Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (12d)

I. Ludzie podróżują w różne strony świata, Polski. Te podróże odbywają się nie tylko samolotami, samochodami, ale także czynią to pociągami. Chcąc dojechać do Kętrzyna, właśnie tym środkiem lokomocji ostatnio podróżowałem. Pociąg był wypełniony ludźmi, nie było miejsc siedzących – przynajmniej w II klasie. Stojąc na korytarzu, miałem okazję przez okno pociągu przyglądać się mijanym okolicom. Pola mieniły się dojrzałym lub dojrzewającym zbożem, gdzieniegdzie widać było połamane drzewa. Zauważyłem też, że szybko jadący pociąg – na pewnych odcinkach – nie ułatwiał oglądania choćby lasu, który znajdował się blisko torów. Wtedy miałem przed oczami, wielką zieloną ścianę. Znikało też wtedy całe jego piękno, możliwość rozpoznania rosnących tam drzew. Wypadało tylko przyjąć mi ową „zieloną ścianę”, lub odwrócić głowę i patrzeć na siedzących w pociągu osoby.
Ta sytuacja uświadomiła mi, że podobnych sytuacji przeżywamy w swoim życiu dosyć dużo. Bo przecież wielu z nas bez opamiętania, oddaje się urokom współczesnego świata, który od zawsze kusił człowieka swoimi przeróżnymi skarbami. Pęd życia, chęć zarabiania pieniędzy sprawia, że część z nas nie ma czasu na odpoczynek, na głębszą refleksję nad swoim życiem. Tym samym, Pan Bóg zostaje odstawiony na bok. Można wręcz powiedzieć, że nawet zapomniany!
Takie życie w „zapaśniczym uchwycie przyjaźni” ze światem, podobne jest do tej zielonej ściany lasu, o której przed chwilą pisałem. Wszystko w życiu szybko mija, a my w tej szybkości życia nie dostrzegamy jego piękna. Z upływem lat zaczynamy ciągle mówić, że życie jest szare, nudne. Czym tu się zachwycać – pytają niektórzy?
Jednak na cało szczęście, nie wszyscy do końca tak postępują i tak się zachowują. Kiedy pisze te słowa, jestem blisko Węgorzewa. Wiele osób w tym wakacyjnym czasie, szuka pięknych miejsc i naprawdę tu je odnajduje. Cieszy się pięknem Mazur, jezior, obecnymi tam zabytkami, a przy nadarzającej się okazji pyta: co tu można jeszcze pięknego zobaczyć? To dobry kierunek zachowania, ale także zachęta dla wielu z nas tak wygodnie siedzących na swoich starych kanapach. Wreszcie to zachęta do wyjścia z domu, udania się w „podróż” przed siebie, wtedy i my zobaczymy wokół siebie piękno otaczającego nas „małego” świata, który wyśpiewuje hymn chwały swemu STWÓRCY! Bo przecież otaczający nas świat, nie jest tylko zieloną ścianą, która należy jak najszybciej minąć i o niej zapomnieć.

II. Znamy w zasadzie wszyscy benedyktyńskie powiedzenie: „módl się i pracuj”. Modlitwa i praca dla człowieka wierzącego, powinny stanowić ważne chwile codziennego życia. Chociaż warto pamiętać, że ojciec Piotr Rostworowski – benedyktyn, kameduła, dodawał do pracy i modlitwy odpoczynek. Pan Jezus w Ewangelii z XVI niedzieli zwykłej („B”), mówi do swoich uczniów, którzy wrócili z misji, aby poszli i odpoczęli nieco (por. Mk 6,30-34). Te słowa świadczą o tym, że nasz Pan znający tak dogłębnie serce człowieka, widział w odpoczynku coś dobrego i potrzebnego dla człowieka.
Ten ewangeliczny fragment pięknie się wpasował w ten wakacyjny czas, który dla wielu z nas jest czasem urlopu i odpoczynku. Trzeba jednak też ze smutkiem stwierdzić, że kiedy już on się pojawi, to niektóre osoby ulegają pewnym złym przyzwyczajeniom i błędom. Pierwszy z nich, to grzech lenistwa. Tak oczekiwany odpoczynek, przeradza się w jedno wielkie leniuchowanie, nic nie robienie! Takie zachowanie wywołuje później psychiczne zmęczenie, zniechęcenie do podjęcia w wyznaczonym czasie pracy.
Drugim poważnym błędem takich dni, jest nieustanny aktywizm. Wyszukiwanie ciągle jakiegoś zajęcia, „niewykonanych” w ciągu roku przeróżnych prac. Bieganie – często bez opamiętania – i zaliczanie odkładanych wizyt u rodziny i znajomych. Wtedy też kończący się tak „zasłużony” urlop, objawia się w ogólnym fizycznym zmęczeniu. Psychiczna i emocjonalna agresja, to efekt takiego „odpoczynku”.
Trzeba w tym wakacyjnym czasie pamiętać, że nasz odpoczynek nigdy nie może być czasem „zapomnienia” o Panu Jezusie. Słyszeliśmy w tej ewangelicznej perykopie, że On po krótkiej chwili „znów” znalazł się blisko apostołów. To znaczy, że oni odpoczywali, pracowali razem z Nim. Nie bali się Go, nie lękali się, że pokrzyżuje im życiowe plany. Wierzyli – jak wtedy potrafili – że raczej ustawi im życie. Wprowadzi na właściwe dobre drogi, wskaże im właściwy kierunek.
Są to ważne wskazania i podpowiedzi dla nas, uzmysławiające nam, abyśmy i my przestali się bać Pana Jezusa. On nie chce zabierać nam czasu urlopu, odpoczynku. Nie chce naszych materialnych skarbów. On tylko pragnie, abyśmy pozwolili Mu być w naszym życiu. Abyśmy uznając Go za Boga i Pana naszego życia, słuchali uważnie Jego słów i przyjmowali Jego rady.

III. Jednym z ważnych elementów życia wewnętrznego jest umiejętność duchowego rozeznawania, podjęcia walki z pokusami złego ducha. Papież Franciszek dosyć często w swoich wystąpieniach, przypomina o jego obecności, a przede wszystkim o tym, że jest on wrogiem człowieka – nadal nas kusi. Nie należy nadawać mu nie wiadomo jak wielkiej roli, ale nie należy lekceważyć jego obecności, tego choćby, że jest ojcem kłamstwa. Zatem pamiętajmy, że on może wnieść w nasze życie także zamęt. Jego działanie też nie wprowadza w życie pokoju i pokory, które są wynikiem działania Pana Boga.
Pamiętajmy zatem, że nie pozostajemy bezbronni na jego działanie i pokusy. Jak mamy zwalczać działanie szatana? Nie należy poddawać się zbytniemu lękowi – jest to pierwszy warunek triumfu nad nim – tak nas poucza św. Teresa od Jezusa. Jak żołnierz miał kiedyś do walki i obrony miecz, dzidę, łuk, kuszę, obecnie posiada karabin, pistolet, tak my uczniowie Pana Jezusa mamy swoją broń do walki z szatanem. Są nimi: modlitwa i czuwanie, oraz woda święcona.
„Kościół ustanowił sakramentalia, pewne ryty względnie przedmioty, którym szczególne błogosławieństwo udziela mocy specjalnej ustrzeżenia przed wpływem złego ducha. Wśród tych sakramentaliów św. Teresa umiłowała szczególnie używanie wody święconej. (…)”
Kościół rzeczywiście w różnych modlitwach używanych przy błogosławieństwie wody, prosi natarczywie, ażeby tej wodzie została udzielona siła „zmuszania do ucieczki, wszystkich potęg nieprzyjacielskich, zniszczenia tego nieprzyjaciela razem ze wszystkimi aniołami zbuntowanymi, odpędzenia go … zniszczenia wpływu ducha nieczystego i oddalenia węża jadowitego”.
W czasie zeznań przy procesie beatyfikacyjnym s. Anna od Jezusa, powiedziała o Teresie: „Nie puszczała się ona nigdy w drogę bez wody święconej. Martwiła się wielce, kiedy zdarzało się, że nie wzięto w podróż wody. Również my wszystkie brałyśmy w drogę małe bańki z wodą święconą. Nosiłyśmy je zawieszone przy paskach. Teresa chciała zawsze mieć również swoją” (por. o. Maria Eugeniusz od Jezusa OCD, Chcę widzieć Boga, Kraków 1982, s. 109-112).
Czytając te słowa, może niektórym z nas wydaje się takie zachowanie i postępowanie św. Teresy trochę dziwne. Szokuje nas to, że zawsze chciała mieć ze sobą „swoją wodę święconą”, że również siostrom zalecała, aby z wodą święconą wybierały się w podróż. Ale zamiast negatywnie się dziwić, może nawet pod przysłowiowym nosem wyśmiewać takie zachowania, zachęcam aby zacząć ją naśladować. Sakramentalia ustanowione przez Kościół są wielką pomocą, obroną przed złem, nigdy o tym nie zapominajmy. Taką rolę obok wody święconej spełnia także poświęcony chleb – we wspomnienie św. Agaty męczennicy.
Wieszamy w domach przeróżne obrazy, stawiamy różne figurki, które z chrześcijaństwem często nie mają nic wspólnego. Może warto zadbać o to, aby przy wejściowych drzwiach, znalazła się mała kropielnica. Wychodząc z domu, wracając do niego zanurzajmy dłoń w wodzie święconej, czyniąc na sobie znak krzyża świętego, który jest także egzorcyzmem. Pamiętajmy – woda święcona ma nadprzyrodzoną moc, broni nas przed światem złych duchów!!!

ks. Kazimierz Dawcewicz