecie łączy nas przede wszystkim wiara w Boga. Łączy nas Pismo Święte, sakrament chrztu świętego. Jedność chrześcijan usprawnia apostolstwo chrześcijańskie” (ks. Jan Twardowski). Zakończył się kolejny tydzień modlitw o Jedność Chrześcijan. Czy przybliżył nas do jedności? Trudno powiedzieć. Sceptycy nawet stwierdzą, że nic nie przyniósł. Mimo takiego też spojrzenia, nie należy lekceważyć i podważać sensu wspólnych modlitw, rozmów, które są dobrą okazją do przełamywania istniejących jeszcze uprzedzeń.
Przy końcu XX wieku, stawiano odważnie pytanie o datę całkowitego pojednania. W tej chwili owo pytanie, kiedy dojdzie do jedności wszystkich chrześcijan, jest coraz rzadziej stawiane. Nawet się go unika. Jaki jest tego powód? Trwanie przy swoich poglądach. Brak postępów w teologicznych rozmowach. Może nawet powiedzieć, że zaczyna dominować „święte” zadowolenie i spokój z tego co każdy ma. Kolejnym bólem tego czasu modlitw o jedność jest także i to, że w świadomości modlących się osób, obecne są przeróżne wiadomości ogłaszające kolejne podziały. Odejścia od dotychczasowych Kościołów i wspólnot chrześcijańskich.
Mimo takich sytuacji pamiętajmy, że łączy nas wiara w Trójjedynego Boga, Pismo święte, chrzest święty. Trwanie przy słowie Pana Jezusa, rozważanie go, to nieustanne zaproszenie aby nadal głosić Dobrą Nowinę innym ludziom. Zgorszenie jakie towarzyszy podziałowi chrześcijaństwa, nie może nas zwalniać o tej misji. Wiara w Chrystusa Pana raczej – pomimo wszelkich istniejących różnić – niech nas usprawnia do wytrwałego i cierpliwego apostolstwa.

ks. Kazimierz Dawcewicz