I. Pięknie wygląda teraz otaczający nas świat. Jesiennie wszędzie się zrobiło, nawet cmentarz też został potraktowany tak samo. Jednak jest sprawiedliwość na tym świecie, jeżeli ktoś w to wątpi. Rosnące tam drzewa jaśnieją pięknem kolorowych liści – żółtych, brązowych, jeszcze można znaleźć i zielone – tak samo jak w innych miejscach. Czekając dzisiaj (wtorek) na rozpoczęcie ostatniej stacji pogrzebu, oddałem się odczytaniu nazwisk zapisanych na pomnikach, różnych napisów. Zwróciłem uwagę na takie zdanie: „Będziesz zawsze obecna w naszych sercach”. Ładny, podkreślający miłość rodzinną, tęsknotę za zmarłą. Ale pomyślałem sobie, że ta osoba zmarła będzie obecna tylko przez pewien czas w sercach. A to dlaczego? Bo te osoby, które zapisały te słowa przecież kiedyś umrą. Co z pamięcią i obecnością w sercach? Z ich śmiercią pamięć o tej osobie zaniknie.
Całe szczęście, że widoczny jest tam krzyż. W jego świetle na te słowa można spojrzeć inaczej. Krzyż przypomina, że pod nim został pochowany chrześcijanin, który nie zostanie zapomniany przez Pana Boga. Bo przecież śmierć kończy ziemską tułaczkę, ale rozpoczyna życie z Bogiem, które nie ma końca. Kolejne pokolenia naszych bliskich mogą różnie patrzeć na imiona i nazwiska napisane na pomnikach. Mogą nawet na cmentarzach się nie pojawiać, sprawiając tym samym, że administrator cmentarza taki grób przeznaczy po kolejnych 20 latach do następnego pochówku. Znajdzie w nim swoje „miejsce” osoba obca rodzinie.
Piszę te słowa z uśmiechem na twarzy, bo tak sobie myślę, że dużo w nas jest tej „cmentarnej” ckliwości. Nie twierdzę, że jest ona niepotrzebna, ale zbytnia przesada w tym wszystkim razi – przynajmniej mnie. Koniec końcem po naszej śmierci z upływem lat coraz mniej osób będzie nosiło nas w swoim sercu. Dlatego całą nadzieję pokładajmy w Panu Bogu!
A co z różnymi napisami na pomnikach? Można je pisać, ale pamiętajmy, że ludzka pamięć bywa zawodna. A Pana Boga nie!
III. Mam nadzieję, że większość z nas codziennie odmawia modlitwę „Ojcze nasz”. Przypomina nam ona to, że jesteśmy dziećmi Pana Boga. Ta świadomość powinna zachęcić nas także, abyśmy każdego dnia troszczyli się o chwałę naszego Ojca. Pierwsza seria próśb w modlitwie „Ojcze nasz” prowadzi nas do Ojca, by być tylko dla Niego: Twoje imię, Twoje Królestwo, Twoja wola. Właściwą cechą miłości jest przede wszystkim pamięć o Tym, którego kochamy. W żadnej z tych trzech próśb nie wymieniamy siebie (Katechizm Kościoła Katolickiego).
Co zatem znaczą słowa „święć się imię Twoje”, które wypowiadamy na początku Modlitwy Pańskiej? Modlimy się, aby Bóg był znany, kochany, czczony i by służyli Mu wszyscy, a my w szczególności. Pan Jezus uczy nas, w jakim porządku powinniśmy się modlić, przedstawiać swoje prośby. Na pierwszym miejscu powinniśmy się modlić o chwałę Bożą. Jest to rzeczywiście najważniejsze, również dla nas, którzy troszczymy się o potrzeby wymagające natychmiastowego zaspokojenia. „Troszcz się o Mnie, a Ja zatroszczę się o ciebie” – powiedział Jezus do św. Katarzyny ze Sieny.
Święć się imię Twoje. W Piśmie świętym imię jest równoznaczne z osobą, określa jej tożsamość. W „Ojcze nasz” wypowiadamy pragnienie, aby imię Boga, naszego Ojca, było znane i czczone na całej ziemi. Wyrażamy nasz ból z powodu jego profanowania, przemilczania lub lekkomyślnego nadużywania.
Wydaje się, że w niektórych środowiskach ludzie nie chcą wspominać imienia Boga. Zamiast Stwórcy mówią o „mądrej przyrodzie”, Opatrzność Bożą nazywają „przeznaczeniem”. Czasami chodzi po prostu o sposób wyrażania się, ale czasami jest to zamierzone przemilczanie imienia Bożego. W tych przypadkach, przezwyciężając względy ludzkie, powinniśmy w szczególny sposób czcić imię naszego Ojca. Dlatego trzeba pielęgnować chrześcijańskie sposoby mówienia, które wyrażają wiarę naszej duszy. Tradycyjne powiedzenia, takie jak „dzięki Bogu”, „jak Bóg da”, „jeśli Bóg zechce”, mogą nieraz być pomocne w podtrzymywaniu podczas rozmowy pamięci o obecności Bożej. Nie powinniśmy jednak naśladować tych osób, które w sposób nierozważny lub niestosowny wymieniają imię Boże wśród codziennych wydarzeń czy rzeczy.
Jeśli kochamy Boga, będziemy kochać Jego święte imię i nigdy nie będziemy go wypowiadać bez szacunku, gdy jesteśmy zniecierpliwieni, zdenerwowani. Ta miłość do imienia Bożego, powinna obejmować także imię Najświętszej Maryi Panny, Matki Bożej, imię Jego przyjaciół – świętych, wszystkich osób i rzeczy Bogu poświęconych.
Cześć dla imienia Bożego sprawi, że w sposób szczególny umiłujemy i będziemy stale powtarzać akty uwielbienia, takie jak Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi świętemu, …oraz Sanctus z Mszy świętej (por. Francisco F. Carvajal, Rozmowy z Bogiem, Ząbki 1998, s. 213-216).
III. Może już o tym kiedyś pisałem, ale przeglądając dzisiaj (czwartek) książkę ks. Jana Twardowskiego „Patyki i patyczki”, natknąłem się na pytanie: Czego się boi diabeł? Oto odpowiedź: Diabeł boi się trzech rzeczy.
Boi się wody święconej, bo jest brudasem i nie myje się.
Boi się słowa „Amen”, bo to słowo znaczy: „Niech tak Będzie, jak Bóg chce – a diabeł na odwrót, chce wszystkiego po swojemu.
Boi się słowa „Alleluja” – bo to słowo znaczy: Radujmy się, Pan Jezus wstał z grobu, Pan Jezus jest z nami” (Warszawa 1987, s.129).
Dostaliśmy do rąk trzy rady, które mogą nam pomóc w walce z diabłem. Nie trzeba przed nim uciekać. Nie trzeba szukać „specjalnego” księdza do tego, aby pomógł nam w walce z nim – egzorcysty. Trzeba używać wodę święconą kiedy wchodzimy do kościoła, powinna ona znajdować się w naszych domach w znanym przez wszystkim domowników miejscu. Wypowiadając słowo „Amen” potwierdzamy, że zgadzamy się na plan jaki Pan Bóg ma względem nas. Potrzebna jest tylko do tego nasza większa uwaga, świadomość jakie znaczenie dla naszej wiary ma to słowo!
Wreszcie słowo „Alleluja”! Wypowiadanie tego słowa przypomina nam fakt zmartwychwstania Pana Jezusa. Ale także i to, że On jest zawsze z nami. Chroni nas przed atakami złego ducha, dodaje nam sił do walki z nim. Dlatego dobrze jest śpiewać pieśni religijne ze słowem „Alleluja”. Chyba też niepotrzebnie ograniczyliśmy śpiewanie pieśni wielkanocnych tylko do tego czasu. Powinniśmy korzystać z nich, także w okresie zwykłym roku liturgicznego.
Zachęcam do korzystania ze wskazań i rad, które zostawił nam ks. Jan Twardowski – pisząc czego boi się diabeł. Mamy je na wyciągnięcie ręki!
ks. Kazimierz Dawcewicz