Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (17F)

I. Podobno idzie mróz, tak przynajmniej mówią zajmujący się prognozowaniem pogody. Ale Jak będzie naprawdę? Ale te słowa, to tylko taka „zaczepka”, aby jakoś rozpocząć pisanie tego artykułu. Od czegoś przecież trzeba zacząć. Życie jednak pokazuje, że rozpoczynając pisanie, rozmowę, od sprawy błahej i mało znaczącej, po dłuższym czasie dochodzimy do rzeczy i spraw ważnych. Można nawet powiedzieć, że do bardzo ważnych, stanowiących duży problem, który chcemy komuś wyjawić. Tym samym szukamy w ten sposób pomocy, akceptacji i wsparcia.
Wiele razy w swojej kapłańskiej posłudze tego doświadczyłem. Nie są to słowa wymyślone dla tej części artykułu. Ale tak wygląda rzeczywistość życia takiego czy innego człowieka. Nosimy w swoim sercu pewne tajemnice, problemy, które sami nie potrafimy rozsupłać. Chodzenie z nimi przez wiele lat, z każdym kolejnym rokiem staje się cięższe, boleśniejsze. Czasami ma nawet destrukcyjny wpływ na naszą codzienność. Niektórzy szukając pomocy uciekają w różnego rodzaju używki, które pozwalają odpłynąć w „inny świat”. Niestety bywają zdradliwe, bo uzależniają. Tym samym na jeden problem nakłada się kolejny, jeszcze bardziej bolesny.
Inne osoby szukają pomocy u psychologów, psychoterapeutów. Jeszcze inni pomagają sobie przez to, że zdobywają się na odwagę rozmowy z przyjacielem, dobrym znajomym. Dlatego też powinniśmy być czujni na takie rozmowy, o niczym i o nikim. O mrozie, o spadających liściach z drzew, o pięknie zieleniejącej się przyrodzie. Bo może to być tylko wstęp do rzeczy i spraw ważnych, istotnych dla konkretnego człowieka. Ważną zatem sprawą w naszym życiu jest to, abyśmy tak szybko nie uciekali przed znanymi nam ludźmi. Warto czasami postać z kimś dłużej, zobaczymy po paru minutach, że rozmowa od pytania „co słychać”, skończy się na podziękowaniu za wysłuchanie. Za to, że wnieśliśmy w życie trochę radości i wyrozumiałości.
Mamy dzisiaj piękny słoneczny listopadowy dzień (czwartek), temperatura lekko nad kreską, ale jest chłodno. Mimo tego taka pogoda, nie przeszkadza w jeździe rowerem. Ludzie korzystają z piękna listopadowego dnia. Nie będę pisał dalej, kończę ten część artykułu, bo …

II. Na czym polega bycie chrześcijaninem? Na czym polega życie chrześcijanina? Są to pytania ważne, odpowiedź na nie jest jeszcze bardziej ważniejsza. Bo może nam znacznie pomóc, w coraz lepszym przeżywaniu swojej katolickiej codzienności. Życie każdego chrześcijanina powinno polegać na zacieśnianiu przyjaźni z Chrystusem, naśladowaniu Go, na przyswajaniu sobie Jego nauczania. Kroczenie za Jezusem nie polega tylko na teoretyzowaniu ani samej walce z grzechem, ale na miłowaniu Go uczynkami i odczuwaniu, że jest się kochanym , …ponieważ Chrystus żyje; Chrystus nie jest postacią, która przeminęła. Osobą, która istniała przez pewien czas i odeszła, pozostawiając nam tylko wspomnienie i przykłady dawniejszych cudów. On żyje wśród nas: widzimy Go oczami wiary, modlimy się do Niego i On nas słyszy, gdy tylko się odezwiemy lub podniesiemy swoje serce ku Niemu: nie jest obojętny na nasze radości i utrapienia. On przez swoje wcielenie zjednoczył się z każdym człowiekiem.
Czytając te słowa, ktoś może postawić kolejne pytanie. Jak możemy stać się tacy bliscy Chrystusowi? To czy idziemy za Panem Jezusem, ma związek z tym czy Go naprawdę kochamy. Ta miłość wzrasta poprzez częste rozważanie Ewangelii, gdzie widzimy jak jest On bardzo bliski wszystkim naszym sprawom. Zobaczymy Go zmęczonego drogą, głodnego, śpiącego w łodzi.
W ciągu całego swojego życia wciąż ujmuje bólu tym, których spotyka na drodze (zob. Mt 14, 14). Chociaż przybył, aby zbawiać nasze dusze, to nigdy nie zapomniał o ciałach. Kochać Go i iść za Nim, to znaczy wpatrywać się w Niego – Jego życie jest niewyczerpalnym źródłem miłości. Kiedy jesteśmy zmęczeni pracą, nauką, działalnością apostolską, kiedy horyzont przed nami się zaciągnie chmurami, wówczas skierujmy oczy ku Chrystusowi, ku dobremu Jezusowi; Jezusowi zmęczonemu, głodnemu, spragnionemu (por. Francisco F. Carvajal, Rozmowy z Bogiem, Ząbki 1998, s. 557-560).
Pan Jezus, w którego wierzymy, za którym podążamy, to doskonały Bóg i doskonały człowiek. Potrafił kochać swoich przyjaciół, bliskich, wszystkich ludzi, za których oddał swoje życie. Okazuje On także swoją miłość do ludzi, kiedy się smuci (zob. Łk 19, 41-44). Patrząc na nas, widząc jak się smucimy, cierpimy, żywi wobec nas i teraz autentyczne współczucie. Dlatego zwracanie uwagi i zatrzymywanie się na człowieczeństwem Pana Jezusa, winno być ważnym elementem naszego duchowego rozwoju.

III. No i stało się! Polacy na odbywających się w Katarze Mistrzostwach Świata w pilę nożna, w pierwszym meczu nie przegrali. Ale też i nie wygrali, tylko zremisowali. Szansa była, bo nasz najlepszy zawodnik, nie wykorzystał w drugiej połowie meczu rzutu karnego (58 min). Posypały się gromy na niego, wiele złośliwych wypowiedzi, memy w Internecie. Kiedy strzela bramki jest wynoszony ponad niebiosa, ale to wydarzenie w meczu z Meksykiem (wtorek), przyczyniło się do ujawnienia ostrza krytyki. W tej całej sytuacji ważne było zachowanie innych polskich piłkarzy. Czuli w sobie żal, że nie strzelili bramki, ale nie padły słowa krytyki pod jego adresem. Przecież na miejscu kapitana naszej reprezentacji, mógł znaleźć ktoś inny z drużyny i też przestrzelić karnego.
Podobne zachowania mają miejsce nie tylko w świecie piłki nożnej. W życiu codziennym wypowiadamy wiele dobrych słów pod adresem znanych nam osób. Chwalimy ich, podziwiamy sposób bycia, to jak się ubierają. Ale jeżeli popełnią jakiś błąd, wtedy nie omieszkamy dodać swojej opinii. Do zdań krytyki pod ich adresem, dołączamy swoje zdania. Często nie stać nas aby się od tego powstrzymać, nie mówiąc już o stanięciu w obronie takiej osoby.
Dlaczego tak się zachowujemy? Skąd w nas taka chęć oceniania innych osób? Możliwe, że jest to spowodowane chęcią usprawiedliwiania swoich porażek, upadków. Pokazaniem, że nie jesteśmy aż tacy ostatni. Są jeszcze gorsi od nas – wołamy do innych – zobacz! Ale w takim krytycznym ocenianiu, trzeba zobaczyć w sobie też brak miłosierdzia, wyrozumiałości. Dobrze wiemy jak trudno jest nam siebie zmienić, jak trudno jest się nawrócić. W takim razie dlaczego nie potrafimy innymi oczyma spojrzeć na ludzi, popełniających błędy w życiu?
Może za mało w nas wiary w Pana Jezusa, za mało Go znamy, tym samym za mało Go kochamy! Choć jesteśmy chrześcijanami, te braki „owocują” brakiem ewangelicznej duchowości. Co z tym fantem powinniśmy zrobić? Wziąć się do pracy. To znaczy – jak wspomniałem w drugim punkcie tego rozważania – wziąć się do systematycznego czytania Pisma świętego, przede wszystkim Nowego Testamentu. Tam spotykamy Chrystusa, który wychodzi nam naprzeciw – daje się poznać. To sprawi, że zaczniemy Go bardziej kochać! Zaczniemy autentycznie żyć Jego słowem!

ks. Kazimierz Dawcewicz