Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (14E)

I. Od pewnego czasu w „Tygodniku Powszechnym”systematycznie ukazują się artykuły dotyczące Kościoła, biskupów, kapłaństwa. Oto tytuły: „Kościół na kwarantannie”, „Kapłańska futurologia”, „Spektakl za zamkniętymi drzwiami” (o biskupie Janiaku); „Kościół bez duchowieństwa”, „Terapia Kościoła”, no i ostatni artykuł „Przypadki Padre Jarka” („tego od Charbela”). Jest tego trochę do czytania, do refleksji, przemyślenia. Ale także do zwrócenia uwagi na pewne nieścisłości, które pojawiły się choćby w tekstach dotyczących kapłaństwa.
Autor artykułu „Kościół bez duchowieństwa” stwierdza, że wśród pierwszych chrześcijan nie było wyróżnionej grupy kapłanów. Jakie to może mieć znaczenie dla przyszłości katolickiej wspólnoty? – pyta. Rzeczywiście wśród pierwszych chrześcijan nie było takiego wyróżnienia. Odmawiając Liturgię Godzin z XVI-ego tygodnia zwykłego, czytane były listy świętego biskupa Ignacego Antiocheńskiego (30 – 107 ok.). Oto co pisze do Magnezjan: „Doznałem radości zobaczenia was w osobie waszego biskupa, zasłużonego przed Bogiem, Damasa, a także w osobach zacnych kapłanów […] oraz mego współsługi diakona Ziotona … Jest bowiem poddany biskupowi jak łasce Bożej, a kolegium prezbiterów – jak przykazaniom Jezusa Chrystusa.
[…] nie kierujcie się ludzkimi pobudkami, ale trwajcie w jedności z biskupem, z tymi, którzy wami przewodzą, zapowiadając w ten sposób i ucząc o nieśmiertelności.
Podobnie więc jak Pan bez Ojca, z którym stanowi jedno, nie czynił niczego ani sam, ani przez Apostołów, tak i wy niczego nie czyńcie bez biskupów i prezbiterów. […] Starajcie się trwać mocno w nauce Pana i Apostołów, aby wszystko, co czynicie, pomyślnie wam wypadało na duchu i na ciele, w wierze i miłości, w Synu, Ojcu i Duchu Świętym, w tym, co stanowi początek i koniec, w łączności z waszym czcigodnym biskupem, z drogocenną koroną duchową waszego prezbiterium, a także miłymi Bogu diakonami. Bądźcie poddani biskupowi i sobie nawzajem, jak Jezus Chrystus według ciała był poddany Ojcu, jak Apostołowie Chrystusowi, Ojcu i Duchowi Świętemu, aby jedność była zarazem duchowa i zewnętrzna” (Liturgia Godzin, t 3, s.429-436).
Święty Ignacy żył w czasach apostolskich, dlatego ten tekst jest tak ważny. Pokazuje, że już w pierwszym pokoleniu po śmierci apostołów, była ustanowiona struktura hierarchiczna Kościoła. Nie można o tym zapomnieć, pisząc współczesne teologiczne rozważania. Możliwe, że autor chce wywołać dyskusję na temat przydatności prezbiterów, w czasach kiedy tak źle o nich się pisze. A tak wiele osób z coraz większą odwagą mówi o zmianie struktury Kościoła. Bo tam tkwi zło, które teraz się wylało. Zło, które ma na imię klerykalizm. W innym artykule nastąpiło mocne uwypuklenie nauczania Soboru Watykańskiego II na temat kapłaństwa, który mocno podkreślił zadanie przewodniczenia wspólnocie w czasie modlitwy. Ale to ten sam Sobór w dokumentach o kapłaństwie, potwierdził słowa św. Ignacego. Teksty Katechizmu Kościoła Katolickiego mówią w takim samym tonie.
Pomysły o zmianie strukturalnej Kościoła wracają co pewien czas. Pandemia wirusowa pokazała, że rolę przewodniczenia modlitwie z dobrym skutkiem mogą podjąć rodzice. Choćby modlitwa odmówiona przed wielkanocnym śniadaniem uświadomiła niektórym osobom, że ksiądz nie jest potrzebny do poświęcenia pokarmu. Ale mimo takich sytuacji, trzeba pamiętać, że nie ma Kościoła bez biskupów, prezbiterów, diakonów. Nikt nie może odprawić Mszy świętej, nie udzieli sakramentalnego rozgrzeszenia bez tych, którzy otrzymali sakramentalne kapłaństwo. Ostatnio potwierdził takie nauczanie Kościoła papież Franciszek, w adhortacji poświęconej Amazonii.
Niebezpieczeństwem współcześnie uprawianej teologii bywa jej element socjologiczny. Ponad miarę trzymanie się badań socjologicznych, a przede wszystkim dawanie wielkiej wiary odpowiedziom respondentów. Część z nich mając mało wspólnego z tematyką kościelną, udziela takich, a nie innych odpowiedzi. Dlatego nie ma co się dziwić, że osoba duchownego jest im mało potrzebna, czy też wcale nie widzą potrzeby jego obecności. Tylko dla uprawiających teologię nie powinna to być zachętą do snucia przeróżnych teorii, czasami wykraczających poza dotychczasowe kanony zatwierdzone przez nauczanie Kościoła. Opinia nawet większości, nie może decydować o dogmatach i nauczaniu teologicznym Kościoła. Gdyby Mojżesz przeprowadził badanie socjologiczne wśród Narodu Wybranego stojącego przed morzem Czerwonym, wyszło by z nich, że większość z nie chce dalej iść. Staliby tam jeszcze do dnia dzisiejszego.
W uprawianiu współcześnie teologii, obecny jest jeszcze jeden element, który można nazwać pogonią za „nowością”. Niektórzy autorzy chcą zaszokować swoimi poglądami, tym samym chcą na siebie zwrócić uwagę innych. Mawiano w latach siedemdziesiątych XX wieku o pewnym teologu, że był w stanie nago przebiec po mieście tylko po to, aby o nim ktoś coś napisał. Może i takie pragnienia posiadają teolodzy mieszkający nad Wisłą. Ale to zła droga, nic dobrego Kościołowi nie przyniesie!

II. Czego pragnie nasza polska młodzież? Co chcieliby otrzymać od swoich rodziców, a kiedy prosiliby Pana Boga, czego dotyczyłyby ich prośby? Odpowiedzi na te pytania mogą być różne. Możemy się domyślać, że będą obracały się wokół świata materialnego, chęci posiadania więcej i więcej… Nie można wykluczyć, że część zwróciłaby uwagę na inne zagadnienia. W ostatnią niedzielę czytany był fragment z Pierwszej Księgi Królewskiej, w którym opisany został sen młodego króla Salomona (zob. 3,5. 7-12). Pan Bóg zwrócił się do niego z pytaniem: Proś o to, co mam ci dać”. Król o dziwo poprosił o mądrość! Chciał być dobrym władcą, pragnął dobrze rozsądzać sprawy swojego narodu. Uważał, że mądrość będzie najlepszym darem i gwarantem takiego królewskiego działania.
Rzesze ludzi, które współcześnie mają kontakt z Panem Bogiem, chyba nie prosi o mądrość. Uważają że nie jest to sprawa aż tak ważna. Tymczasem jest to jedna z najważniejszych wartości, o które człowiek powinien zabiegać. To fundament szczęśliwego życia, gwarancja pokoju sumienia, istotny element życia religijnego. Bez mądrości nie ma sprawiedliwości, odwagi, miłosierdzia, przebaczenia. Jest to zawsze aktualna wartość, świat zawsze jej potrzebuje.
Ewangelia z XVII niedzieli zwykłej „A” (Mt 13, 44-52) ukazuje drogi do zdobycia takiej mądrości. Pierwsza droga, to droga szukania. Kupiec szuka drogocennej perły, tak my mamy szukać mądrości. Znajdujemy ją w dobrych książkach, w spotkaniach i rozmowach z mądrymi ludźmi. Jest ona obecna w Ewangelii, w kazaniach, w przeżytych rekolekcjach. W trakcie spowiedzi świętej, kiedy nurtują nas pewne sprawy, wypada zadawać pytania, prosząc o wytłumaczenie trudnych zagadnień. Trzeba mądrości nieustannie szukać. Bo Pan Bóg objawia się tym, którzy Go pragną!
Druga droga, to zmiana tego co mniej wartościowe, na to co bardziej wartościowe. Człowiek znalazł skarb, sprzedał wszystko co posiadał. Trzeba umieć wymienić – zrezygnować z czasu rozrywki, na czas spędzony w kościele. Trzeba zdobyć się na zmianę wygodnego życia – na spokojne sumienie; dobre zarobki – na wierność swoim przekonaniom.
Trzecia droga w zdobyciu mądrości, to umiejętność unikania zła. Ewangelia opowiada o rybach, które złowił człowiek. Dobre zostawił, a złe wyrzucił. To bardzo ważna postawa, bo przecież na świecie, w którym żyjemy jest wszystko. Pszenica, kąkol, są ludzie dobrzy i źli; rzeczy, które budują, ale i takie, które niszczą. Ten ewangeliczny obraz zachęca nas do zerwania z towarzystwem, które ciągnie nas do alkoholu. To zachęta do wyłączenia telewizora, komputera, który „zachęca” do oglądania amoralnych programów, filmów. Każdy dzień naszego życia, to zmaganie, aby wybierać życie, dobro, Boże błogosławieństwo, a odrzucać zło.
No i droga czwarta – to droga modlitwy. Król Salomon dobrze wiedział, że mądrość jest darem Boga. Prosił o taki dar, dlatego otrzymał. Warto za przykładem tego młodego władcy pójść, trzeba i nam zacząć prosić o łaskę mądrości! (por. ks. E. Staniek, Homilie na niedzielę i święta, Kraków 2003, s. 101-102).
Na pewno nie będzie to takie łatwe, bo każdy z nas ma na uwadze wiele jeszcze innych spraw i potrzeb. Ale chciałbym zwrócić uwagę na coś jeszcze. Obok wielu ważnych atrybutów jakie daje nam mądrość, warto zauważyć, że bez niej trudno jest innym przebaczyć, okazać miłosierdzie. Myślę, że każdy z nas tego potrzebuje. Przecież po tym świecie chyba chodzą ludzie, którzy oczekują na nasze przebaczenie. Zatem prośmy o mądrość! Niech „przyśpieszy” zmianę naszego serca, aby stało się bardziej wrażliwe i miłosierne!

III. W miesięczniku „W drodze”, przeczytałem przed chwilą artykuł o. Pawła Krupy OP „Niech zbankrutują” ( nr 7/2020, s. 68-69). Autor opisuje jak wygląda w Kościele Bizantyjskim święto ortodoksji. Zostało ono ustanowione przez cesarzową Teodorę w 843 roku, na pamiątkę ostatecznego odrzucenia ikonoklazmu – ruchu przeciwników czci oddawanej świętym obrazom – od X wieku przyjęło się także u naszych wschodnich sąsiadów. W tym dniu uroczyście wyznaje się Credo, czemu towarzyszą modlitwy wysławiające świętych ojców Kościoła, błagalne litanie, oraz uroczyste anatemy (wykluczenia) wyznaczające granice, poza które nie może już być mowy o chrześcijańskiej prawowierności. Wszystkie one odnoszą się do głównych prawd wiary, na przykład „Wobec tych, którzy odrzucają istnienie Boga i twierdzą, że nasz świat jest samoistny i rządzi nim przypadek, a nie opatrzność Boża. Anatema! […] do tej listy przez wieki dołączona także imiona hierarchów … Ojciec dominikanin wspomina, że kiedy pierwszy raz usłyszał śpiew ogłaszający kolejne wykluczenie, dostrzegł jak drży z odrazą jego zachodnia duszyczka, wychowana w atmosferze kultury inkluzywnej. Nie można przecież nikogo wykluczać, należy z miłosierdziem go przygarnąć.
W dalszej części tego artykułu wspomina, że kiedy wrócił do Polski w 2010 roku, znana mu pewna młoda osoba, niemal życiem przypłaciła kontakt z dopalaczem podanym jej przez kolegę. Wtedy poczuł w sobie gniew. To świństwo można kupić w wielu sklepach, sam je mijał. Chciał nawet „poczęstować” witrynę takiego sklepu cegłówką. Ale postąpił inaczej. Podczas porannej Mszy świętej poprowadził modlitwę: „i proszę Cię Panie, o rychłe bankructwo wszelkich handlarzy dopalaczami”. Na sekundę zaległa cisza, którą przerwało gromkie: „Wysłuchaj nas Panie”. Taka modlitwa od tej pory, pojawia się na każdej Mszy świętej, którą odprawia.
Podchodzili do niego później ludzie, którzy mu za to dziękowali. Ale byli też i tacy, którzy zarzucali mu, że modli się o cudze nieszczęście. Po pewnym czasie ówczesny rząd kazał zamknąć te sklepy. Zrozumiał wtedy, że modlitwa gniewu i sprzeciwu jest modlitwą zupełnie uprawnioną, skuteczną. Pismo święte jest tego świadkiem.
Czytając ten tekst, różne myśli teraz mogą chodzić nam po głowie. Wielu z nas pyta: Czy można tak się modlić? Czy wypada takie prośby o upadek złego „interesu”, zanosić do Pana Boga? Lękamy się wypowiadać takie słowa. Ale trzeba pamiętać, że w Kościele są kary wykluczające (ekskomunika). W Piśmie świętym takie „ostre” modlitwy (psalmy) też się znajdują. Nie mówię, że mamy z nich korzystać nieustannie. Ale przecież są sytuacje, wobec których jesteśmy bezradni. Nie wiemy w jaki sposób możemy innym pomóc. Dlatego warto – może nawet trzeba – skorzystać z takiej modlitewnej propozycji!
„Niech upadnie zły interes …, który niszczy życie, zdrowie innych ludzi”. Uważam, że taką modlitwę można odmawiać. Bankructwo „złego” biznesmena, to nie koniec świata. Może przecież zacząć sprzedawać rzodkiewkę, zbierać złom. Będzie miał za co żyć, a przy tym przyczyni się do zaistnienia dobra w świecie. Modlitewnej odwagi życzę!

ks. Kazimierz Dawcewicz