Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (1d)

I. Pisanie tych rozważań trwa nadal. Rozpoczynam nową liczbą 1 – z literą „d”, to znaczy, że to już czwarty ich cykl. Czy będzie coś innego i nowego? Po prostu będzie, to co w danym tygodniu będę chciał napisać, czy też będę mógł napisać. Co usłyszałem, zobaczyłem i co przeczytałem. Chociaż jak już kiedyś wspominałem, czasami te pisanie jest trudne. Choćby tak jak teraz, nie wiem co mam dalej pisać. Dlatego wyłączam komputer i poczekam na lepsze czasy.
Trochę dni minęło od napisania powyższego akapitu, ale czasy lepsze na pisanie jeszcze nie nadeszły. Tak bywa, trzeba wytrwale czekać. Pogodę mamy piękną, ale drzewo rosnące obok kościoła pozbyło się ostatnio dużej gałęzi. Gałąź wisiała na linie od prądu, zaalarmowano Straż Pożarną. Usuwający ją strażacy, zostawili po sobie trochę strat. Okazuje się, że pracując dla pewnego dobra, można przy tej okazji coś zepsuć. Sprawić, że ktoś będzie przez pewien czas się tym martwił.
Czasami takie zachowania mają miejsce, także w naszych codziennych ludzkich relacjach. Chcemy dobrze, a wychodzi źle. Pragniemy komuś pomóc – przy tym wszystkim niezbyt dobrze odczytaliśmy jego potrzeby – po pewnym czasie okazuje się, że sprawiliśmy mu przykrość. Piszę o tym nie dlatego, aby zniechęcić do pomagania sobie nawzajem. Ale najpierw zachęcam do pewnej mądrości w tej dziedzinie, a także uważnego słuchania innych osób. Odczytać właściwie ich pragnienia i oczekiwania, by dzięki temu uniknąć pewnych „strat”. Należy także rozpoczynać takie pomaganie innym, od codziennego spotkania z Panem Bogiem – od modlitwy.

II. Pan Jezus zachęca nas w Ewangelii św. Jana do trwania w Nim (zob 15,1-8). To trwanie związane jest także ze wzrostem miłości. Jest ono możliwe dlatego, że każdy z nas został najpierw pierwszy umiłowany (zob. 1 J 4,7-10). W Nim – w to znaczy Jezusie, każdy z nas jest kochany przez Boga Ojca. Owo trwanie w miłości, możliwe jest ze względu na Jego wybór. My tylko odpowiadamy na taką łaskę. Święty Paweł Apostoł mówił, że został przez Pana Jezusa pochwycony. To trwanie w Chrystusie jest możliwe dzięki przyjaźni, którą jesteśmy obdarowani. To wielkie wyróżnienie i wielka godność, być uznanym za przyjaciela naszego Pana.
Kiedy tę prawdę sobie uświadomimy, z pewnym lękiem pytamy: jak możemy budować przyjaźń z Jezusem? Jeżeli chcemy budować prawdziwą przyjaźń z Nim, to powinniśmy być szczerzy względem Pana Boga. On nie oczekuje od nas, że od razu będziemy idealni. Zaprasza abyśmy przez codzienną z Nim relację odkryli swój rytm życia duchowego; abyśmy w tych spotkaniach, ukazywali swoje uczucia i emocje.
Pan Jezus mówiąc o przyjaźni, wskazuje na posłuszeństwa. „Jesteśmy Jego przyjaciółmi, jeżeli w codziennym życiu czynimy to, co On nam nakazuje (por. J 15,14). Dlatego każdego dnia życia powinniśmy wybierać to, co ma wartość dla Boga. Nie powinniśmy nigdy i nigdzie się Go wstydzić. Wreszcie ta przyjaźń do Pana Jezusa, ma być ponad wszystkie inne przyjaźnie (ks. G. Świecarz).
Może wymagania budowania tej przyjaźni dla niektórych z nas, wydają się zbyt wygórowane. Uważamy, że nas nie stać na takie zachowania. Ale nigdy tego się nie dowiemy, jeżeli nie spróbujemy na przyjaźń Chrystusa odpowiedzieć. Boski Mistrz – pamiętajmy o tym zawsze – pierwszy wychodzi do nas ze swoją miłością, to On nas wybrał. To znaczy, że znalazł w nas coś pięknego i wartościowego!

III. Mówi się, że podróże kształcą, uczą. Ja mogę powiedzieć po ostatnie mojej podróży – wzbudzają także pewien smutek. Powód tego uczucia smutku jest prosty. Kiedy jechałem taxi na dworzec – było to w niedzielę – mijałem stadion Warmii Olsztyn. Na boisku treningowym blisko ulicy, tłumy ludzi. Co ich tam zgromadziło? Tak zwany „pchli targ”. Podróż 25 minutowa pociągiem do Ostródy. Z okien pociągu widać wylegujących się przed domem ludzi. Kościół blisko, ale może dla nich zbyt daleko. Wreszcie po Mszy świętej I komunijnej, jedziemy na obiad. W mijanej wiosce trwa w najlepsze budowanie ogrodzenia. Gospodarz uroczystości odwozi mnie na pociąg – około godz. 17.30 – w tej samej miejscowości praca przy ogrodzeniu trwa nadal.
Czytając te zdania może zwracamy uwagę, na targ, na pociąg, ktoś wspomina świetne lata stadionu Warmii, itp. Ja chciałbym zwrócili uwagę, na słowo „niedziela”. Z czym ono nam się kojarzy? Jak od wieków chrześcijanie, spędzali w niedzielę czas? Odpowiedzi na powyższe pytania, większość z nas dobrze zna. Bo przecież niedziela, to wspomnienie dnia zmartwychwstania Pana Jezusa. Dzień Zesłania Ducha Świętego na Apostołów. To dla chrześcijan święty dzień, który należy uświęcić modlitwą – uczestnictwem we Mszy świętej, byciem z rodziną, …. Praca w tym dniu jest zaburzeniem tego świętego porządku, robienie zakupów taki sam wywołuje skutek. Słyszałem ostatnio stwierdzenie: „Jest demokracja, można robić co się chce”.
W zasadzie można tak powiedzieć, można robić co mi się rzewnie podoba. Ale czy chrześcijaninowi – katolikowi, wypada tak postępować? Czy w ten sposób, który opisałem w pierwszym akapicie, mamy przeżywać dzień święty? Odpowiadam, że nie wypada tak postępować!! Przez takie postępowanie lekceważymy Pana Boga, stawiamy na pierwszym miejscu siebie, swoje pragnienia, różne chcenia, a nie Jego! Tym samym nie uświadamiając sobie tego, wpisujemy się w odradzanie neopogaństwa.
Bycie postępowym, modnym, podążającym z nurtem tego świata, obecnie staje się normą życia – dla uczniów Chrystusa Pana też. Gdzie zatem podziała się nasza wiara? Jaki wpływ ma ona na nasze życie? Pan Jezus pytał: Czy Syn Człowieczy, znajdzie wiarę na ziemi, kiedy powtórnie przyjdzie? Warto zainteresować się tym pytaniem, podjąć trud życia według Ewangelii Chrystusa. Nie bójmy się, ona nas nie ograniczy, nie cofnie w rozwoju. Ale raczej pozwoli zobaczyć świat z boskiej perspektywy, sprawi, że nasze serca przepełnione Jego miłością, będą bardziej kochać, przebaczać, pomagać i troszczyć się o innych.
Czy lubimy niedzielę? Czy cieszę się, że po sobocie właśnie jest ona – wspomnienie zmartwychwstania naszego Pana? Jak spędzamy ten świąteczny niedzielny czas?

ks. Kazimierz Dawcewicz