I. Wydział duszpasterski naszej Kurii przesłał informację – na innych katolickich stronach internetowych, ta wiadomość też się pojawiła – dotyczącą wspólnot św. Charbela. O co tak naprawdę chodzi? Komunikat przypomina, że ów święty cieszy się wielką popularnością w Polsce. Wiele osób poznaje jego życie, duchowość, zaczęto tworzyć wspólnoty. Ale pojawił się w tym ruchu pewien niepokój. Oto ksiądz, który był duchowym opiekunem, dokonał aktu apostazji, związał się z inną wspólnotą religijną. W słowach biskupa lubelskiego zawarta jest też prośba do wszystkich związanych z tym ruchem, aby trwali w Kościele katolickim, aby nadal byli mu wierni.
Dziwny jest ten świat – śpiewał znany polski wokalista. Dziwny jest człowiek, który w zanadrzu okazuje się coś nosi. W ten nurt dziwnych zachowań – niestety – wpisują się obecnie także księża i zakonnicy. Czym to wszystko jest spowodowane? Najlepiej byłoby pytać tych wszystkich, którzy takich właśnie głośnych odejść dokonali.
Możliwe, że jest to spowodowane brakiem formacji i rozwoju duchowego po święceniach. Zmęczeniem związanym z monotonią pracy kapłańskiej. Tak, tak, my czegoś takiego doświadczamy. Do tego po paru latach pracy, pojawia się rutyna. No i niestety pojawiają się też porażki. Takie doświadczenia, które są nieuniknione, zawsze bolą. Okazuje się też, że w sercach niektórych wytwarzają zbyt wielki zawód, ból. W geście pewnego załamania – powiedzenia „a ja myślałem” – pojawia się stwierdzenie „nie ma sensu tu trwać”, trzeba uciekać.
W takim myśleniu kryje się niestety element pychy. Bo wszystko to pokazuje, że zbyt mocno został położony akcent na uznanie posiadanych talentów za swoje. Tym samym zapomniany został Ten, kto ich udzielił. Wiem, że porażki bolą, sam ich doświadczyłem i doświadczam nadal, ale uczą pokory. Przypominają, że chcąc „stworzyć” coś wielkiego i pięknego, potrzebujemy nie tylko swoich zasobów, ale przede wszystkim potrzebujemy Pana Boga, Jego łaski. Nie można nigdy zapomnieć o ostatniej prawdzie wiary, że łaska Boża nam wszystkim do zbawienia jest potrzebna!
Elementem trudnym jest „zwykły czas”, który wszyscy przeżywamy. Codzienne otwieranie i zamykanie kościoła, siedzenie w konfesjonale, odbieranie telefonów, zapisywanie intencji mszalnych, to „zwykłe” zajęcia. Czasami można zapomnieć, że w tej „zwykłości” jest obecny Pan Bóg. To jest dla każdego dobry czas, bo on oczyszcza, zeskrobuje pychę, wyniosłość, w które tak dla nas niewidocznie obrosły serca.
Mam nadzieję, że „odejście” owego duchownego, nie zahamuje miłości do świętego Charbela. Z tego co czytałem, był on wierny swojemu Kościołowi, kochał go i pomagał ludziom jak potrafił. A że był mocno obdarowany za życia ziemskiego, to teraz w wieczności stał się dobrym orędownikiem u Pana Boga dla wszystkich proszących go. Mam nadzieję, że ta zaistniała sytuacja nie osłabi tego modlitewnego zapału.
II. Pan Jezus nauczając wychowywał też swoich uczniów, zwracał baczną uwagę na to, aby potrafili krytycznie patrzeć na ludzi. Takie spojrzenie było potrzebne, bo pozwala dobrać właściwe środki w działalności ewangelizacyjnej. Słuchając Ewangelii z XV niedzieli zwykłej „A” (Mt 13,1-23), zostaliśmy także i my, wprowadzeni w ten świat poznawania ludzi. Cztery rodzaje gleby na które rzucone jest ziarno, to cztery grupy ludzi, którzy mają różne podejście do wartości religijnych.
Pierwszą grupę stanowią ci, którzy całkowicie są zamknięci na jakiekolwiek życie religijne. Pokazuje to historia ziarna padającego na drogę. Zostaje ono podeptane, zapomniane, nikt nim się nie interesuje. Ludzi, którzy podobnie traktują Boga, Jego przykazania i Jego słowa, ciągle niestety przybywa. Spotykamy też takie osoby, które potrafią wyśmiać i wykpić tych, którzy o wartościach nadprzyrodzonych mówią.
Drugi rodzaj ludzi, to ci, którym brak wytrwałości, mają słabą wolę. Brak im systematyczności w modlitwie, trwaniu przy Panu Bogu. Obrazuje to grunt skalisty. Podejmują oni pewne działania religijne, ale szybko się zniechęcają, spalają. Kolejny rodzaj ludzi to ci, którzy całą nadzieję pokładają w bogactwie. Dali się związać mocnymi węzłami z wszelkim materialnymi dobrem. Całkowicie oddani karierze, sławie, walce o jak najlepszą pozycję społeczną. Pokazuje to historia ziarna, które padło między ciernie.
Wreszcie ostatni rodzaj ludzi, to ci wszyscy, którzy znają wartość życia religijnego. Wiedzą o tym nie tylko z lektury książek na ten temat, ale z osobistego doświadczenia. Ich otwarte serca na Pana Boga sprawiają, że wydają w swoim czasie plon stokrotny, sześćdziesięciokrotny, lub trzydziestokrotny.
Dobrze jest to rozróżnienie na cztery grupy ludzi zapamiętać. Pozwoli nam w sposób właściwy na nich patrzeć. Bo my zbyt łatwo oceniamy ludzi według jednej miary, tym samym popełniamy wielkie błędy. Ludzi trzeba przyjąć takimi jakimi są. Wtedy będziemy mogli do nich trafić, wtedy możemy im pomóc.
Kiedy nauczymy się te rady wprowadzać w życie, unikniemy wielu rozczarowań. Nie będziemy siali ziarna na drodze, nikt nie będzie wymagał zbyt wiele od tego, kto ma słabą wolę, zanim nie pomoże mu jej umocnić. Nie będziemy się dziwić, że człowiek „pływający” w bogactwie, nie jest zainteresowany Ewangelią. Ale z radością będziemy dziękować Panu Bogu za ludzi otwartych na wartości religijne, żyjących wiarą (por. ks. E. Staniek, Homilie na niedziele i święta, Kraków 2003, s. 97-98).
Czytając ten fragment Ewangelii nie doszukujmy się w nim wskazań, pokazujących jak można dzisiaj ludzi podzielić. Warto w tym tekście dostrzec troskę Pana Jezusa o nas. To On poucza nas, ukierunkowuje, w jaki sposób mamy patrzeć na spotkane osoby. Miłość, która powinna decydować o naszych relacjach, daje nam prawo do krytycznego spojrzenia. Mamy czynić to nie dla zasady aby kogoś tylko skrytykować, ale aby mu pomóc. Kiedy dobierzemy właściwe środki do kolejnej rozmowy z danym człowiekiem, może ona pomóc. Może także pomóc mu, w odnalezieniu właściwej drogi do Pana Boga.
III. Chyba wszyscy cieszymy się z tego, że potrafimy czytać. Postęp edukacyjny sprawił, że coraz mniej mamy na świecie osób, które nie potrafią tego robić. Chociaż obecnie zwraca się uwagę też na to, że ludzie za mało czytają. Ale chyba w pewnej mierze praktyka czytania, została zastąpiona słuchaniem. Telewizja, która daje nam gotowy produkt, zachęca do oglądania i słuchania. Można teraz idąc, biegnąc, jedząc „czytać” książki – oczywiście czytane przez lektora.
Dotykając tego tematu czytania chciałbym wskazać, że jest on bardzo mile widziany w życiu duchowym. Poznawanie dzieł ojców Kościoła, pisarzy katolickich, żywotów świętych, powinno być nieodzownym elementem życia duchowego. W teologi ascetycznej zaleca się, aby takiego czytania duchownego było 3 godziny w tygodniu. Pamiętam jeszcze te seminaryjne zmagania z czasem, kiedy byliśmy „zmuszani” według regulaminu seminaryjnego, do półgodzinnego siedzenia każdego dnia przy książce o tematyce duchowej.
Wszelkie błędy, herezje, zagubienie na drodze życia duchowego, dokonują się często pod wpływem złego wyboru książek. Przede wszystkim powinniśmy sięgać po Pismo święte. Święty Hieronim w liście do Eustochium opowiada, jak bardzo wielka łaska doprowadziła go do lektury Pisma świętego. Było to w okresie, kiedy rozpoczynał życie zakonne w okolicy Antiochii; wytworność autorów świeckich bardzo mu się jeszcze podobała, najchętniej czytał dzieła Cycerona, Wergiliusza, Plauta. Otrzymał wtedy łaskę. We śnie został jakby przeniesiony przed trybunał Boga, który zapytał go surowo, kim jest. „Jestem chrześcijaninem” – odpowiedział. „Kłamiesz – powiedział do niego najwyższy Sędzia – jesteś cyceronianin, bo gdzie jest twój skarb, tam jest serce twoje” I wydany został rozkaz, aby go ubiczowano. „Czułem po przebudzeniu – pisze św. Hieronim – że to było czymś więcej niż snem, była to rzeczywistość, gdyż miałem na ramionach ślady uderzeń bicza, które otrzymałem. Odtąd zacząłem czytać Pismo święte z większym zapałem, niż poprzednio czytałem książki świeckie” – Rozumie się teraz, czemu w innym liście do Eustochium pisze: „Niech sen zastaje cię zawsze na czytaniu, a zasypiaj tylko z Pismem Świętym”.
Historia opowiedziana przez tego świętego, a przede wszystkim odpowiedź jaką otrzymał od najwyższego Sędziego na pytanie, „kim jest”, bardzo go zabolała. Ale wielu z nas czytających ten tekst, otrzymałoby podobną odpowiedź. Przede wszystkim usłyszelibyśmy, że kłamiemy mówiąc o tym, że jesteśmy chrześcijanami. On usłyszał, że jest cyceronianin. My zostalibyśmy włączeni do nazw stacji telewizyjnych, które ciągle oglądamy. Porównani zostalibyśmy do tytułów gazet, które czytamy, a które z chrześcijaństwem mają mało wspólnego, albo wcale. Te opisane przez św. Hieronima spotkanie z Sędzią, to dla każdego z nas dobra okazja, aby poddać ocenie, a przede wszystkim refleksji, swoje duchowe czytanie. No, jeżeli ono jest.
Gdy z właściwym usposobieniem, pokorą, wiarą i miłością będziemy czytać słowa Boże, które są duchem i życiem, udzielają nam się wtedy specjalne łaski, skłaniające nas co dzień bardziej do naśladowania cnót Zbawiciela. Jego słodyczy, cierpliwości. Jego heroicznej miłości na krzyżu. Oto wraz z Eucharystią prawdziwy pokarm świętych: słowo Boga […] Pod skorupą litery jest tam żywa myśl Boga, którą dary rozumu i mądrości, jeśli będziemy ulegli, pozwolą nam coraz lepiej przenikać i smakować” (por. Reginald Garrigou-Lagrange OP, Trzy okresy życia wewnętrznego, Niepokalanów 1998, s. 220-221).
Na różne sposoby jesteśmy dzisiaj zachęcani do czytania Pisma świętego, książek o tematyce duchowej, życiorysów świętych. Ale aby ta lektura wydała dobre owoce – trzeba też posiadać dobre usposobienie do takiego czytania. Na początku warto odmówić modlitwę, o uproszenie nam potrzebnych łask. To ona sprawi, że nasz umysł i serce będą otwarte na czytany tekst. Cieszmy się „zdobywaną” wtedy wiedzą, którą posiądziemy nawet w małej ilości. Złączona z miłością do Pana Boga i ludzi obecną w naszych sercach, przyczyni się do dalszego duchowego wzrostu!
ks. Kazimierz Dawcewicz